Fotografia

Fotografie, które przeszły do historii

wtorek, stycznia 14, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej. Oliviero Toscanii

Byłam nastolatką, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcia Oliviero Toscani. Pamiętam doskonale, że wywarły na mnie wielkie wrażenie i sprawiły, że od tamtej pory marka Benetton, z którą stworzył niezapomniany duet już zawsze kojarzyła mi się z wychodzeniem poza schematy, z przełamywaniem stereotypów, z odważną manifestacją takich wartości jak miłość czy z jaskrawym protestem przeciwko nietolerancji, homofobii, rasizmowi, wojnie... Kolory w nazwie United Colors of Benetton stały się niezwykle silnym słowem, z całą paletą najróżniejszych przekazów.

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej. Oliviero Toscanii

To właśnie Toscani po raz pierwszy uczynił z kampanii reklamowej coś więcej, niż tylko reklamę produktu. Tak naprawdę zmienił rolę reklamy i wykorzystał ją do wyższych celów. Jego zdjęcia były prowokacyjne, czasem owiane skandalem i zwykle wywoływały długie, publiczne debaty. 

Myślę, że ze wszystkich znanych fotografów, to właśnie Toscani obok Annie Leibovitz był tym, który zwrócił moją uwagę na rolę fotografii. Myślę, że wszystkie jego zdjęcia wykonane dla marki Benetton i nie tylko mają jeden wspólny mianownik - człowieczeństwo. Ksiądz całujący zakonnicę, noworodek z nieodciętą jeszcze pępowiną, skazany na śmierć, chory na Aids, itd... 

Oliviero Toscani zmarł wczoraj w wieku 82 lat. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej. Oliviero Toscanii
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej. Oliviero Toscanii

Zimno nie odpuszcza. Na szczęście tylko zimno, bo już niżej południowe regiony walczą podobno ze śnieżnymi zamieciami - wiele miejsc w Molise, Basilicacie i Kalabrii od kilku dni jest pod śniegiem. Mam nadzieję, że nas w toskańskich Apeninach oszczędzi. Kiedy wychodziłam wczoraj na drugi spacer, nauczona przykrym doświadczeniem pierwszego, po którym wróciłam na pół zamarznięta, włożyłam na siebie tyle, ile się dało, byłam trochę jak Joe z naszego ulubionego serialu Friends.
- Jak wyglądam? - zapytałam Mikołaja. 
- Trochę dziwnie. 
- Serio? To może się jednak przebiorę. 
- A po co? Co to mamę obchodzi? Ja jak będę chciał to pojadę do szkoły w mojej piżama jednorożca. 
Te słowa mnie przekonały. Wyturlałam się z domu opatulona po zęby i w takim rynsztunku przemaszerowałam sześć kilometrów, co w połączeniu z południowymi czterema dało dzienne minimum.  
Dziś pewnie o taki dystans będzie trudno, ale na pewno nie dam się arktycznym klimatom zahukać i marsz nawet krótszy być musi. 
Pięknego dnia. 

Santerno

W stronę Santerno - zimowy toskański świat godny poematów

poniedziałek, stycznia 13, 2025

Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

I nawet jeśli wszystko to wcześniej widziałam już dziesiątki razy, to co z tego? Litanie zachwytów rodzą się na nowo, bo nie można na pewne rzeczy zobojętnieć. Jest na przykład taki moment, nim dojedzie się na przełęcz Faggiola, skąd widać granie dzielące dolinę Senio i Lamone i następne aż po Monte Falterona i Verghereto. Ta niczym niezakłócona nieskończoność za każdym razem sprawia, że wszystko we mnie drży ze wzruszenia. 

Inny monet, kiedy zjeżdża się z Passo della Faggiola do doliny Santerno. Zaraz za pierwszymi zakrętami otwiera się taka przestrzeń, że trudno objąć ją spojrzeniem. Wzrok dryfuje upojony od miasteczek na nizinie po surowe i kostropate kamieniołomy ponad Firenzuolą. I w końcu Santerno... Za każdym razem oddajemy na głos należny mu hołd. Nie ma drugiej takiej rzeki, na pewno nie ma takiej w całej Toskanii... Mam nadzieję, że moje kochane Lamone tego nie słyszy. 

Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Cieszyłam się na ten dzień jak wariat. Od ostatniego takiego wojażowania minął miesiąc. Kiedy w sobotni wieczór Mario zaproponował, żeby się gdzieś powłóczyć, zaraz stanęłam na baczność, w gotowości na porcję kolejnych wrażeń. Nim jednak wsiadłam do Rangera, w niedzielny poranek, podarowałam sobie mroźny trekking. 

Im więcej mija czasu, im jestem starsza, tym ten czas TYLKO MÓJ staje się coraz silniejszą potrzebą. Czas, w którym myśli są jak psy spuszczone ze smyczy, żeby się radośnie i swobodnie wybiegać. Czas, w którym mogę do woli pochylać się nad jednym listkiem i fotografować go z różnych stron. Czas, w którym mogę milczeć i nie muszę się czuć z tego powodu winna... Czas, w którym nie czuję żadnych ograniczeń. Taki czas staram się teraz wygospodarować dla siebie każdego dnia.

Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Kiedy się porządnie wydreptałam i przewietrzyłam głowę, kiedy zjadłam z Mikołajem wczesny obiad, dopiero wtedy wsiadłam do Rangera, który - co niezmiennie mnie zadziwia - podjechał z punktualnością szwajcarskiego zegarka i zaraz ruszyliśmy w stronę doliny Santerno. 

Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
 
Styczniowa niedziela była zimna - dotarło do nas zapowiadane arktyczne powietrze, ale światło przy tym wyczyniało z kolorami prawdziwe cuda. Wzgórza malowało płomiennym złotem i mimo surowego profilu kamieniołomów i bezlistnych drzew, Apeniny wydawały się przytulne i miękkie. Rzeka była szmaragdowo turkusowa zamknięta w szaro gołębich marginesach głazów i kamieni. Łąki... łąki były banalnie, soczyście zielone. 

Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Zatrzymaliśmy się na krótki spacer w Camaggiore, potem pojechaliśmy sfotografować kolejny raz wodospad Moraduccio, po wodospadzie przyszedł czas na obowiązkowe aperitivo, więc zrobiliśmy przystanek w Firenzuoli, gdzie pokazałam Mario pewne bardzo ważne dzieło sztuki i na koniec przez przełęcz Giogo wróciliśmy do Marradi. W ostatnim etapie podróży towarzyszyło nam pożegnanie słońca ze sceną...  
Naładowałam akumulatory, wypełniłam głowę pięknymi obrazami, przez cały dzień oddychałam głęboko, zachwycałam się i śmiałam. Śmiałam się szczerze całą sobą, śmiałam się w głos, śmiałam się oczami, dusza się we mnie śmiała i myślę, że jest to jedna z najlepszych rzeczy, jaką można dla siebie zrobić.

Oczywiście zarzuciłam social media zdjęciami i filmami, jednak nie pomyślałam (jak zawsze!), żeby zabrać ze sobą książkę i wykorzystać te obrazy do przypomnienia o mojej książce. Blogerka jak z koziej d... trąba jak mawiał mój Tata. Może zatem choć tu przypomnę, że w księgarniach można znaleźć Nieznane Toskania i Romania. Gdzie Dante mówi dobranoc, w których opowiadam szczegółowo i o Santerno i o Firenzuoli i o wspomnianym dziele sztuki i o wodospadzie i o wielu wielu miejscach, o których w zwykłych przewodnikach nie przeczytacie.

Pięknego dnia!

Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Gdzie Dante mówi dobranoc, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

restauracja

Desperaci w poszukiwaniu kolacji

niedziela, stycznia 12, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Po tym jak światła zgasły w tunelu i pociąg powiózł moje Dziecko w stronę Bolonii, podreptałam do Marradi z nieco opadłymi ramionami. Przede mną rysował się wieczór bez planów. Mikołaj spontanicznie pojechał po szkole do Rimini, w międzyczasie swoje plany na wieczór zmienił chyba z pięć razy, więc poddałam się z nadążaniem za nim i ostatecznie nawet się nie widzieliśmy. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Mario. 

- Masz ochotę na pizzę? - wyczuł chyba na odległość mój tymczasowy brak uśmiechu i z marszu wystrzelił z propozycją.
- Bardzo chętnie! - przystałam bez wahania. Dobra pizza wydawała mi się idealnym lekarstwem na drobne bolączki duszy. 
- Ale nic nie będę rezerwować, pójdziemy tam, gdzie będzie miejsce, ok? 
- Ok! O 19.00 u mnie pod domem?

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Przyjechał punktualnie i kilka minut później przekroczyliśmy próg pizzerii, gdzie powitano nas pytającymi spojrzeniami "zarezerwowaliście?". 

- Jest sobota! Mamy komplet!

Na pocieszenie zaproponowano nam stolik z późniejszą rezerwacją, ale ostatecznie nie skorzystaliśmy, bo jak już człowiek wychodzi zjeść na mieście, to przecież nie ma zamiaru siedzieć z zegarkiem w ręku. 

Wsiedliśmy znów do auta i pojechaliśmy do pizzerii na drugim końcu miasteczka, która przecież jest większa i tam NA PEWNO miejsce będzie, o ile oczywiście nie jest zamknięta z powodu urlopu...

Była. 

- I co teraz? 
- Jedziemy do Palazzuolo?
- Żartujesz? Jak tu nie ma miejsc, to co dopiero Palazzuolo, jest sobota!
- Fakt. No to co powiesz na Colombaię? 
- Jak dla mnie super, tylko ze skromnej pizzy robi się już "ristorante", jesteś pewien? 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

- Światła są, więc chyba otwarte - pocieszał Mario, kiedy Ranger terkotał w górę do najwyżej położonej restauracji w Marradi.
- Oby...

Szybko się jednak okazało, że nasze nadzieje były płonne. Niemal pusty parking nie wróżył nic dobrego i jak się chwilę później przekonaliśmy - drzwi zamknięte były na głucho. 
Ogarnął nas pusty śmiech. 
- Trzeba było brać ten stolik na godzinę w pizzerii, a tak to zaraz się okaże, że zostaniemy z niczym. 
- Ostatecznie mam w domu zamrożoną pizzę - żartował Mario. 

Zaczęliśmy wspominać jak to już kiedyś zdarzyło nam się krążyć od miejsca do miejsca i wtedy chyba sukcesem zakończyliśmy ucztując właśnie w Colombai. Wczoraj jednak nie pozostało nam nic innego jak tylko szukać szczęścia w "il Camino", w nadziei, że w ogóle będzie otwarte i że będą wolne stoliki. 
Było otwarte, były stoliki. Była jagnięcina i domowe sangiovese i nawet "na dobicie" była panna al forno. Rozpusta...

Na dziś natomiast żadne kulinarne szaleństwo nie jest przewidziane, po skromnym, domowym obiedzie mamy zamiar powojażować do miejsca dawno niewidzianego. Do miejsca, którego urodę na blogu opiewałam już tysiąc razy...
Pięknego dnia!  

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

inspiracja

Znów o nietraceniu czasu i inspiracjach

sobota, stycznia 11, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Niebo się wypogodziło, wiatr ustał, ale powietrze zrobiło się rześkie. Może nie tak, żeby chodzić w czapce, ale jednak - umówmy się - ciepło nie jest, do tropików nam daleko. Ot kolejny styczniowy dzień. 

Idąc za ciosem, to znaczy za deklaracjami złożonymi oficjalnie, na piśmie vel na blogu, wpisałam do kalendarza punkt na maj - poważny kilkudniowy punkt i nie zamierzam już przy nim mnożyć żadnych "ale". Słowa o nietraceniu czasu, trafiły na podatny grunt i rozmyślam nad nimi od porannej środowej lekcji. 

Zdarza się, że słyszę od moich Uczennic, Czytelniczek i Czytelników, że w ten czy inny sposób jestem dla nich inspiracją. To bardzo miłe, czuję się w takich sytuacjach wyjątkowo, prawie tak wyjątkowo jak mogła się czuć Demi Moore odbierając Złoty Glob i cieszy mnie, że to moje codzienne stukanie czy nawet przygotowywanie tematów lekcyjnych trafia tak głęboko. 

Muszę jednocześnie przyznać (kolejny raz!), że tak, jak ja inspiruję innych, tak inni inspirują mnie i bardzo jestem za to wdzięczna! To przecież moje Uczennice zainspirowały mnie do wyboru wakacyjnych destynacji 2024 i z serca im za to nie raz dziękowałam, bo uważam, że ważnym jest też mówić ludziom o tym, że są dla nas natchnieniem. Dwie najnowsze inspiracje z ostatnich dni to "przygoda na maj" i właśnie to nietracenie czasu.  
 
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Dzisiejsze nietracenie czasu wyszło mi całkiem dobrze i po pracy zaowocowało aż dwoma trekkingami. Jak szaleć to szaleć. Teraz dobra forma jest mi szczególnie potrzebna i kiedy drugi raz tego samego dnia pokonywałam przewyższenie bez najmniejszej zadyszki czy kropli potu, byłam z siebie naprawdę dumna. 

Jutro mam zamiar dreptać dalej. Zapowiadane śniegi - zamiast u nas - przetoczą się chyba nad południem Włoch. Nam pozostanie tylko arktyczne powietrze, ale za to w pełnym blasku słońca. 

To był bardzo dobry dzień po niekoniecznie łatwym tygodniu. Tylko jeden moment sprawił dziś, że oczy się zaszkliły - moment, kiedy po prawie miesiącu razem znów odprowadziłam Bolońskie Dziecko na stację i patrzyłam za pociągiem tak długo, aż czerwona łuna świateł całkiem zgasła w drugim tunelu.

Pięknego sobotniego wieczoru!



zima

O styczniu w kwiatowej szacie

piątek, stycznia 10, 2025

Zima w Toskanii blog Kasi Nowackiej

Po fiołkach i kwiatach świętego Józefa, do kwiatowej parady dołączają następne - w ogródkach zakwitł zimowy jaśmin i to on tak naprawdę miał być na moich kadrach. Chciałam dla rozświetlenia zimy przypomnieć ten piękny krzew i na pewno zrobię to w następnych dniach. 

Tymczasem zakwitł też inny wyjątkowy krzew o wdzięcznej nazwie calicanto, o którym opowiadałam kilka lat temu i dla przypomnienia jeszcze raz ten fragment zacytuję:

(...) jak się nazywa ten przedziwny krzew, który w środku zimy, bez względu na temperaturę obsypuje się pachnącym, intensywnie kwieciem?

Otóż po włosku to calicanto - po polsku, brzmi zdecydowanie mniej finezyjnie, jak zresztą większość nazw - zimokwiat. Roślina została przywieziona do Europy z Chin. Istnieje wiele jej odmian. Ta zwyczajna w mojej okolicy jest bardzo popularna w przydomowych ogródkach. Kwiaty mają bardzo intensywny zapach, ale co ciekawe tracą go natychmiast po opadnięciu. 

Z rośliną związana jest piękna legenda.
Dawno temu w pewien bardzo zimny zimowy dzień zmęczony i wychłodzony rudzik szukał schronienia wśród drzew. Wszystkie one jednak odmawiały mu gościny. Aż w końcu ulitował się nad nim calicanto, który swoimi gałązkami i resztkami zeschniętych liści postanowił ogrzać wykończoną, zziębniętą ptaszynę. Bóg docenił piękny gest krzewu i postanowił w nagrodę spuścić na niego deszcz gwiazd. Od tamtej pory, kiedy wszystkie inne rośliny są nagie, calicanto w zimowe miesiące obsypuje się pachnącym kwieciem.

Być może to właśnie ta legenda przyczyniła się do tego, że calicanto stał się symbolem czułej opieki.  

Styczeń to właśnie ten miesiąc, kiedy kwitną calicanto i zimowy jaśmin - coraz więcej jednak innych kwiatów, tu i tam, zaskakuje swoim delikatym falstartem...

Zima w Toskanii - blog Kasi Nowackiej Dom z Kamienia

Idąc do Marradi wypatrzyłam w ogródku u sąsiadów zielone, strzeliste kępki - jeśli to zapowiadane zimno nie będzie zbyt upiorne, pewnie niedługo zakwitną też żonkile. Poza tym pierwszymi kwiatami obsypała się wiecznie zielona pervinca maggiore - u nas wszędzie jej pełno, choć chyba nigdy nie widziałam, żeby kwitła tak wcześnie. Nie mam zielonego pojęcia jak nazywa się po polsku. 

Natura przebudza się z krótkiego uśpienia, a to bez wątpienia sprawia, że zima w Toskanii jest milsza dla duszy. Przed nami pierwszy od dawna zwyczajny, najzwyczajniejszy weekend. Nic szczególnego nie będzie się działo, nawet wiele lokali dla oddechu zamknęło się na krótkie ferie, bo chyba wszystkich ten świąteczny, intensywny czas nieco ograbił z sił.   

Życie w Domu z Kamienia toczy się teraz swoim normalnym rytmem. Lekcje, szkoła, zakupy, spacery, pisanie, Mikołaja wieczorne "wycieczki" autem, itd... itp... I tylko wzruszenie ścisnęło mi gardło we wtorkowy ranek, kiedy Mikołaj ruszył po feriach do szkoły, a ja jeszcze raz uświadomiłam sobie, że to prawdopodobnie ostatni już semestr w jego licealnej historii i po cichu, przedwcześnie tęsknię za naszym wspólnym czasem pełnym bliskości. 

Zima w Toskanii - blog Kasi Nowackiej Dom z Kamienia

Kwadraciki pełne słońca chyba trafił szlag, bo pogoda od dwóch dni pozostawia wiele do życzenia. Pocieszam się tylko tym, że nadal jest całkiem ciepło. 
Dobrego weekendu!

zima

Czas Wielkiej Uważności

czwartek, stycznia 09, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Słońce we Florencji zajdzie dziś o 16.57 - to znaczy, że dzień przy pogodnym niebie będzie trwał mniej więcej do 17.30. To światło - przynajmniej dla mnie - jest kluczowe. Nie tyle ciepło, co właśnie światło. W rubryczkach pogodowych na następne dni dominuje słońce. Niby w weekend ma dotrzeć do nas arktyczne powietrze, więc pożegnamy na jakiś czas te cudowne dziesięć stopni w nocy, ale nawet tu, w Toskanii zimno jest przecież świętym prawem stycznia. 

A ten styczeń już prawie odklepał pierwszą dekadę i jak dla mnie może trwać i trwać w nieskończoność. Dopiero niedawno polubiłam "trudne miesiące", kiedy odkryłam, że to właśnie one są najbardziej bogate w czas tylko dla mnie. Nic nie może równać się z czerwcem w kwestii urody, ale to jest zwykle ten moment w roku, kiedy ogarnia mnie amok wysokiego sezonu i mój rollercoaster gna rozpędzony jak wariat.

Nie polubiłam zimy w dosłownym znaczeniu tego słowa, bo zimno niezmiennie mnie "boli", a zimno jest mi już od 10 stopni w dół i nie ma znaczenia, czy jest 5 czy -5 - mnie jest tak samo zimno. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Zimę nauczyłam się doceniać, bo to przede wszystkim czas moich samotnych spacerów. Lekcji mam o tej porze roku bardzo dużo - być może najwięcej w całym roku, bo nawet w soboty już od 7.00 trajkoczę o niezbędności zaimków, ale jednak nic poza lekcjami - przynajmniej teoretycznie - mnie nie rozprasza. Nazwałabym ten czas Czasem Wielkiej Uważności - uważności jeśli chodzi o mnie samą, o moje myśli, o moje plany, marzenia, uważność jeśli chodzi o detale, o naturę, o pisanie. Na przykład takie banalne kwiatki... Tylko zimą pochylam się nad każdym z nich, bo latem rozprasza mnie ich obfitość, a zimą... Zimą mają zupełnie inną wartość.

W środę, po tym jak Mario zbombardował mnie wieścią o pierwszych fiori di San Giuseppe, poszłam ponad moją łąkę Dyzia. Nie chodziło tylko o sfotografowanie kwiatów, ale też, a może przede wszystkim o "porozmyślanie" wśród natury. W czasie jednej z porannych lekcji, na której dalej wałkowałam z niektórymi temat noworocznych postanowień, jedna z Uczennic przypomniała o "niemarnowaniu czasu". Uderzyły mnie te słowa ze szczególną siłą i po nich olśniło mnie, że to, co sobie wpisałam na ten rok jako luźne, niezobowiązujące plany, trzeba przekształcić w plany konkretne, przyprawione motywacją i determinacją. 

Kiedy w zeszłym tygodniu pojawiła się przede mną propozycja wzięcia udziału w "przygodzie", o której - nawiasem mówiąc - od lat marzyłam, zaraz asekuracyjnie odpowiedziałam: "tak, tak, bardzo chętnie, ALE..." I kiedy wczoraj patrzyłam na przewalające się za Castellone chmury, pomyślałam, że to moje ALE jest idiotyczne... Trzeba stanąć na głowie i plan zrealizować, bo kto wie, czy może być jeszcze jakieś potem. 

Pięknego dnia! 

fiori di san giuseppe

Żadna anomalia - czyli spacer w kolorze fuksji

środa, stycznia 08, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
 
Od środowego poranka wrócił mój zwykły, codzienny rytm. Rytm pełen pracy, zajęć, obowiązków, ale też rytm, który bardzo lubię, bo tak naprawdę sama go sobie stworzyłam na miarę. 
Niestety często bywa też tak, że ten rytm jest okraszony górą problemów najróżniejszych i wtedy nie dość, że czasu na pisanie brak, to jeszcze głowa odmawia posłuszeństwa i nijak nie chce współpracować, żeby myśli ubrać w sensowne słowa. Takim właśnie dzień przyplątał się dziś...

Jedyną chwilą wytchnienia był dziś popołudniowy spacer, który dla mnie jest najświętszą świętością. Przy tych wszystkich problemach i kołowrotku zajęć, gdybym odmówiła sobie spaceru, to myślę, że do szaleństwa byłaby już prosta droga.

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Wizja popołudniowego spaceru nabrała intensywnych kolorów tuż po zakończeniu porannych lekcji, kiedy na telefonie wyświetliła się wiadomość od Mario. Tak naprawdę był to kilkudziesięciosekundowy filmik, na którym migały łebki kwiatów San Giuseppe w kolorze soczystej fuksji, a w tle dźwięczał śmiech Mario i słowa triumfu, że oto choć raz on wyścig w poszukiwaniu kwiatów wygrał.

Zaraz nagrałam mu w odpowiedzi wiadomość głosową odgrażając się, że to niepodobieństwo, oszustwo i bezczelność, co Mario - jeszcze bardziej uradowany - skwitował jako "bardzo miłe i zabawne". Wygląda na to, że mój włoski przez te lata nasiąknął toskańskim humorem i arogancją. 

Obejrzałam filmik jeszcze kilka razy i postanowiłam, że po obiedzie ruszam do mojego miejsca "pewniaka", bo jeśli fiori di San Giuseppe już są, to tam być po prostu muszą. 
I co? 
I były! 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Głupia rzecz, drobiazg, banał, nic wielkiego, żadne halo, ale ja miałam z nich taką radość, że słów brak. Zwłaszcza w tak trudnym dniu jak dziś. Rzecz jasna zaraz podzieliłam się moim znaleziskiem z Mario, który szczerze się ucieszył. W kwestii kwiatów jest to pierwsza osoba, z którą dzielę się takimi sensacjami i pewnie jedyna, która w pełni zrozumie wywołaną nimi euforię.

Z góry uprzedzam, że nie jest to żadna anomalia. Już nie raz zdarzało się, że te kwiaty, które są dla mnie kwintesencją wczesnej toskańskiej wiosny kwitły już w styczniu. Nie oznacza to oczywiście, że zima się skończyła - od niedzieli straszą mrozem. Tak czy inaczej na pewno taki widok o tej porze roku dodaje otuchy i jeśli pogoda nie zafunduje nam żadnych wyskoków, to za miesiąc będą już kwitnąć mimozy, prymulki i być może pierwsze migdałowce. 

Mam nadzieję, że to przebudzanie się natury pozwoli zachować równowagę i ocali od szaleństwa. 

Dobrej nocy!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Bolonia

Bolonia - spacer w blasku przymglonych świateł i Modernissimo

wtorek, stycznia 07, 2025

Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej

"Chciałbym poprosić cię o pocałunek w Paryżu, w Berlinie o średnie piwo i w Bolonii, żeby pozostać" - tak było napisane na jednym ze stickerów przyklejonych na murze niedaleko Piazza Maggiore. Spodobały mi się te słowa, choć sama oczywiście bym się pod nimi nie podpisała. Jeśli miałabym gdzieś zostać, wymyśliłabym inne miasta - Florencja, Livorno, Neapol...  Bolonia nie jest ani trochę moja, choć oczywiście pięknym i ciekawym miastem jest. Moje Dziecko bardzo ją sobie chwali. 
 
Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej

W wieczór Epifanii, po tym jak odwieźliśmy pół samochodu poświątecznych klamotów do studenckiego lokum, zatrzymaliśmy się w centrum stolicy Emilii Romanii na krótki spacer. 

Świąteczne światła rozpływały się w nizinnej, zimowej mgle, która zacierała kontury budynków. Na via Ugo Bassi grupa muzyków przygrywała na ludowych instrumentach, Torre degli Asinelli co kilka minut zmieniała kolory, obok katedry sklepikarze powoli demontowali swoje stragany na Mercatino di Natale, a ostatni spacerowicze kłębili się przed sklepami korzystając z wyprzedaży. Lokale przy Via Pescherie Vecchie powoli się zapełniały... 

Mogłabym tak sobie dreptać bez końca, fotografować, szukać detali, ukrytych poezji, zachwycać się mgłą, ale czułam już na plecach oddech zwykłego pracowitego dnia, z upiornym dzwonieniem budzika. Aż mnie w dołku ścisnęło z żalu, że to już koniec "laby". Nawet jeśli w tych dniach pracowałam, to jednak była to praca na pół gwizdka i przede wszystkim Mikołaj miał ferie, więc nie musiałam zrywać się na nogi czarną nocą - czarną nocą mogłam sobie na przykład spokojnie pisać.

Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej
Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej
Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej
Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej

Korzystając z bolońskich migawek, chciałam polecić pewne bardzo interesujące miejsce, które dostało "nowe życie" jesienią 2023 roku. Mowa o kinie Modernissimo - choć w tym przypadku słowo "kino" wydaje mi się krzywdzącym niedopowiedzeniem. Jest to bowiem eleganckie miejsce z blisko stuletnią historią, w którym prawdziwi miłośnicy kina będą się czuć jak w raju. 

Ta stylowa sala kinowa znajdująca się pomiędzy Piazza Re Enzo i via Rizzoli powstała na początku XX wieku pierwotnie jako teatr w podziemiu Palazzo Ronzani. W 1915 roku została przekształcona na salę kinową i działała do 2007 roku pod nazwą Cinema Arcobaleno.  

Kilka lat temu narodził się projekt, żeby tchnąć w to legendarne miejsce nowe życie - tak jak zrobiono we Florencji z Odeonem i w listopadzie 2023 nastąpiło uroczyste otwarcie kina pod nową nazwą - Modernissimo (tł. tbardzo nowoczesne). Pomysłodawcą tej nazwy był sam Martin Scorsese, który odwiedził Bolonię kilka miesięcy wcześniej i sam zachwycił się tym miejscem. 

W repertuarze zamiast popularnej sieczki filmy niszowe i ambitne, kino włoskie i światowe, a poza tym często pojawiają się specjalni goście - w zeszłym roku pierwsze dni otwarcia kina uświetnili swoją obecnością między innymi Wes Anderson, Jeff Goldblum i Giuseppe Tornatore. 

Poza samymi projekcjami filmowymi warto zajrzeć tu również na wystawy i do biblioteki, która będzie prawdziwą skarbnicą dla wielbicieli kina. 

Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej
Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej
Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej
Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej
Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej

I tak oto mamy siódmy dzień stycznia. Praca wystartowała z kopyta i nie będę marudzić, że trudno znów wdrożyć się w zwykły rytm, bo pewnie nie ja jedna mam "ból poranka". Poza tym jak przecież ten mój codzienny rytm uwielbiam. Najgorsze jest tylko to, że w nocy odwiedził mnie dawno niewidziany gość... Ciekawe czy ktoś zgadnie. 

Pięknego wtorku!   

Bolonia zimą, Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej