Dzienny spokój, nocny zamęt

środa, maja 20, 2020


Oczy marradyjczyków coraz bardziej śmiejące się, spokój coraz bardziej wyczuwalny, bar Biforco otwarty jak dawniej już od świtu... Tak dobrze wracać powoli do normalności... Nawet jeśli "normalność" to słowo, za którym szczególnie nie przepadam. Normalność jest pojęciem bardzo względnym i dla każdego oznacza coś innego.

We wtorkowe popołudnie poszliśmy z Tomkiem do Marradi. Byłam ledwo żywa, ale chłonęłam każdy najmniejszy detal całą sobą. A może właśnie dlatego, że byłam tak koszmarnie zmęczona, te detale potrzebne mi były niemal jak terapia dla wszystkich zmysłów. Kolory, zapachy, dźwięki, najmilsze towarzystwo, rozmowa, ręka wciśnięta pod moje ramię. 

Ostatnie dni, a to dopiero połowa tygodnia dały mi trochę popalić, wycisnęły ze mnie cały zapas energii i zakłóciły spokój. Muszę się nauczyć odcinać od złych emocji innych. 

Planowałam dziś ruszyć do Florencji, ale chyba muszę z tym zaczekać do soboty. Teraz nie pora na odwoływanie lekcji dla kaprysu. Może zamiast tego jeśli pogoda się uspokoi wyjdę w góry... Hmmm. Choć w sumie pewnie wyjdę, nawet jeśli się nie uspokoi. Potrzebuję spokoju i przestrzeni.

Majowy dobrze wychowany deszcz zjawił się w nocy, ale tym razem w bardzo złym towarzystwie. Majowa burza w przeciwieństwie do deszczu chyba o dobrym wychowaniu nie słyszała, bo ledwie wpadła do doliny wszystkich poderwało na równe nogi. Takiej burzy to dawno tutaj nie było. Swoją drogą dokonałam w nocy pewnego odkrycia - kiedy trzyma się w ciemności zamknięte oczy burzowe błyski są jak flesze, które przenikają mimo zamkniętych powiek... Takie to ciekawostki się odkrywa, kiedy dusza spać nie może przez zbójnickie deszczowe towarzystwo. 

Przy tej całej burzy jeszcze tylko jedno wzruszenie. Gdy pierwszy grzmot wyrwał mnie ze snu, zaraz koło łóżka zjawił się Tomek, który jeszcze tworzył w najlepsze, by sprawdzić czy to rozłupywanie nieba mnie obudziło. Przejęty cmoknął mnie w czoło i powiedział: "Śpij Pusia, to tylko burza..." 
Role znów się odwróciły.


Zastało mnie z tym pisaniem południe, a nawet już primo pomeriggio. Chłopcy szykują obiad. Jak dobrze, że nauczyli się być tacy samodzielni i "ogarnięci" w kuchni. Jak dobrze, że potrafią przejąć czasem stery tego zwariowanego "statku". 
Zmykam do stołu, a Wam życzę reszty dobrego dnia!

NOCNY to po włosku NOTTURNO (wym. notturno)



Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Ogromnie wzruszył mnie Tomek .. do świeczek w oczach ..Maria

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowna Pani Kasiu,
    Na jednym ze zdjęć trzyma Pani w ręku gałązkę z kwiatami bzu czarnego.
    Syrop z tych kwiatów jest pyszny (również dodany do wody podczas upałów, bo ma działanie chłodzące), a dodatkowo m.in. wspomaga odporność, świetny przy przeziębieniach.
    Może warto zrobić trochę syropu z tego bzu? Przepis zamieszczam poniżej. Może się przyda.
    Potrzebne:

    1) Torba/koszyk
    2) Nożyczki/nóż
    3) Niezadrukowany papier do rozłożenia kwiatów po zerwaniu
    4) 2 garnki ok. 3-litrowe (albo 1 garnek i jakieś naczynie do przecedzenia płynu)
    5) Durszlak
    6) Gaza do wyłożenia durszlaka
    7) Łyżka do mieszania

    • ok. 40-60 baldachów kwiatów czarnego bzu (jeżeli są małe, to liczę dwa za jeden)
    • sok wyciśnięty z 5 dużych cytryn (można też dołożyć limonki albo pomarańcze)
    • 2 litry wody
    • 1 kg cukru (UWAGA! Klasycznie robi się 1kg cukru na 1 litr wody, ale ja nigdy nie daję tak dużo cukru, bo wydaje mi się, że syrop będzie zdecydowanie za słodki)
    Baldachy kwiatów czarnego bzu zbieramy przy ładnej pogodzie, najlepiej rano (do południa), zaraz po tym, jak wyschnie rosa. Pamiętajmy, by kwiaty zbierać zawsze w suchy dzień. Zbieramy rozwinięte kwiatostany, które wyglądają świeżo, mają jasny kolor (te przekwitające nadadzą cierpkiego, gorzkiego smaku). Nie zbieramy kwiatów z mszycami.
    Baldachy kwiatów czarnego bzu najwygodniej jest ścinać nożem lub nożyczkami i delikatnie wkładać do torby lub koszyka kwiatami do góry (chodzi o to, żeby jak najmniej pyłku się obsypało, więc staramy się nie potrząsać baldachami). Pamiętajmy, aby pozostawić na krzakach część baldachów, dzięki temu nie zakłócimy naturalnego wzrostu rośliny, a z owoców czarnego bzu będziemy mogli zrobić pyszny dżem, który ma takie same właściwości zdrowotne jak syrop z kwiatów bzu.

    Zebrane baldachy rozkładamy na niezadrukowanym papierze na godzinkę, w cieniu - uciekną niepożądani lokatorzy, mrówki i żuki.

    KWIATÓW NIE PŁUCZEMY, NIE MOCZYMY

    Następnie, bezpośrednio nad garnkiem w którym będziemy przygotowywać syrop, odcinamy kwiaty bzu tak, by przy kwiatach zostały jak najmniejsze części zielonych gałązek (to one mogą nadać syropowi gorzkiego posmaku).

    Zagotowujemy 2 litry wody. Wyciskamy sok z cytryn.

    Zalewamy kwiaty w garnku wrzątkiem, dodajemy sok wyciśnięty z cytryn (sok może być z „farfoclami”, ale bez pestek). Mieszamy. Wszystkie kwiaty muszą być zakryte wodą.

    Odstawiamy do ostygnięcia, potem garnek przykrywamy i wstawiamy do lodówki na dobę lub dwie (zależy ile mamy czasu i miejsca w lodówce). Raz lub dwa razy dziennie należy zawartość naczynia zamieszać.

    Po dobie lub dwóch wyciągamy garnek z lodówki, zawartość przelewamy do drugiego garnka przez durszlak wyłożony gazą, wyciskamy mocno, żeby uzyskać jak najwięcej płynu.
    Do płynu dodajemy cukier. Zagotowujemy mieszając od czasu do czasu. Cukier musi się rozpuścić.

    Gorący syrop przelewamy do słoików, zakręcamy i stawiamy słoiki do góry dnem. Odwracamy je, gdy wystygną. Mnie się takie słoiki szczelnie zamykają, więc nie pasteryzuję ich. Pływające w słoiku lub osadzające się na dnie ciemniejsze „smugi” to pyłek, a nie oznaka psucia się syropu, więc im ich więcej, tym bardziej wartościowy syrop (ja robiąc syrop pierwszy raz nie wiedziałam o tym i kilka litrów syropu wylałam).

    Pozdrawiam serdecznie
    BN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem o jego właściwościach i co roku obiecuję sobie, że zrobię syrop. Dziękuję! Właśnie mnie Pani skutecznie zmotywowała!!! Zrobię w tym tygodniu według podanego przepisu:)))

      Usuń