Lutowy ogródek i karnawałowa zagadka

środa, lutego 26, 2020


Korzystając z wolniejszego dnia, zaraz po porannych lekcjach zabrałam się za ulubione ogrodnicze porządki. Powyrywałam, poobrywałam to, co z kapuścianych resztek zostało - a zostało całkiem sporo i jeszcze tego samego dnia na obiad była ulubiona przez Tomka zupa warzywna, pożywne minestrone z dużą ilością opieczonego toskańskiego chleba natartego czosnkiem i skropionego oliwą, a wieczorem improwizowane lasagne z verzą i brokułami. Zdjęcia nie zrobiłam - wszak z improwizacjami różnie bywa, tymczasem danie wyszło tak dobre, że znów sama sobie dałabym medal i do tego przepis, co istotne, był w stu procentach mój, autorski! 
Kapusty mam jeszcze całą misę, więc gdyby ktoś reflektował... serdecznie zapraszam!

Wracając do ogródka...
Kiedy tak rwałam zawzięcie całe zielsko, które bujnie przez zimę - nie zimę wyrosło, nagle w powietrzu rozszedł się - jakże miły dla nosa - zapach rukoli... Zaraz przesiałam między palcami to co w garści zostało i okazało się, że w tym całym zielonym gąszczu zdążyła już odbić rukola! 
A rukolę to ja proszę Państwa uwielbiam! Mam jej w ogródku trzy rodzaje i całe lato zajadam niemal do wszystkiego. Moja ulubiona to ta prawdziwie dzika, którą na samym początku biforkowego bytowania przyniosłam znad rzeki. Tak się zadomowiła, że teraz wyrasta nawet spomiędzy kamieni ogrodzenia... Uwielbiam jej pikantny posmak, to jedyne w swoim rodzaju letnie podszczypywanie języka. 

Cały ogródek na tyle na ile się dało odchwaściłam, a dziś - jeśli czas i pogoda pozwolą - zacznie się wielkie przekopywanie. 


W nocy hulał szalony wiatr podlany deszczem. Deszcz jest potrzebny, jak się tak dobrze zastanowić, to od długich tygodni konkretnie u  nas nie padało. Niestety za tym nocnym pogodowym szaleństwem ma się podobno przywlec chłodniejsze powietrze i tu aż żal serce ściska, bo przez cały miesiąc zdążyliśmy się już na dobre przyzwyczaić do wiosennej aury. Ale ... z drugiej strony takie prawa marca! 


Dziś rano jestem do tyłu ze wszystkim, a zaraz muszę być gotowa do lekcji. Uciekam więc i zostawiam Was z zagadką - z wczorajszą karnawałową wersją Mikołaja. Ciekawa jestem, czy uda Wam się rozpoznać postać? 
Przed nami ostatnie trzy dni lutego i zaraz ognie dla marca. Dobrego środka tygodnia!

Ps. Ponieważ niektórzy są na pewno ciekawi wirusowych wieści dodam, że sąsiednia Romagna do tej pory "czysta", Toskania z dwoma przypadkami, ale o żadnym punkcie zapalnym się nie mówi, szkoły są otwarte i przynajmniej u nas życie toczy się normalnie. Miejmy nadzieję, że tak zostanie. 

"BYĆ do TYŁU" to po włosku ESSERE INDIETRO (wym. essere in dietro)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

10 komentarze

  1. Bardzo mi miło:))) Kilka słów wystarczy, żeby wywołać uśmiech - ja też bardzo dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie, nie Chopin:) Podpowiem, że przy dziąsłach ma waciki jak u dentysty, żeby wypchać poliki:) I gest też jest charakterystyczny:) Fejsbuk już rozwiązał zagadkę:)

      Usuń
  3. Marlon Brando i '' Ojciec chrzestny '' of course ! Maria

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojciec chrzestny jak się patrzy.
    Tym razem nawet ja rozpoznałam ;)
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale wspaniały pomysł młody ojciec chrzestny jak malowanie.Kasienko codziennie zagladam z ciekawością do Ciebie i chłopców i podziwiam .
    Pozdrawiam serdecznie Marta uk

    OdpowiedzUsuń