O Adamie i Ewie, o Achillesie, o słowie pisanym lepiej lub gorzej plus garść informacji pandemicznych.

piątek, grudnia 04, 2020


 - I taką ma szyję! - Mikołaj wygłaszał bezlitośnie druzgocącą krytykę.
- Nie wszyscy są idealni. Tak nie można. Jeśli ty masz śliczną szyję to nie znaczy, że każdy taką ma.
- Ja mam taką szczuplutką - wyciągnął się w górę jak łabędź. 
- Ty masz taką tłuściutką - powiedział starszy brat.
- A ty chudą i masz taką skórę jak żółw. 
- Tomek ma taką, ty taką, obydwie ładne.
- Ale ja mam rzeczywiście taką długą i chudą, trochę jak żółw - przyznał Tomek. 
- Pokaż!
...
- Może trochę... Ale ładna, tak czy inaczej. Lubię długie szyje.
- A Tomek ma takie coś, a ja nie mam - Mikołaj wskazującym palcem dotknął centralnego punktu szyi brata.
- To tak zwane jabłko Adama. 
- A dlaczego tak się nazywa?
- Szczere mówiąc to nie mam pojęcia.
- Adam zjadł jabłko i mu stanęło w gardle - wydedukował sobie na głos Mikołaj i zaraz się zamyślił dotykając jednocześnie szyi - ale dlaczego ja nie mam? Może ja jestem Ewa?

***
...
- Matka oczywiście wie jak się kończy Iliada?
- Oczywiście, że Matka nie pamięta... - dopowiadam skruszona pod miażdżącym spojrzeniem Mikołaja.
- No jak nie wie?
- Nie wie. Ja nie miałam tak fajnie prowadzonych lekcji, żebym w wieku czterdziestu kilku lat pamiętała antyczną literaturę i co ważniejsze, żebym ją kiedykolwiek polubiła. Niestety... 
- Kończy się dwoma pogrzebami. To było tak, że zabili najlepszego i w sumie jedynego prawdziwego przyjaciela Achillesa - Patroclo. Zabił go taki typek wredny, nazywał się Ettore, bo się pomylił, myślał, że to Achille, a tymczasem zabił jego przyjaciela i Achilles postanowił się zemścić i też go zabił. 
- Wiesz co? Ty powinieneś dzieciom korepetycji udzielać! 
- W życiu!!! Ale dlaczego?
- Bo nawet antyczny epos potrafisz tym swoim paplaniem przełożyć na swojski język. Tak łatwiej jest wszystko rozumieć. 
- Jak kiedyś tak prof C. coś opowiedziałem, to za styl obniżyła mi ocenę o dwie w dół. 
- W szkole to co innego. 
...
- A prof B. to mnie bardzo lubił. 
- Twój ulubiony prawda?
- Jeden z ulubionych. Ja byłem jak jego ten... no ten.. z Władcy Pierścieni u Theodena...
- Gadzi Język? Czy jak mu tam.
- Właśnie! Ja mu na przykład mówiłem, prof to jest bez sensu ten argomento, to nam się w ogóle w życiu nie przyda i prof mnie słuchał, nawet przyznawał rację i wcale tego potem nie przerabialiśmy!! 

***
- A matka zna inwokację?
- Już chyba całej nie pamiętam. "Litwo..."
- Świetne! - Mikołaj dodaje od siebie kilka wersów, ale jakoś mylą mu się słowa z popularną modlitwą. Wszystko zlało mu się w jedno. Potok słów, których nawet ja nie rozumiem. Potok słów i tyle.
- Ja do tej pory nie wiem co to jest świerzop i co to jest ta dzięcielina! - zatrzymuję się z recytacją.
- To niech sobie matka na Googlu sprawdzi. 

Pozwólcie, że do czegoś się przyznam. To będzie szczere wyznanie. Nigdy tego na głos przed publiką nie wyznałam. Prześlizgnęłam się z legendarnym sukcesem z języka polskiego na koniec podstawówki, dostałam się do dobrego liceum, zdałam z polskiego maturę na piątkę z plusem, dostałam się na polonistykę UW i nigdy z premedytacją i z pełną świadomością Pana Tadeusza nie zmęczyłam. No nie i już! I teraz raczej mi to nie grozi. 
Nie bijcie, nie gańcie! Na świecie jest tyle wspaniałej literatury. 

A w kwestii słowa pisanego...
- Tomeczku weź kartkę i pisz listę zakupów. 
Napisał:
 

- Niech Matka zobaczy jak on bazgrze! - oburzył się Mikołaj. - Jak tak można pisać? Kto to rozczyta?
- Ty serio tak piszesz? - upewniłam się.
- Tu jest ładnie napisane. Normalnie jak robię notatki to wygląda to trochę inaczej.
Wziął Tomek listę i po lewej stronie dopisał wersję codzienną, tak jak sporządza notatki. Na to Mikołaj oburzył się jeszcze bardziej, "wyzwał" brata od lekarzy i sam przepisał wszystko najpierw "normalnym swoim" pismem, a potem obok drukowanym na modłę włoską (według niego). 
Listy zakupów są u nas zazwyczaj w dwóch językach, a kiedy sporządza je Mikołaj nawet w czterech.
W poniższej liście jest pewna zmyłka. Ciekawe czy moi uczniowie rozszyfrują. Niewinne słowo zapisane po polsku wcale nie jest tym czym miało być. Tomek zrobił nietrafioną kalkę z języka włoskiego. Odgadniecie? Uprzedzam, że wcale nie chodzi o pastę.


Muszę już pędzić do lekcji, ale jeszcze w telegraficznym skrócie dodam, że: 
Spotkanie w gminie poszło dobrze, po raz pierwszy zostałam do opasłych rejestrów gminy wpisana, choć na dokończenie całej procedury trzeba poczekać pewnie kilka tygodni, bo są jeszcze formalności, których muszę dopełnić. Mam nadzieję, że nic już na przeszkodzie nie stanie i rzeczywiście bożonarodzeniowy cud stanie się faktem. 
Po drugie wczoraj wydany został nowy dekret. Na okres świąt jesteśmy uwięzieni rygorystycznie we własnych gminach, z godziną policyjną. Do 6 stycznia włącznie zamknięte są wyciągi narciarskie - o to mnie ostatnio pytaliście. Potem powinny już działać. Dzieciaki licealne od 7 stycznia wracają do szkoły. A zatem jeśli myślicie o podróży do Włoch to raczej od drugiego tygodnia stycznia. Mam nadzieję, że nic nowego nie wyskoczy!

Dobrego dnia!

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

7 komentarze

  1. Nie znam włoskiego, ale zgaduję drogą eliminacji: farina? Kasia praska

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyzby chodzilo o zarowki zamiast lampek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak!!!!!! Lampadina to oczywiście może być lampka, ale też jest to żarówka. I Tomkowi właśnie o żarówki chodziło:))) Complimenti!!!

      Usuń
  3. Grazie mille:) Pozdrowienia dla Twoich chlopakow!

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, a ja kocham "Pana Tadeusza" Pozdrawiam. Hanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Żeby ocieplić mój wizerunek powiem, że kocham "Chłopów":)))

      Usuń