Florencja - surrealistycznie

poniedziałek, maja 25, 2020


Czy w ogóle do tej Florencji dojadę, to do ostatniej chwili nie było pewne. Skasowana została większość pociągów, więc trudno mi teraz wyprawę tak zorganizować, by nie odwoływać lekcji. Miała być sobota, ale w sobotę jak wiadomo nic z tego nie wyszło. W niedzielę poszłam na pociąg o 9.00, ale też bez przekonania czy on będzie czy nie będzie... Megafon przez długi czas milczał jak zaklęty, więc już prawie przekonana byłam, że nici z tej całej wyprawy, kiedy nagle ocknął się z letargu i obwieścił wjazd mojego wyczekanego pociągu... 


Stanęłam tak jak zawsze w miejscu, by wycelować na pierwsze drzwi, a tam niespodzianka: kartka z napisem SOLO USCITA (tylko wyjście). Popędziłam zatem do następnych, opatrzonych kartką ENTRATA (wejście). W pociągu nie było kompletnie nikogo. Dopiero chwilę później wychylił się znany mi z widzenia "capotreno" (kierownik pociągu) i popatrzył na mnie tak, jakby zobaczył zjawę. Nic dziwnego... 
Przedziwne - człowiek ma cały pociąg dla siebie i zastanawia się dwie minuty gdzie ma usiąść. Onieśmieliła mnie ta cała sytuacja. Wyciągnęłam kajet i zaczęłam pisać. Siedząc przez trzy miesiące bezpiecznie w Biforco, dopiero w tym momencie dotarło do mnie, jak bardzo przez ten czas świat się zmienił. Przez głowę przeszła mi też inna refleksja. Ja, która do ostatniej chwili obstawałam przy teorii, że sytuacja nie jest aż tak poważna, nagle pomyślałam, że może jednak jest dużo poważniejsza niż w ogóle nam się zdawało, bo po co byłyby te wszystkie środki ostrożności... To była najbardziej surrealistyczna podróż w moim życiu.  
Na stacji we Florencji, gdzie - kto był, ten wie - jest zawsze taki kocioł, że trudno się połapać, tym razem nie było prawie nikogo. Na pewno więcej samego personelu niż podróżujących. Na podłodze zielone strzałki, za którymi należy podążać, by ścieżki przyjeżdżających i odjeżdżających nie przecinały się ze sobą. Przed stacją cisza i spokój, z dawnych widoków pozostał tylko wóz opancerzony. Zniknęli nawoływacze, "zapraszacze" do outletów, zniknął cały niezmierzony chaos. 
Ruszyłam przed siebie podekscytowana, jakbym szła na pierwszą randkę. Takiej Florencji nigdy nie widziałam i kto wie czy jeszcze kiedyś zobaczę... Dziś przecież nikt nie wie, jak potoczy się ta cała pandemia.

Florencja w czasach pandemii - Dom z Kamienia blog
Florencja w czasach pandemii - Dom z Kamienia blog

Przed Santa Maria Novella panował najprawdziwszy spokój, ten sam, który znam z marradyjskiego prowincjonalnego placu. 
Zwykle gwar wokół bazyliki miesza się z lawiną turystów, która wylewa się z przejść podziemnych łączących plac ze stacją kolejową. W normalnych czasach w tym miesjcu w uszach odbija się  uciążliwym echem terkot kółeczek od walizek. W te i we w te... całe wycieczki... Santa Maria Novella choć tak piękna, choć prawdziwe renesansowa, często pomijana, bo większość, która przechodzi wzdłuż jej murów i przez plac pędzi z tymi walizkami. Niektórzy ledwo co wysiedli z pociągu, inni już ruszają dalej...

Tym razem na Santa Maria Novella żadnego terkotania, żadnych walizek. Pojedyncze osoby, dziecko na hulajnodze...

Duomo Florencja Dom z Kamienia blog

Przechodzę na Piazza del Duomo i jak tylko zza rogu wychyla się Santa Maria del Fiore, czuję jak fala wzruszenia wiąże mi gardło na supeł. Ileż ona już widziała... Przeżyła peste, przeżyje i coronavirusa. Mario przy każdej naszej rozmowie, kiedy dawałam upust mojemu uwielbieniu dla miasta z ubolewaniem powtarzał zawsze jak mantrę: "szkoda, że ty jej nie widziałaś taką jaka była kiedyś, kiedy we Florencji byli przede wszystkim florentyńczycy..." 
Kto by przypuszczał, kto by w ogóle coś podobnego mógł sobie wyobrazić, że nastaną tak dziwne czasy, że Florencja znów na jakiś czas będzie tylko dla florentyńczyków. Kiedy chodziłam wczoraj w cieniu tych wszystkich sławnych zabytków, gdzie zwykle nie widać nawet końca kolejki, czułam się prawdziwie uprzywilejowana... 



Dzwony na Campanile rozdzwoniły się, a ja stałam jak zaczarowana i w spokoju mogłam sobie kontemplować najpiękniejszą kościelną fasadę świata...


Na Piazza della Signoria, która wraz z Uffizi jest drugim po Duomo najbardziej zatłoczonym miejscem we Florencji też panował spokój. Rozczulił mnie widok dzieci na rowerach, całych rodzin na spacerze, starszych osób z psami. Florentyńczycy do tej pory niewidoczni, którzy ginęli gdzieś w tym całym turystycznym tumulcie, teraz mieli swoje miasto tylko dla siebie. 

Oczywiście Florencja potrzebuje turystów. Sztuka jest zachwycająca, ale daje chleb tylko wtedy, gdy przybywają ją podziwiać też inni, przyjezdni, turyści... To za jakiś czas wróci do normy. Choć i norma jest pojęciem względnym. Mam nadzieję, że miasto poradzi sobie i przetrwa ten kryzys. 

Ja natomiast, kiedy spacerowałam wczoraj po tych wszystkich najsławniejszych miejscach, które zazwyczaj gdy przyjeżdżam do miasta sama, konsekwentnie omijam, czułam się prawdziwym szczęściarzem. Móc zobaczyć Florencję z jej Duomo, z Signorią, z Ponte Vecchio, taką spokojną, tak naturalną, móc słyszeć "florencką" mowę mijających mnie osób zamiast wszystkich możliwych języków świata było dla mnie niezwykłym przeżyciem. 
Kiedy ja fotografowałam prawie pusty plac, starszy mężczyzna obok opowiadał małemu chłopcu o święcie świerszcza, które gdyby czasy były normalne obchodzone byłoby we Florencji właśnie wczoraj. To słynna florencka tradycja z dawien dawna, o której nie raz na blogu opowiadałam.


Pogoda we Florencji była wczoraj prawdziwe letnia. Ponte Vecchio jaskrawo odbijało się w wodach Arno. Odbijało się też lazurowe sklepienie z puchatymi jak wata cukrowa obłokami, odbijała się brzegowa zieleń i kwiaty i Trinita z baranimi łbami patrzącymi od wieków w rzeczny nurt...


Przeszłam przez Ponte Vecchio i ruszyłam w stronę mojego ulubionego placu, ale tam zaproszę Was już jutro i opowiem historię zakazanej miłości, z którą związany jest pewien przepiękny palazzo
Na koniec z dedykacją dla Pani Basi: 


Przechodziłam tuż obok, zatrzymałam się, oceniłam, pstryknęłam zdjęcie, zerknęłam na moje własne odbicie w "basiowej" sukience i pomyślałam: moja ładniejsza! 

Na koniec dodam, że dzięki tej wyprawie mogę wrócić do pracy nad częścią drugą Sekretów Florencji, a tymczasem kto jeszcze nie czytał zapraszam do lektury części pierwszej. Sekrety Florencji można kupić w większości internetowych sklepów, na przykład tu:
https://woblink.com/ebook/sekrety-florencji-kasia-nowacka-185825u

Dobrego dnia!

SURREALISTYCZNY to po włosku SURREALE (wym. surreale)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Florencja ... wiadomo , ciągłe wzruszenie za każdym razem jak oglądam a co dopiero być , dotykać. Chybabym umarła ze wzruszenia .. Kasiu , pewnie sie bardzo zdziwisz ale wiesz o co bym poprosiła ? Żebyś kiedyś nagrała filmik - trasę , zwyczajną , od Twojego domku do stacji kolejowej. Jakoś widok tej stacji też wzrusza.. Maria

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia,wzruszyłaś mnie dzisiaj do głębi mojej wrażliwej duszy.Pamiętam Florencję pełną ludzi w ulewnym deszczu.Była wzruszająca.Twoje zdjęcia z tak pustych placów są szokujące.Ale łezkę uroniłam
    gdy pomyślałam, że w tak pięknym miejscu pomyślałaś o mnie.Dziękuję za zdjęcie z witryny Diora.Cieszę się,że przyszło Ci do głowy porównać naszą sukienkę z sukienką Diora.Na szczęście jestem osobą bardzo samokrytyczną.Mimo wszystko dziękuję,jest mi bardzo miło.Pozdrawiam Cie serdecznie.Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja z tym Diorem to na poważnie:) Na zdjęcia sukienkowe jeszcze wrócę bo jednak statyw to nie to samo. Już się Mario dał dziś namówić. A ja w każdym razie cieszę się jak wariat na samą myśl powrotu do Florencji w kolejnym tygodniu!! Uściski!!!

      Usuń