Wybuch wozu, tradycje, nowe kwiaty i mistrzyni ogarnięcia!

poniedziałek, kwietnia 05, 2021


To była bardzo dobra niedziela... 
Niedziela bez muszenia, bez pośpiechu, bez spięcia, bez naginania się. Niedziela z dobrymi smakami i kilometrami spaceru. Niedziela z lekturą, z kawą, z winem, z dobrym ciastem. Niedziela z długą gimnastyką i lenistwem. Niedziela z produktywnym porankiem, którego owocem było wiele smaków na cały dzień. 
To była naprawdę dobra niedziela... 

Kiedyś byłam pewna, że kiedy już wyprowadzę się do Włoch, to na święta zawsze będę wracać do Polski. Po raz pierwszy odszczekałam to w 2015 roku, kiedy sami spędziliśmy tu Wielkanoc i kiedy zaprzyjaźniłam się z włoskimi tradycjami. To nie jest oczywiście tak, że polskie tradycje mam w nosie. Ale też faktem jest, że wiele z nich mnie męczy i tak oto, kiedy jesteśmy sami we troje możemy bez wyrzutów sumienia kultywować tylko te, które rzeczywiście lubimy - to dotyczy wszystkich świąt. 

O śniadaniu już pisałam wczoraj i bardzo spodobało mi się określenie mojej Czytelniczki też żyjącej na włoskiej ziemi - "śniadanie świąteczne mamy jako antipasto do obiadu". I rzeczywiście tak było i u nas! 
Drugą tradycją, której nie lubię - wolałabym powiedzieć dosadniej - jest lany poniedziałek. Nie raz zostałam w dawnych czasach zlana wiadrami wody na poważnie i nic zabawnego w tym nie było. Żadnego lania  się w Domu z Kamienia nie ma i nie będzie i w ogóle tutaj zwyczaj ten na całe szczęście nie istnieje. 

W ramach kultywowania lokalnych tradycji ze wzruszeniem obejrzałam wczoraj transmisję z Lo scoppio del carro. Po tym jak w zeszłym roku uroczystość się nie odbyła, w tym roku władze miasta powiedziały, że pandemia pandemią, ale tak dłużej być nie może - nie ma florenckiej Wielkanocy bez wybuchającego wozu. Oczywiście w tym roku bez publiczności, ale kto chciał transmisję na żywo mógł obejrzeć tutaj: 


Jest to cały przekaz zarejestrowany wczoraj jeśli ktoś chciałby posłuchać - po włosku oczywiście - o tej pięknej tradycji. Samo "odpalenie" przez biskupa gołębicy zaczyna się od 2.09 - po dwóch godzinach i dziewięciu minutach.
"Odpalona" gołębica leci po lince do wozu, jej zderzenie z nim odpala fajerwerki, po czym gołębica znów powinna wrócić do ołtarza. Jeśli jej lot jest rzeczywiście kompletny tam i z powrotem, a wóz odpali na sobie cały materiał wybuchowy, przyjmuje się to jako dobrą wróżbę dla miasta i dla płodów rolnych. Wczorajszy lot colomby był bezbłędny - perfetto - jak określili komentatorzy i jak dla mnie bardzo wzruszający. Niech to będzie dobra wróżba dla nas wszystkich.

Wybuchający wóz, który florentyńczycy nazywają Brindellone - jak widać na nagraniu - jest pokaźnych rozmiarów. Od niego też wzięło się określenie osoby bardzo wysokiej, "kolumbryny", postawnej. 
Tradycja carro scoppiante to jedna z najstarszych florenckich tradycji, jej korzenie sięgają pierwszych wypraw krzyżowych...


Po wzruszeniach florenckich przyszedł czas na przekąski i zacny obiad. Pojedliśmy, odsapnęliśmy i zaraz, by nie gnić przy stole, kto chciał to podreptał na spacer. 
Niebo było słoneczne, choć temperatury wcale nie rozpieszczały. Nasze kwietniowe lato zwinęło niestety na jakiś czas walizki. Tak czy inaczej było pięknie, a ja znów uczyłam się nazw nowych kwiatów. Przy drodze do Campigno kwitnie pięknie litospermo.... Znalazłam, że po polsku to nawrot czerwono błękitny i że jest już praktycznie na wyginięciu. Tym bardziej więc cieszy jego widok ot tak skromnie, niemal w rowie! 


I jeszcze na deser pochwalę się jaka to jestem przytomna... 
Zastała nas Wielkanoc bez jednego nawet słoika dobrego majonezu - wiadomo jeśli majonez to tylko napoleoński albo kielecki. Został jeden słoik czosnkowego. Nie zarejestrowałam też na czas, że barszcz biały lub żurek też się skończyły. Za późno było prosić o wysłanie. No nic... Chłopcy tylko wzruszyli ramionami - bez barszczu też można dobrze zjeść. 
Kiedy wczoraj rano poszłam do cantiny w poszukiwaniu wiosennego obrusu na świąteczny stół, zanurkowałam w stos przeprowadzkowych jeszcze pudeł i znalazłam jedno z podpisem: przetwory. 

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu we Włoszech

Czego to w pudle nie było! I majonez i barszcz i nawet jeszcze kilka moich przecierów pomidorowych. Medal za ogarnięcie sama sobie wieszam na piersi! 
Dobrej Pasquetty
Pasquetta to potocznie poniedziałek wielkanocny. 

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu we Włoszech
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu we Włoszech
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu we Włoszech

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Pewnie Cię to Kasiu ucieszy, że tradycja lania wodą w Polsce zanika, co ja mówię, ona zanikła - nie ma lania wiadrami na ulicach od dobrych 10 lat. To już nie jest problem. Może w domach ktoś tam jeszcze się polewa, ale żeby jakieś bandy dzieciarni latały to nie. Oczywiście teraz nie ma zajęć w szkole, ale kiedy moim uczniom opowiadam jak to przed laty w tygodniu przedświątecznym korytarze szkolne spływały wodą, to słuchają zdziwieni i mówią, ale jak to ? Naprawdę? Naprawdę. Ich już to nie bawi, tradycja zanika i sądzę że za trochę będą to opowieści typu - a w lany poniedziałek to babcia i dziadek... No ale tak to jest gdy nie kultywuje się własnych tradycji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama tradycje rozne bardzo lubie, ale z wiekiem zaczelam kultyowac tylko te ktore lubie naprawde.
      Co do dyngusa, to nie taknze sie ciesze. Jestem w mniejszosci, duzo osob polewanie lubi i szkoda, ze dla nich jakas tradycja zanika. Ja mam z tym dniem dwa wstretne wspomnienia i nic mnie do takiego polewania nie przekona:)

      Usuń
  2. Tradycje się zmieniają, giną, pojawiają się nowe, i tak powinno być. Burzy się coś we mnie, kiedy pewne rzeczy, co do których są dziś wątpliwości etyczne, usprawiedliwia się tradycją, jak np. polowania. Polujesz bo lubisz, bo potrzebujesz adrenaliny, bo kręci cię to, z nudów, dla zabawy (bo przecież nie z głodu) - ok, ale nie zgadzam się z powoływaniem się na tradycje. Równie dobrze można by dziś kultywować niewolnictwo albo przywrócić pas cnoty.
    Scoppio del Carro to bardzo widowiskowa, swietnie tradycja. Widziałam na żywo dwa razy, nie do zapomnienia! Ciekawa jest tez historia/legenda krzemieni, z których krzesany jest ogień i miejsce ich przechowywania.
    😊🌞🌷

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda, kiedys ja opowiem. Czesc opowiadaja komentatorzy na video.

      Usuń
    2. Ja carro na zywo ogladalam w 2015 roku.

      Usuń