Garść poziomek

czwartek, maja 14, 2020


Pamiętam jak byliśmy mali i chodziliśmy na poziomki. Nie zjadaliśmy ich pojedynczo, tylko najpierw zbieraliśmy pełną garść, a potem na raz pakowaliśmy je do buzi. To dopiero była potęga smaku! Kto by wtedy pomyślał, że za lat tyle a tyle, będę zajadać garściami poziomki z mojego toskańskiego ogródka. Przecież to peerelowskie dziecko w kusej sukience i czerwonych kokardach na pszenicznych warkoczach nie miało nawet pojęcia co to jest Toskania... 

- Ukręcę wam do tych poziomek kremu mascarpone, chcesz? 
- Nie, daj sobie spokój - Tomek kręci głową - takie same są najlepsze.

Po południu w środę wyciągam go na spacer. Idziemy wzdłuż Lamone, na brzegu której kwitną teraz białe irysy.  
- Usiądź, zrobię ci zdjęcie - przykazuję, kiedy jesteśmy już prawie w Marradi.
Ku mojemu zaskoczeniu nawet nie protestuje, a na moją prośbę o uśmiech tylko wytrzeszcza oczy. Maseczka zostaje na twarzy nawet do zdjęcia. 
Rozmawiamy dużo o domu, o moich lekcjach - ku mojemu zaskoczeniu Tomek szczegółowo pyta kto jak sobie z tym włoskim radzi, potem pleciemy też o jego szkole, o Marradi, o ludziach, o kaczkach, o tym co zrobić na kolację ...  


Włosy Mikołaja odrosły na tyle, że dają się związać w kucyk. To ważne, bo kiedy gotuje - a ostatnio gotuje bardzo często - włosy muszą być pod kontrolą. Po zeszłorocznej próbie ścięcia na dosyć krótko, wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że Mikołajowi zdecydowanie lepiej jest w bujnej, anielskiej czuprynie. 

- Pusia! Zobacz jak Mikołaj wygląda - woła Tomek.
- Jak? - zarysy postaci nikną mi w mroku pokoju. - Zapal światło! Pokaż się!
W pokoju robi się jasno. A przede mną stoi jakiś "posąg". Ma na sobie tylko luźne spodnie od piżamy. Ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, włosy jak u samuraja ściągnięte do tyłu. 
- Pusia! No nie łapiesz? On wygląda jak ten wojownik z Mulan!
- Rzeczywiście! - Przytakuję i jednocześnie nadziwić się nie mogę, że "takie coś piękne, posągowe" prawie czternaście lat temu wyszło z mojego brzucha. Prawdziwa artystka ze mnie! I zaraz dodaję na głos patrząc z nieukrywanym podziwem - Co za szkoda, że Michelangelo już nie żyje... 

Jeśli coś mi się w życiu udało to z całą pewnością mogę powiedzieć, że są to chłopcy. Dziś akurat piszę o Mikołaju, bo zaraz będziemy świętować właśnie czternaście lat od dnia kiedy moja największa życiowa niespodzianka ujrzała światło dzienne. Zalet ma oczywiście mnóstwo, ale wczoraj, kiedy tak stał przede mną z tymi włosami "na samuraja" zachwyciło mnie jego fizyczne piękno, uderzyła mnie ta jego posągowość, jakbym go widziała po raz pierwszy w życiu.  

Niedługo znów zrobimy wspólne zdjęcie pod portykami ratusza, ale tym razem Mikołaj o dobrą głowę będzie ode mnie wyższy.

Mam takie uczucie, że "to wszystko" było nie dalej jak wczoraj. "To wszystko" to znaczy małe dzieci, przeprowadzka do Marradi, a przecież zaraz strzeli trzynaście lat od czasu, kiedy po raz pierwszy przyjechaliśmy tu na wakacje, Mikołaj natomiast na dniach zdmuchnie 14 świeczek... 
Nawet te poziomki zajadane kiedyś garściami i te pszeniczne warkocze i kusa sukienka też nie były aż tak dawno - co to jest jakieś tam czterdzieści lat... 
Dobrego dnia!

POSĄG to po włosku STATUA (wym. statua)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Ależ mi ślinka pociekła na to opowiadanie o garści poziomek wkładanej do buzi! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak , chłopcy są wspaniali . Zawsze o tym myślę jak ważny jest dom , relacje , rozmowy , wspólnie spędzany czas .. Kasiu , to Twoja ogromna zasługa i to jacy są jako ludzie i to jak pięknie wyglądają też ! Maria

    OdpowiedzUsuń