Kryzys, równowaga i zapracowanie

wtorek, lutego 08, 2022


W weekend ma wrócić do nas zima. Niby tylko na chwilę, ale szlag by to trafił! 
A może nie będzie tak źle? 
Wiosna zaczęła nabierać rozpędu i takie nawroty teraz będą bolały coraz bardziej. Oby było ich jak najmniej. 

Tymczasem ja znów walczę ze zmęczeniem i znów włącza mi się samotnik. Te - w porywach - dwie godziny w ciągu dnia, kiedy mam czas dla siebie, to tyle co nic. Za mało, żeby się zregenerować, a żeby poluzować teraz z pracą, to zupełnie nieodpowiedni moment. Chłopców certyfikaty językowe, za chwilę Tomka prawo jazdy, te wszystkie medyczne przygody, których końca jeszcze nie widać, odnowienie paszportu, które też ceną zwaliło mnie z nóg. Budżet domowy na starcie nowego roku bardzo zapłakał. Oj bardzo... Trzeba to teraz wszystko odrobić. 

Kończę lekcje najczęściej w południe, więc mam pół godziny do zamknięcia sklepów. Świńskim truchtem lecę do Marradi po zakupy, potem świńskim truchtem wracam, bo zaraz chłopcy wracają ze szkoły i obiad trzeba przyszykować. Jasne mogłabym gotować na trzy dni, ale my jednak podniebienia mamy rozpieszczone i lubimy zmiany i codziennie ochota jest na coś innego. Zdarza mi się oczywiście gar zupy ugotować, ale co świeże, to jednak świeże. Wydaję obiad, potowarzyszę chłopcom przy stole, posłucham ich opowieści, nacieszę się nimi i zaraz wskakuję w buty i wychodzę...
 
Maszeruję przed siebie, telefon wyciszam, bo jakikolwiek dźwięk działa na mnie jak płachta na byka. Idę i idę, to nad kwiatkiem się pochylę, to na góry zapatrzę, to westchnę do słońca, to coś tam w głowie "napiszę", to się jakiś pomysł w zwojach mózgowych zakręci i zaraz wracam, bo często o 16.00 już startują lekcje popołudniowe. Od lekcji odrywam się codziennie o 19.00 i zaraz fru do kuchni, bo kolacja, a wiadomo - u nas kolacja po włosku, więc znów nic nie może być byle jak. 

Po kolacji padam, jakby mi ktoś wtyczkę wyciągnął. Nie odpisuję na wiadomości, nie piszę, nie myślę, nie jestem, nie mam siły na nic. O 21.00 śpię jak zabita... 

A w tym wszystkim trzeba znaleźć czas na pisanie, bo inaczej nie ma życia. Nie da się tak porostu NIE pisać. Co by się wtedy z myślami stało? To by znaczyło wziąć i myśli pogrzebać! Opowieść musi się pisać dalej, bo dla mnie samej to jest przecież jak olej napędowy. 

Przymarudziło mi się ciemnym świtem, więc proszę o tolerancję. Ja też jestem człowiekiem. Też bywam zmęczona. Też mi się wyczerpują czasem pokłady optymizmu. Nie na długo, tylko na chwilę, ale równowaga widać we wszystkim musi być zachowana. 

RÓWNOWAGA to po włosku EQUILIBRIO

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze

  1. Przytulam wirtualnie - oby gorszy nastrój szybko minął i znów zaświeciło dla Ciebie słonko :)

    OdpowiedzUsuń