Krótki przerywnik jak kubeł zimnej wody, wyznanie bardzo szczere

środa, sierpnia 19, 2020


Dziś nie chce mi się pisać o Florencji, ani o tym jak między jednym, a drugim zwiedzaniem udało mi się z Gośćmi wyjść pięknie na szlak. Nie mam dziś siły na Medyceuszy, artystów, na lwy i zaczarowane drzwi... Tak naprawdę nie mam dziś siły na nic...

Dzień we Florencji był piękny. Kiedy wracałam, znów przysypiałam w pociągu z torebką oplątaną na nadgarstku i zastanawiałam się jak przepędzić narastające zmęczenie, by kolejnego dnia  - czyli dziś znów stawić się we Florencji w gotowości ze świeżym, uśmiechniętym bajaniem... 

Zmęczenia nie przepędziłam. Nim poszłam spać doszły do niego zmartwienie, przejęcie, lęki, zapuchnięte od płaczu oczy... Nic się niby nie stało, ale ogarnęła mnie taka bezsilność, tak mi ciężko się zrobiło, że nijak nie umiałam się znów złożyć w jeden kawałek. 
Zaraz z pociągu poszłam do "nowego" domu, bo miał przyjść murarz - drugi murarz, pierwszy pomarudził coś po nosem i nie podjął się wyzwania. Drugi popatrzył ocenił, zapytał jak pilne, uśmiechnął się kilka razy i wyzwanie przyjął, bo jak ocenił - to wszystko drobiazg. 
Ale przy okazji fachowym okiem - choć to nie jego fach, ale jednak - zerknął na instalację elektryczną i się przeżegnał. 
Instalacja ewidentnie wymaga poważnej roboty i modyfikacji. I teraz czy właścicielka podejmie wyzwanie? Czy zdecyduje się na takie wydatki, bo to już nie będzie tylko wygipsowanie kilku dziur... Jeśli elektryk dostanie zielone światło, to tylko będę zaciskać kciuki, żeby czasowo to było wszystko do ogarnięcia w dwa, czy trzy tygodnie, a jeśli nie, to znaczy, że muszę szukać innego domu... Gdzie tu i jak tu?? Nie mam już na to siły. 
Ktoś powie - jesteś silna, żaden kłopot, wszystko będzie dobrze, pitu pitu... Może i jestem silna i może i będzie dobrze, co nie znaczy jednak, że jestem z żelaza. 

Jestem dziś tak strasznie zmęczona dźwiganiem w pojedynkę wszystkich decyzji, odpowiedzialności, problemów, smutków, pracy, utrzymania wszystkiego, że wczoraj wieczorem rozpłakałam się jak dziecko i jedyne czego potrzebowałam, to żeby mnie ktoś tak po ludzku przytulił i powiedział - damy radę, poradzimy sobie. 

Mario poszedł do domu, bo na niego obrazki wyjącej baby działają średnio pozytywnie, poza tym nie po to żyje sam, by wycie jakiejś baby znosić, a według niego powodu do płaczu nie było. Ale Mario nie jest babą i nie wie jak sama baba potrafi być czasem przestraszona życiem.

Obudziłam się z zapuchniętymi, piekącymi oczami. Teraz muszę się spróbować poskładać i jeszcze raz dać z siebie wszystko we Florencji. Dzień zapowiada się piękny. I w ogóle dużo pięknych rzeczy się dzieje. Na przykład wczoraj we Florencji, kiedy pomagałam Gościom kupić kanapki, sprzedawca na koniec obdarował mnie kanapką "full wypas" i kieliszkiem chłodnego chianti. Goście Florencją byli zachwyceni - a to dla mnie też piękna nagroda. Pogoda miała być fatalna, a popadało lekko przez ledwie godzinkę i temperatura była całkiem znośna. Dzieci mam wspaniałe i tak bardzo już samodzielne. Kiedy wracam z Florencji zawsze trzymają dla mnie w lodówce wodę z dużą ilością cytryny i podają mi ją już w progu. Na kolację Tomek zrobił bruschetty i wołał przez okno - Pusia, chodź strawa stygnie! A mnie tylko żal było, że nie mogłam usiąść z nimi nawet do kolacji, bo utknęłam za rzeką przy ustaleniach z murarzem. 

Od wczoraj nie umiem się poskładać. Od wczoraj jakoś mi jeszcze bardziej ciężko, mam nadzieję, że to się wszystko poukłada, że elektryk nie rzuci zaporową ceną, która zniechęci właścicielkę do wynajmu, że da się piec na pellet podłączyć, bo to też jeszcze inny temat... No za dużo tego!

ZA DUŻO to po włosku TROPPO

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

23 komentarze

  1. To minie
    Jak burza, jak gorszy dzień
    Piszę tak bo mnie też zdarzały się takie dni a nawet trochę dłużej
    Wiary,że wszystko będzie dobrze i cierpliwości
    A może też okazać się, że się teraz nie uda, ale za to pojawi się na horyzoncie inna możliwość?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, trzymam kciuki!! Głowa do góry!!!
    Muzien

    OdpowiedzUsuń
  3. Wysyłam dużo ciepłych myśli! Ze swojego życia wiem, że wahadło za chwilę przechyli się na dobrą stronę 🙂 Zaciskam kciuki ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Kasiu kochana, wiem jak to jest, to taki moment, kiedy wydaje się, że dalej nie dam rady. Dla mnie ten rok 2020 jest bardzo zły, niespodziewane "ciosy" spadają na moich najbliższych i na mnie, czasami chciałabym skulić się w kłębek i chociaż nic nie czuć. I żeby mnie ktoś przytulił. Choć sama jestem już babcią, chciałabym do mamy - ale Ona już na innym świecie... No to się też wyżaliłam, bo Pani to zrozumie. A że na odległość nie mam jak pomóc, to chociaż ta wspólnota odczuwania... I modlitwa, i nadzieja, że jednak damy radę, bo kto, jak nie my? Ściskam serdecznie i myślami jestem z Wami Ania z Gdańska (ta, co w zeszłym roku wstąpiła na chwilkę po drodze).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam! I Oczywiście doskonale rozumiem... Dziękuję

      Usuń
  5. Bez zbędnych słów: ściskam serdecznie i przesyłam wszystkie możliwe dobre fluidy,
    Anka
    P.s. Mam nadzieję, że udało się znaleźć jakieś krople, i że choć trochę pomogły :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem nie znam wszystkiego ale bym się zastanowiła czy koszt przeprowadzki nie jest większy dużo większy od obecnych kosztów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie jest. Nie podejmuję decyzji pochopnie. Obecny dom po pierwsze jest zbyt drogi i niemożliwy do utrzymania w pojedynkę, bez regularnej turystyki, a po drugie jego stan techniczny jest bardzo zły. Cokolwiek by się nie działo, dom musimy przed zimą zmienić.

      Usuń
  7. Kasiu, nasuwa się kilka pytań, nie zrozumiałych dla obserwatora faktów. Ale skoro sama o nich nie piszesz, to publicznie o to nie zapytam, bo to byloby nie fair. A prywatnie tak pisac nie chce, bo az tak blisko nie jestesmy ze soba, nie uwazam, ze czytanie od samego poczatku Twojego bloga upowaznia do wlazenia z buciorami w zycie blogerki. Ale powiem - sytuacja nie miesci mi sie w glowie. Zakladam jednak, ze jako osoba dorosla wiedzialas co robisz i na co sie decydujesz, osiadajac sama z dziecmi we Wloszech. Wiec - jw - nie umiem bez kilku faktow, dla mnie tajemnych, podsunac rozwiazania. Gdybys była z tym w Polsce, mogłabym wyslac mojego M, nawet moglibysmy pojechac w okolice "na wakacje", i M by ci zrobił instalacje elektryczna, bo to pradowy cooodotworca.
    A tak - coz pozostaje wierzyc, ze tak jak na przestrzeni calego bloga - wszystko skobczy sie dobrze, czego Ci bardzo mocno zycze!!!!!
    czeko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie, to ze jestem w it to cale szczescie w tym wszystkom, choc rzecz jasna nie mam pomocnikow. Nie osiadlam sama, ale o kwestiach rodzinnych wolalabym nie pisac, choc wiem ze sporo w tym niejasnosci.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję! Mam nadzieję, że i tym razem to się wszystko poukłada.

      Usuń
  8. Bez zbędnych słów: ściskam serdecznie i przesyłam wszystkie możliwe pozytywne fluidy,
    Anka
    P.s. Mam nadzieję, że udało się znaleźć jakieś krople, i że choć trochę pomogły :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzymam mocno kciuki za rozwiązanie Twoich problemów! a tak nawiasem mówiąc, to zachowanie właścicieli domu to takie typowe dla Italii. Taka prymitywna furbizia, że może jakoś to będzie, może ktoś nie zauważy tych usterek,brak odpowiedzialności. Dobrze jest wynająć dom...kasować pieniądze ale nie zatroszczyć się o jego stan techniczny i bezpieczeństwo. Sciskam cieplutko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat w tym wypadku furbizia raczej nie. To starsza Pani, dla której ten dom to kłopot i nawet sama ona nie jest świadoma tego w jakim jest stanie. To i tak by wyszło przy kontroli i miałaby kłopoty. Zadeklarowała się zrobić potzrebne rzeczy na swój koszt, ale ... Jeśli ten koszt będzie zbyt wysoki, to może wycofa się z wynajmu. Poza tym to wszystko przeciąga się w czasie, a my byśmy się właściwie równo z 1 września mogli przeprowadzać. Co będzie dalej teraz nie wiadomo. Czekamy na opinię elektryka.

      Usuń
  10. Przytulam i mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko niby jasne , ale oglądając dom na wynajęcie ,pierwsze co, zwraca się uwagę na stan w jakim się przedstawia to i owo, a nie "minutę" przed przeprowadzką i z kluczami w kieszeni.Za nieważność później trzeba płacić i się martwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie samej nie jest łatwo ocenić czy instalacja elektryczna jest zgodna z normą. Oceniłam to co umiałam, dach okna i inne drobiazgi nauczona doświadczeniem tutaj, ale elektryczności już nie. To jest właśnie to, kiedy jest się samemu w takich momentach. A dom oglądałam wcześniej kilka razy, więc trudno tu mówić o pośpiechu. Klucze mam w garści, żeby przenosić rzeczy, ale umowa podpisana będzie dopiero na dniach. Taką mam przynajmniej nadzieję, że Właścicielka się ie wycofa wobec kosztów, które musi pokryć.

      Usuń
  12. my kobiety patrzymy na widok za oknem, klimat miejsca, rozkład pomieszczen...elektryka, woda,murarka...ech...ciężko...wiem jak to jest...ale dajemy radę po prostu...a gorsze chwile trzeba zresetować...tobie pomaga spacer po gorach zapewne, wiec zafunduj sobie chociaż krotki ;)

    OdpowiedzUsuń