Zakończenie świątecznych wakacji i szokująca wiadomość.

środa, stycznia 08, 2020


Poniedziałek był dniem prawie idealnym. Prawie, bo żeby był dniem idealnym musiałby być dniem letnim, a tu styczeń jak ta lala. Dzień idealny nie powinien też być ostatnim dniem wakacji, tylko najlepiej pierwszym. Tak czy inaczej dzień prawie idealny to też dobrze! Ranek zaczął się tak jak lubimy - naleśniki jedzone w łóżku (naleśniki na szczęście się nie kruszą, co najwyżej tu i tam pacnie odrobina konfitury) i pierwszy odcinek trzeciej serii Medyceuszy. O!

Staraliśmy się celebrować ten ranek najdłużej jak się dało - prawie do południa, a na samą myśl, że to ostatni dzień zimowych wakacji, aż ściskało nas w gardle. Potem był obiad, potem "zbijanie bąków", a potem spacer w popołudniowym słońcu, po spacerze znów zbijaliśmy bąki i tak dotelepaliśmy się do wieczora. Nikt nic nie musiał, nikt nic od nikogo nie chciał...

Z tym końcem wakacji - jak się człowiek tak głębiej zastanowi - to też w sumie nie taki znów dramat. We wrześniu, kiedy się szkoła zaczyna po trzech miesiącach laby (nie mojej oczywiście), to klops, bo jednak słaba perspektywa w tle. Ale teraz? Zaraz będzie wiosna, dni się wydłużają, a poza tym to zgodnie stwierdziliśmy, że lubimy swoją rutynę. Ja sama jestem zdecydowanie bardziej produktywna, kreatywna, wydajna, twórcza, kiedy przechodzę na rytm "praca". Za dużo wolnego wcale mi dobrze nie robi. Pogodziłam się z myślą, że nie umiem już odpoczywać i na odpoczynek  się nawet nie silę. 

We wtorkowy ranek, jak tylko skończyłam lekcje, zaraz zabrałam się za demontowanie "Bożego Narodzenia". Aniołki, Mikołajki, kalendarz adwentowy, lampki, poduszki, maty na stół - wszystko do jednego wora. Na koniec została choinka i tu muszę przyznać - ja Grinch zdeklarowany - że w tym roku nie tylko chłopcom, ale i mnie zrobiło się trochę żal... 
Żal, bo to były dobre święta, dobry czas, bo byli Oni.

Ostatnie noce są mroźne. W ciągu dnia oczywiście zawsze na plusie, ale te zimne poranki dają mi popalić. Na szczęście wciąż mamy słońce i w tej kwestii zmian na horyzoncie nie widać. 

I na koniec szokująca wiadomość...
Dziś rano "Bobas" z Domu z Kamienia został zapisany do liceum! To jest dopiero sajens fikszyn... A przecież to: 

Tomek lat 9, Mikołaj lat 7 - pierwsze dni we włoskiej szkole.

było nie dalej jak wczoraj....

SZOKUJĄCY to po włosku SCIOCCANTE (wym. sziokkante)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze

  1. Gratulacje dla Mikołaja. To radosna i smutna zarazem wiadomość.... Niestety dzieci rosną..nie można ich zatrzymać:)

    OdpowiedzUsuń