Ulotność

poniedziałek, czerwca 08, 2020


Czerwiec gubi swoje czerwcowe dni, tak jak maki swoje makowe płatki... Żal jednych i drugich... Jedne i drugie tak miłe sercu, jedne i drugie tak ulotne, nietrwałe... Efemeryczny schyłek wiosny, która gdzieś, niepostrzeżenie, między słowami stała się latem... 

Już od pierwszych kroków na szlaku głowę wypełnia słodki zapach ginestre... On też w końcu przeminie tak jak te maki, ta wiosna, to lato, to życie całe. 


 - Chodź... Stań... Popatrz... Oddychaj... - Podpowiadam, ale też nie chcę, żeby traktowali to jako obowiązek, mus, ułaskawienie zrzędzącej matki, która w niedzielę to musi na szlak i już i nie ma zmiłuj... 

Chciałabym, żeby zrozumieli jakie to ważne dla człowieka! Jak ważne widzieć zieleń, jak ważne czuć słodycz ginestre, jak ważne mijać efemeryczne maki, przejść nad torami, którymi pociąg gna do Florencji, dotknąć murów średniowiecznego zamku, poczuć smak poziomek... Jak ważne móc maszerować razem w słońcu czerwcowym, pod niebem toskańskim, niezmęczonym, jak bardzo ważne jest to razem... 
Chciałabym, żeby docenili, cieszyli się tym, dostrzegli to, bo przecież jutro, za tydzień, za rok, nim się człowiek zorientuje, wszystko kiedyś przeminie, a ten dzień, dziś, tutaj, teraz jest cudem najprawdziwszym.


Ruszamy przed południem w stronę Castellone, ale nie tym samym co zwykle szlakiem, który prowadzi przez stację na Cardeto. Tym razem chcę coś zmienić. Ma być spacer szlakiem, który bierze początek kilkaset metrów za Biforco i na Castellone podchodzi się "od tyłu", potem w połowie wyprawy obiad w cieniu resztek warowni i wreszcie powrót do domu od jeszcze innej strony, przez łąki pełne ginestre, tuż obok Monte Colombo

Ten szlak - jak się okazuje - chłopcy znają doskonale, ja natomiast "specjalistka" pierwsze trzy  kilometry znam tylko z opowieści innych. 


Nieprawdopodobnym wydawało mi się znaleźć niewidziane wcześniej miejsca w samym Biforco, a jednak... Fragment torów między ostatnimi dwoma tunelami nim pociąg z Florencji wjedzie na stację na Cardeto, kamienny stary dom z pięknym różanym krzakiem, łąki i te ginestre w pełnym rozkwicie i Castellone, które pojawiło się z prawej strony, zamiast centralnie przed oczami.


Z dawnej warowni dziś pozostały szczątki murów i dwie wieże, przy czym tak naprawdę na drugą nikt nie zwraca uwagi. Tylko jedna z nich została odrestaurowana, druga pozostawiona sama sobie pewnie z czasem przeminie, zgubi kamień po kamieniu, tak jak maki swoje płatki. 

Na drewnianych ławach między dwoma wieżami rozkładamy się z naszym prowiantem. Tym razem skromnie tylko kawałek schiacciaty ze speckiem i kilka pomidorów. Chwilę odpoczywamy, słuchamy ciszy i wiatru czerwcowego. Tomek bada faunę lokalną z nosem przy ziemi, Mikołaj na pieńku "medytuje" jak na prawdziwego samuraja przystało...


Jeszcze jeden mak, więcej maków i najwięcej ginestre - całe słoneczne połacie czerwcowej słodyczy... Obchodzimy Castellone dookoła, drogą, łąką, ścieżką wąską na jedną stopę... Co jakiś czas coś umyka przed nami w chaszcze, w trawy, w stare liście. Jaszczurki i większe stworzenia, może caprioli, może dziki... 
Tylko wężowi nie udaje się schować - zsuwa się po piaszczystym zboczu, wplata między korzenie i zaraz znów traci grunt, aż w końcu odskakujemy, bo jak się nam pod nogi sturla, to jednak człowiekowi nieswojo.


Pod koniec wyprawy niebo robi się ołowiane. Idzie deszcz. 
Przemija słońce, przemija czerwcowe niedzielne południe, przemijają maki, przeminie też burza, przeminą wkrótce ginestre i moje wędrowanie z chłopcami przeminie, tylko góry w tym wszystkim będą sobie dalej trwać bez względu na wszystko... Zupełnie jak niemi świadkowie przemijania wszystkiego dookoła.

Osiem kilometrów, to już nie sześć, ale nie żeby jakiś wyczyn. Osiem kilometrów to tyle, by zasłużyć na fikuśną kolację i już dziś w Kuchni pojawią się przepisy na nasze wczorajsze smakołyki.

Dobrego nowego tygodnia! 

ULOTNOŚĆ to po włosku FUGACITÀ (wym. fugacita')

Dla mamusi - karnie - na bloga. 

 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

6 komentarze

  1. Zdęcia przepiękne a refleksje te same ...Maria

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny opis i piękne zdjęcia. Dziękuję !
    Włączę Twojego bloga do mojej listy czytelniczej na moim blogu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło się czyta i ogląda.Ja dopiero zaczęłam swoją przygodę z Włochami i jestem nimiabsolutnie zauroczona.Ciekawi mnie czy rodowici mieszkańcy takich pięknych miejsc są świadomi tego jakie mają szczęście.Problemy są wszędzie ale chyba lepiej się żyje gdy dookoła piękne widoki,śródziemnomorska roślinność,ciepło,słońce.Podziwiam za odwagę w podejmowaniu decyzji i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze to powtarzam:) Chyba wszyscy Włosi, których znam są przekonani, że żyjemy w najpiękniejszym kraju na świecie. Co nie zmienia oczywiście faktu, że piękne miejsce jest gwarancją braku problemów. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń