Narodzić się na nowo, czyli moje pierwsze siedem toskańskich lat

sobota, sierpnia 29, 2020


Non ha senso aspettare il momento giusto, perché non arriva mai. Quel momento non esiste. (Na ma sensu czekać na odpowiedni moment, dlatego że nigdy nie nadejdzie. Ten moment nie istnieje). 

Tak zaczęłam mój wpis 28 sierpnia 2013 roku, a tak zakończyłam: 

Czy jest dobry czas na zmiany? Zawsze coś będzie stało na przeszkodzie. Zawsze znajdziemy sobie usprawiedliwienie, że nie teraz, że nie dziś, że kiedy indziej. Aż w końcu  obudzimy się pewnego dnia i zrozumiemy, że życie upłynęło nam na wiecznym odsuwaniu marzeń „na potem”... 

Na drugi dzień po tym wpisie - czyli dziś mija dokładnie siedem lat - pojawił się TEN POST

Mimo wielu trudności, które pojawiły się po drodze, nadal czytam te słowa ze wzruszeniem i nadal też, a nawet jeszcze bardziej niż kiedyś, jestem przekonana, że była to najlepsza decyzja w całym moim życiu (nie licząc oczywiście decyzji o zostaniu mamą). Czasem zastanawiam się co by było, co by się ze mną stało, gdyby kiedyś zabrakło mi odwagi. Gdzie bym dziś była? I nie tylko geografię mam tu na myśli... 

Ta decyzja zmieniła całe moje życie i zmieniła przede wszystkim mnie samą. Albo jeszcze inaczej - nie zmieniła mnie, tylko pozwoliła mi się odnaleźć czy też narodzić na nowo. Tak! Zupełnie jakbym narodziła się na nowo!  
Dziś mam w sobie pewność, przekonanie, że żyję w moim miejscu, że robię to, co powinnam robić, że jeszcze wiele do zrobienia, że mam mnóstwo planów i pomysłów, bo to życie choć bardzo skromne i często wyboiste, niezmiennie mnie inspiruje i upaja. 


Na pewno większość z Was wie o akcji, którą zorganizowała Małgosia, a ponieważ pojawiło się przy tym tyle dobrego - chcę Wam podziękować, ale też odrobinka złego, więc pragnę to i owo sprostować.
Po pierwsze wszystkim tym, którzy przyłączyli się do akcji z serca dziękuję. Zdaję sobie sprawę, że dziękuję jest ot tylko słowem, ale sercem całym jestem przekonana, że dobro wraca, więc niech i do Was wróci ze zdwojoną siłą. 

Oczywiście to wszystko to nie jest takie proste...
Mimo trudnej obecnie sytuacji, nie jest mi łatwo przyjąć pomoc. Wbrew temu co piszą "życzliwi inaczej", jest to dla mnie bardzo, bardzo krępujące i gdyby o mnie samą chodziło, nigdy bym się na to nie zgodziła, ale są też chłopcy i jestem wdzięczna, że dzięki Wam poprawi się w ich życiu to i owo. Oni też bardzo Wam dziękują. 

Dlaczego taka sytuacja?

Znów wbrew temu, co myślą inni - nie jestem pasożytem, nie "doję" innych. Oby ci, którzy uraczyli złym słowem, sami nigdy z pomocy innych nie musieli korzystać. Przyjąć pomoc wcale nie jest łatwo - przynajmniej dla mnie. Bardzo dużo pracuję i to na kilku frontach, a ten rok w ogóle miał być przełomowy w kwestii poprawy naszego bytu.
Bardzo dużo rezerwacji - sezon turystyczny w Domu z Kamienia zaczął się w lutym, a miał skończyć w październiku. Poza tym zaplanowane warsztaty kulinarne, kilka sesji ślubnych i ślub do organizacji... Niestety! Jak się na świecie zadziało - wiem wszyscy i chyba takiego scenariusza nikt nie przewidział.

Do tej pory dzielnie raz lepiej raz gorzej dawałam sobie radę i mam nadzieję, że dalej tak będzie, bo pomysłów i chęci do pracy mi nie brakuje. Ale... 

Musimy przede wszystkim zmienić dom. W czasach, kiedy turystyka się zawaliła, nie stać nas już na utrzymanie wielkiego domu, który w tegorocznym letnim sezonie pracował na nas tylko przez miesiąc. Musimy się przeprowadzić do mniejszego, którego koszty utrzymania są niższe niemal o połowę i wtedy wszystko się będzie spinać, a ja będę spać już bez przysłowiowego "sznura" na szyi

Jeszcze jedno niestety - nowy dom wymaga wielu prac oraz umeblowania włącznie z wyposażeniem kuchni, co dla mnie jednej  jest bardzo dużym wyzwaniem. Dodatkowym kosztem jest przeniesienie i na nowo zamontowanie naszego pieca. 

Wiem, że wiele z Was pyta się też dlaczego SAMA, a jeśli sama, to dlaczego bez alimentów, ecc... Pozwólcie jednak, że kwestie rodzinne zostawię już dla nas, to nie są łatwe ani miłe tematy. 
Przyjmijmy, że po prostu SAMA i przy tym nikogo "nie doję". Nie doję włoskiego państwa, nie doję polskiego państwa, nie korzystam z żadnych PLUSÓW, ulg czy innych przywilejów. Sama każdego dnia staram się uczciwie zarobić na byt mój i chłopców i gdyby nie ta cała zwariowana pandemia, Małgosia nie organizowałaby dla nas zrzutki. Małgosi też jeszcze raz z serca dziękuję <3.

Wierzę, że jak minie to całe zawirowanie z przeprowadzką, będzie już tylko lepiej lub przynajmniej lżej. Nie umiem wyrzec się optymizmu. Jeśli nie wyrzekłam się go w 2015 roku, który był dla mnie dramatycznie trudny, nie wyrzeknę się go i teraz. Każdego dnia będę wysyłać Wam porcję toskańskiej codzienności, zachwyty nad drobiazgami, które tak często w normalnym życiu umykają, florenckie opowieści, impresje z górskich wypraw i nasze codzienne głupoty z Domu z Kamienia. 
Dziś za te siedem lat, pierwsze siedem toskańskich lat wzniosę toast na szlaku. Może po tych siedmiu chudych latach przyjdą teraz tłuste? Może tak, a może nie, najważniejsze w tym wszystkim, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy. 
Wciąż z uporem maniaka będę powtarzać - "nie można odkładać marzeń na później" i czekać na ten odpowiedni moment, który przecież nie istnieje. 

Dziękuję. 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

8 komentarze

  1. Bardzo piekny i optymistyczny wpis!Nie przejmuj sie tymi "zyczliwymi inaczej", bo zawsze znajdzie sie ktos,kto ma cos przykrego do powiedzenia. Dziekuje, ze mimo tylu obowiazkow znajdujesz czas aby podzielic sie z nami swoim codziennym zyciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja dziękuję - za słowa, za obecność w Kamiennym Domu.

      Usuń
  2. Piękny wpis, ma pani rację dobro wraca.Marzenia też się spełniają czasami są to małe a czasami duże, ale jeżeli marzymy to na pewno sie spełnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja podziwiam za odwagę i wytrwałość w ciągłym choć nie zawsze łatwym dążeniu do celu - dla mnie mieszkać i żyć na obczyźnie to już prawdziwy wyczyn - oby było tylko lepiej - trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytrwałość przychodzi sama - jeśli się czegoś naprawdę pragnie.

      Usuń
  4. Cała prawda o życiu, które różnie się układa ...
    Początkowe zdania przeczytałam na głos swojej drugiej połowie ;-) i razem powiedzieliśmy, że każdy powinien je czytać codziennie !
    Kiedy w moim życiu jest źle - zawsze sobie powtarzam, że po deszczu wychodzi słońce :-)

    Ten post jest taki prawdziwy od początku do końca. Nie tylko o marzeniach, zmianie, pomocy i problemie z jej przyjęciem, ale także o ludziach i ich obliczu - dobrym i złym ...
    Ja wraz z moimi bliskimi życzymy Wam, aby to słońce wyszło dla Was w pełnej krasie i to możliwie jak najszybciej :-)
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń