Deszcz, tandetny rym ku chwale i oczy królika

wtorek, maja 12, 2020


Dobrze wychowany deszcz musiał czegoś zapomnieć, bo po obiedzie zjawił się znów. Zjawił i został już do nocy. Pewnie uciekł mu ostatni pociąg... Dobrze, że posadziłam te pomidory wcześniej, bo taki deszcz to dla nich teraz zbawienie, a dla mnie oszczędność czasu i wody rzecz jasna. Wciąż jeszcze trochę siąpi, ale już około obiadu ma powrócić słońce i temperatury znów powyżej 25 stopni. Już widzę jak w tej aurze letnio majowej moje pomidorowe krzaczki rosną w oczach!

W piątek wczesnym popołudniem zaangażowałam Mario jako szofera, żeby pomógł mi w przewiezieniu ostatnich sadzonek. Może to jeszcze nie całkiem ostatnie, bo pewnie się złamię i coś tam dokupię jak już uda mi się zorganizować dodatkowe pojemniki z ziemią, ale powiedzmy były to ostatnie z absolutnego minimum, jakie w ogródku mieć muszę. Teraz czuję się w pełni przygotowana do lata. 


Oprócz pomidorów, ogórków i cukinii, jeszcze trochę koloru na taras. Tu już naprawdę ostatnie dwie doniczki pelargonii... Dużo nie trzeba było, bo większość kwiatów z zeszłego roku dzielnie zimę przetrwała. Pewnie jeszcze dzień, może dwa i zakwitną również oleandry, więc na tarasie "Domu z Kamienia" cudnie będzie jak na okładce ogrodniczego katalogu.


Marradi w piątek po południu było całkiem wyludnione. Wyludnione i wyjątkowo urokliwe w tym majowym słońcu, z głęboką zielenią w tle, kokietujące oczy kolorowymi fasadami budynków. 
- Przejdźmy się i zróbmy kilka zdjęć - zaproponowałam. - Jest tak pusto...  
Mario załadował doniczki do Rangera i zaraz poszliśmy na krótki spacer.


Może i Marradi znane jest tylko nielicznym i pewnie też większość tych nielicznych poznała to miejsce dzięki mojemu bajaniu, ale to miasteczko, które nie musi się nikomu kłaniać. Obiektywnie daleko mu do sławy San Gimignano, ale ja i tak uważam, że lody w naszym barze na placu są o niebo lepsze niż te słynne, co to je nagrodami obsypali. 
Nie ma stąd widoku na łagodne pagórki pocięte rzędami cyprysów oraz Monte Amiata jak z tarasów Pienzy, ale jest za to widok na dzikie wzgórza porośnięte kasztanami i na Monte Lavane.
Nie ma placu w kształcie rzymskiego amfiteatru, ale ma plac swojski, kolorowy, który w normalnych czasach pełen jest gwarnej radości.
Marradi ma swoje festy: kasztanową w październiku, noc czarownic w sierpniu, nocne wyprawy przez całe lato i muzykę w gaju kasztanowym w lipcu. Ma tak wiele do zaoferowania, że nawet nie wiedziałabym od czego zacząć...

Kto jeszcze tu nie był, niech uwierzy na słowo - tu jest naprawdę wyjątkowo. 
Tandetny rym bynajmniej nie był niezamierzony


Coś na deser.
Mikołaj o poranku:
- Jak widzi kaczka?
- Nie wiem.
Po chwili wraca:
- A jak widzi królik?
- Nie wiem!
- Aaaa okej, jak widzi królik to już wiem! - odpowiada sam sobie i znów znika w drugim pokoju.
Kurtyna.

Zrobiło się południe. Na dziś pisania wystarczy. 
Dobrego dnia!

Ps. Zanim ktoś zapyta, uprzedzę - maseczka zdjęta była tylko na chwilę do zdjęcia.

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Lubię tu zaglądać, bo lubię wracać wspomnieniami do Marradi, do Piano Rosso, do śniadań w barze Biforco.. Mogę całym sercem potwierdzić, że to wyjątkowe miejsce. Kiedyś tam wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie miasteczka. To są perełki, które można znaleźć w różnych zakątkach świata ...
    A sukienki są świetne i prezentujesz je, jak "rasowa" modelka - fantastycznie :-)
    U nas majowe przymrozki. Donice z młodymi hortensjami bukietowymi schowałam przed nim do domu ...
    Udanego dnia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję:) U nas w tym roku wyjątkowo letnio!

      Usuń