Na chwilę znów "o niczym"

czwartek, marca 10, 2022

Dom z Kamienia, blog o życiu we Włoszech

Na chwilę muszę złapać oddech od opowieści "o czymś". Dla równowagi dziś kilka słów "o niczym"...
Wiosna jakby się cofnęła i nie wiadomo co się z nią stało. Zupełnie jak ktoś, kto wyszedł na pięć minut po papierosy i przepadł. Niby w ciągu dnia jest ciepło - wczoraj na słońcu było bardzo przyjemnie, ale ranki jednak wciąż budzą się w tej samej kolorystyce, co ręce młynarza. 

Kwiaty wielkiej magnolii przed marradyjskim supermarketem zbrązowiały. Nie zdążyły się nawet w pełni rozwinąć, kiedy chwycił mróz. Jakimś cudem bronią się dzikie śliwy, fiołki, mimozy...

Wczoraj postanowiłam pójść do mojej Świątyni Dumania, ale kilometr przez celem przekalkulowałam, że znów dojdę, pocałuję pień cyprysa, odwrócę się na pięcie i sprintem będę wracać. Co to zatem za dumanie? Rozłożyłam się więc wcześniej na jednej z półek skalnych. Na nasłonecznionym zboczu było tak przyjemnie, że nie chciało się iść dalej. Ptaki świergotały jak oszalałe, niebo raziło lazurem, a ja postanowiłam, że właśnie tu odpocznę. Zdjęłam kurtkę, zrobiłam sobie z niej legowisko i wyciągnęłam się znów jak Dyzio Marzyciel, z twarzą w stronę słońca. 

Starałam się odegnać złe myśli, które gromadzą się nad głową jak gradowe chmury. Mam nadzieję, że ciepły wiosenny wiatr choć część z nich rozwieje. Coraz bardziej martwi praca... Bardzo martwi. Trzeba znów pomyśleć nad jakimiś zmianami. O ile liczenie baranów pomaga w bezsenne noce, o tyle kalkulacja rachunków i przepracowanych godzin, skutecznie ten sen przepędza...

Ale trzeba myśleć o dobrych rzeczach, mimo wszystko. 

Tomek jedzie do tego Neapolu i tylko trzymam kciuki, żeby rzeczywiście nic się nie wydarzyło, bo widać jak bardzo wizja klasowej wycieczki po dwóch latach posuchy go cieszy. W ogóle w szkole się ożywiło, bo poza długą wycieczką są też w planie dwie krótkie, w tym nawet wypad do teatru w Rimini! 

Ku utrapieniu Mikołaja - w kwestii jego klasowych wycieczek nic jeszcze nie zostało postanowione. Mikołaj natomiast w ramach "zajęć sportowych" przekopał ogródek, a Mario miał przygotować sadzonki z własnych nasion - dynie i żółte pomidory. Zobaczymy co nam z tych eksperymentów wyjdzie.

Ja intensywnie pracuję nad trzecią książką. Podpisany kontrakt w końcu powędrował do wydawnictwa, a ja zapełniam puste strony nowymi opowieściami i radość mam z tego wielką, bo to jest mój ulubiony moment pracy nad książką. Pewnie światu teraz nowe książki do szczęścia nie są potrzebne, ale pisanie jest potrzebne mi samej. 

A teraz - skoro część lekcji i tak się odwołała, zrobię dobrze swojej głowie i na chwilę zmienię krajobraz. Jutro dalej będę bajać o tym co w minionych dniach widziałam - o śladach sprzed wieków, o tym co pod Duomo, o Ottone Rosai i kto wie o czym jeszcze... 






Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Niech czarne chmury przepędzi wiosenny ciepły wiatr.
    A wydawać by się mogło ze skoro druga książka w księgarniach, i trzecia na horyzoncie
    i warsztaty z Renią to, że w kwestii pracy i finansów się układa...
    A sukienka przepiękna... pozdrawiam niech się poukłada. Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawanie ksiazek w Polsce to naprawdę bardziej sztuka dla sztuki... a jesli dolozymy jeszcze teraz zabawę w przewalutowanie na euro to niestety płakać sie chce.
      Pozdrawiam bardzo wiosennie

      Usuń
  2. Książki , własnie szczególnie teraz są bardzo potrzebne . Żeby nie zwariowac do końca . Żeby przypominały ,że jednak jest jeszcze piękno na świecie . I ,żeby nie pozwolono tego piękna zburzyc. Ech... marysia

    OdpowiedzUsuń