W górę i w dół...

wtorek, marca 17, 2020


W górę i w dół, w dół i w górę, potem dookoła tarasu wzdłuż barierki, potem znów w górę i w dół i tak dalej. A Michał Anioł w tym czasie i na Santo Spirito i w Bolonii i w Rzymie, stuka, puka, szlifuje, rysuje, gości się w zacnych domach... Gdybym włączyła krokomierz, mogłabym sprawdzić ile kroków robię w czasie lektury jednego rozdziału, ale czy ta wiedza komukolwiek do czegokolwiek potrzebna?

- Popatrz! - woła Mikołaj z tarasu i przejęty, jakby ufo zobaczył, łapie za Nikona.
- Co takiego? - rozglądam się po niebie.
- Samolot!!!

Samolot... Daleko, daleko w górze, w oddali, życie w przestworzach zaznacza swą obecność cienką, białą niteczką, jak strzęp pajęczyny. Kto by pomyślał, że dożyjemy czasów, kiedy widok samolotu na niebie będzie czymś tak nadzwyczajnym...


Po raz pierwszy w życiu wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Nie możemy sobie nic zaplanować. Nie możemy powiedzieć jutro, za tydzień, za miesiąc zrobię to czy tamto. Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć jak długo to potrwa i to chyba w tym wszystkim jest najgorsze. Mikołaj miał być teraz w Mediolanie na wycieczce kończącej scuola media, powinien przygotowywać się z klasą do spektaklu, ale czy spektakl w ogóle będzie? Kiedy dzieciaki wrócą do szkoły? A egzaminy, które już za pasem? Tomek miał mieć w kwietniu wycieczkę do Rzymu, a w maju certyfikat z angielskiego... A ja? Cieszyłam się z tylu rezerwacji, z tylu gości, którzy planowali marradyjskie wakacje, to miał być rekordowy rok. Tyle sesji zdjęciowych w grafiku i teraz to wszystko stoi pod jednym wielkim znakiem zapytania.
Na szczęście mogę pracować i pracuję i to nawet bardzo dużo i oby tak zostało, bo jakikolwiek plan pomocy mnie akurat nie obejmie... Oby udało mi się wyjść z tego wszystkiego cało. 
Dużo pracuję, więc tym samym nie mam problemu z zagospodarowaniem nadwyżek czasu.  Pogodę mamy prawdziwie wiosenną, a ja nawet nie wymieniłam jeszcze garderoby... Może dziś. Zawsze rozczulałam się na myśl o moich białych sukienkach. Może ich widok w szafie doda otuchy...


Na wyhamowanie zachorowań w Italii jeszcze kilka dni musimy poczekać. Dopiero koniec tygodnia może nam dać namiastkę efektów kwarantanny. Tymczasem ograniczam nawet wyjścia do sklepu. Chleb sama sobie dziś upiekę. Dziś w ogóle dzień ciut wolniejszy, więc pewnie wycuduję coś nowego na obiad i może jakiś deser. Człowiek musi zająć czymś głowę, jeśli nogi mają zostać w spoczynku.  

W GÓRĘ I W DÓŁ to po włosku SU E GIÙ (wym. su e dżiu)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Daaawno nie byłam w Domu z Kamienia. Przyczyny ważkie, ale pomijam. Dziś postanowiłam nadrobić zaległości, znajdując blog via internet. Uff... jest. Zaskoczenie niemałe! Nowa szata graficzna, nowa struktura. Gratuluję! Przecudne zdjęcia.
    To co najistotniejsze, szczególnie w obecnej dobie - jesteście w komplecie, cali i zdrowi. Bardzo się cieszę :)) Chłopcy urośli na schwał, a pani Domu nic nie straciła - ani na młodości, ani na urodzie, ani przedsiębiorczości. Pełny podziw.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę szczęśliwego przetrwania trudnego okresu.
    Oby jak najszybciej wyniósł się "nieproszony i niechciany gość", który i nas nie omieszkał nawiedzić :((

    Uliana

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jak miło!!! Pamiętam Cię! Trochę czasu minęlo!!! Witaj znowu w Domu z Kamienia i cóż... trzymajmy się w tych ciężkich czasach!!!

    OdpowiedzUsuń