Żona hetera, cudowny fresk i smutne kamienie - Florencji sekretów ciąg dalszy

poniedziałek, sierpnia 17, 2020


Pierwsze kroki w niedzielny upalny poranek skierowałyśmy na Santissima Annunziata
M. we Florencji już była i to nie raz, więc potraktowałam ten spacer jak wyzwanie. Chciałam koniecznie zaskoczyć ją czymś, czego nie znała. 
Ucieszyłam, się kiedy przyznała, że na piazza Santissima Annunziata nie była i natychmiast zasypałam ją opowieściami o otwartym oknie, o pszczołach, po drodze jeszcze o zamurowanym oknie, o samej bazylice, o Stwoszu i o cudownym obrazie. Sama też tym razem miałam tutaj kilka drobiazgów do sfotografowania i dziś pokażę Wam dwa z nich. 


Do bazyliki wchodzi się przez Chiostro dei Voti, który udekorowany jest przepięknie freskami. Kilka z nich jest autorstwa Andrea del Sarto. 
O Andrea del Sarto opowiadałam więcej przy okazji podziwiania jego Cenacolo, które to jest według mnie najpiękniejszym ze wszystkich Cenacoli Florencji. Sam Vasari napisał o malarzu, że był artystą "senza errori" (tł. dosł.: bez błędów), że był artystą doskonałym. 

Jeden z fresków na dziedzińcu Santissima Annunziata przedstawia Narodziny Dziewicy. I może w samym fresku nie ma nic, co szczególnie wyróżnia go od innych wspaniałych dzieł artysty, to jednak warto przyjrzeć mu się bliżej... 

Otóż kobieta na pierwszym planie, ubrana w czerwoną suknię to żona malarza - Lucrezia del Fede. Dziś powiedzielibyśmy o Lukrecji, że była żoną toksyczną, natomiast Vasari napisał o niej, że była zrzędzącą jędzą i wredotą. Wcześniej owdowiała wyszła ponownie za mąż właśnie za Andrea del Sarto tylko dlatego, by nie być samą, natomiast miłości czy szacunku dla swojego męża nie miała zdaje się ani grama, w przeciwieństwie do niego samego, który zakochany był w Lukrecji do szaleństwa. Jego miłość do żony odbiła się na wielu dziełach, twarz Lukrecji pojawia się bowiem na wielu innych freskach. 

Kobieta od początku trwania małżeństwa miała na malarza destrukcyjny wpływ. Po serii wysłanych przez nią listów, w których nie brakowało różnych insynuacji oraz subtelnego podsycania zazdrości, Andrea zdecydował się porzucić paryski dwór, na którym wtedy pracował będąc przy tym sowicie wynagradzanym. Powrócił do Florencji, popadając tym samym w niełaskę Francesco I. 

Finał tego  smutnego małżeństwa jest jeszcze smutniejszy niż jego trwanie. Andrea del Sarto zachorował, a żona z obawy, by się nie zarazić, natychmiast odeszła i tak artysta zmarł w samotności. 
Moja opowieść jest oczywiście bardzo skrócona, bo żaden ze mnie naukowiec i historyk sztuki, ale warto wiedzieć, że nad relacjami malarza i jego żony pochylił się nie tylko Vasarii, ale też różni psychologowie. 


W Santissima Annunziata znajduje się też "cudowny" fresk, o którym wspomniałam w moich Sekretach. Legenda mówi, że Fra Bartolomeo, który jest jego autorem zasnął znużony, kiedy do ukończenia dzieła brakowało mu tylko twarzy Madonny. Chciał, by była ona piękniejsza niż twarz anioła, ale bał się, że nie podoła wyzwaniu. Kiedy obudził się z drzemki, twarz Madonny była już domalowana. Mówi się, że sprawiły to anielskie dłonie, a sam fresk zyskał miano "cudownego". 
Dziś trudno go podziwiać, bo kaplica Santissima Annunziata jest poddawana renowacji i osłonięta maskującymi materiałami. Na chwilkę tylko wsunęłam Nikona pod płachty, żeby uchwycił co nieco. 


Zrobiło się całkiem późno i pewnie powinnam już kończyć, ale nim powiem: "Dobrego popołudnia", jeszcze jedna rzecz:
Pietre d'inciampo
Dowiedziałam się o ich istnieniu kilka dni temu. Znajdziecie je nie tylko we Florencji, ale też w Kolonii, Berlinie, a nawet w Polsce we Wrocławiu i Słubicach. 
Są to kamienie wkomponowane w chodnik (co też przez niektórych było źle komentowane) upamiętniające ofiary nazizmu. Na tabliczkach wypisane są nazwiska, data urodzin i śmierci oraz krótka notka o losie danej osoby. Dla mnie było to niezwykle poruszające, zwłaszcza na tle tego co dzieje się ostatnio w Polsce. Ofiary nazizmu to nie tylko Żydzi, ale też homoseksualiści, wyznawcy innych religii, Romowie, czy ludzie niepełnosprawni. 

Sfotografowane przeze mnie pietre d'inciampo znajdują się na via del Proconsolo. Ale znajdziecie je też w innych częściach miasta. 


Miałam na dziś jeszcze dwie ciekawostki, ale zrobiło się tak późno, że aż wstyd. Cierpliwości! Jutro przecież też jest dzień, jutro przecież też tu będziecie, prawda? 
Dobrego poniedziałkowego popołudnia! 

Ps. I taki żarcik. Zgadnijcie  - gdzie jutro mnie poniesie?

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Do Rio De Janeiro , jak zawsze Kasiu ���� Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miały być ������ śmieszki a ukazały się znaki zapytania ..

      Usuń
    2. Dokładnie:) Jak Ty mnie znasz:) Gdzie indziej miałabym jechać jeśli nie do Rio:))))) Uściski!!

      Usuń
  2. Pięknie to wszystko opisujesz, czyta się jak opowieść i potrafisz zainteresować prawdziwego laika w temacie sztuki, zabytków i kultury włoskiej. Jutro tutaj też będę. I pojutrze nawet ;) Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń