Wyprawa Wszystkich Świętych - akt I - Perugia

sobota, listopada 02, 2019


Już dawno planowałam, że jeśli Pawiowi uda się w czasie Ognissanti przyjechać do Italii, to gdzieś „powojażujemy”. Miałam wprawdzie nadzieję na dłuższy dystans zarówno czasowy jak i kilometrowy, ale … nie można mieć wszystkiego. Dobrze, że choć ten jeden dzień udało nam się tak cudnie wykorzystać. Naprawdę cudnie! 

Tuż za Marradi

Listopad wszedł na scenę bez maski. Sauté... 
Klasyczny listopad rozgościł się w Marradi, w części Toskanii, w Emilii Romanii i pewnie nie tylko. I dlatego też 1 listopada to właśnie pogoda była podstawowym kryterium przy wyborze celu i choć pomysłów mieliśmy kilka, to tak naprawdę nie pozostało nam nic innego, jak skierować się za słońcem - w stronę Umbrii.

gdzieś w połowie drogi
W Umbrii byliśmy już kilka razy, ale dopiero wczoraj zawitaliśmy do jej dwóch najsłynniejszych miast. Po każdej wizycie powtarzałam, że nie można nie kochać tego niewielkiego regionu środkowej Italii. Zielona, smakowita, kipiąca od dzieł sztuki, skromna i dumna jednocześnie. Bez morza, ale za to z Jeziorem Trazymeńskim, nad które też musimy się wreszcie wybrać. Zadziwiające, że mimo niekończącej się listy zalet, często jest pomijana i niedoceniana, zupełnie jakby była schowana w cieniu swojej słynnej siostry - Toskanii. Wczoraj natknęliśmy się wszędzie na prawdziwe tłumy, ale na nasze szczęście były to w głównej mierze swojskie, włoskie tłumy, bowiem w wielu miejscach Włoch 1 listopada odbywają się jarmarki "Wszystkich Świętych". 

Coraz bliżej do celu i niebo coraz ładniejsze

Naszym pierwszym celem była Perugia - stolica regionu - il capoluogo. Cudowna, jasna, gwarna, zachwycająca… 
Nie będę opowiadać o zabytkach - o tym co widzieliśmy opowiedzą zdjęcia, bowiem zwykle, kiedy pierwszy raz jestem w większym mieście, wolę się najpierw posnuć jak wolny elektron, pooddychać tym miastem, posłuchać jego dzięków, poczuć jego zapachy. Dopiero potem przychodzi czas na zgłębianie tajników i poznawanie zabytków. Już od pierwszych kroków wiedziałam, że do Perugii będę chciała wrócić i to na pewno nie raz! 


Oczywiście nie, że nic nie zobaczyliśmy - pozzo etrusco, Duomo San Lorenzo, Sala dei Notari, Fontana Maggiore… Ale to nasze pierwsze spotkanie z Perugią było bardziej jak degustowanie lokalnych przysmaków na Fiera dei Morti, która wypełniła place i ulice miasta. Po kawałeczku, po kęsie, po odrobince - salsy truflowe, wędliny z Norci, ser dojrzały, kruchy, lekko słodki i oczywiście najsłynniejsza w całej Italii czekolada! 


To czego spróbowaliśmy, co musnęliśmy wzrokiem, dłonią, nawet jeśli to tylko odrobina - to mimo wszystko wystarczyło, by w umbryjskiej stolicy się zakochać. Mikołaj przyznał, że z miast, które widział w Italii, to właśnie Perugia wędruje teraz na pierwsze miejsce. Ja natomiast miłość największą mam jedną, wiadomo - Firenze amore mio - ale i Perugia, tak jak i jej czekolada roztopiła mi serce. Mam nadzieję, że nie miną całe wieki nim znów tam wrócimy. Zwiedzimy wtedy i  Rocca Paolina i mury i łuki, akwedukty i pozostałe świątynie i znów będziemy zajadać aksamitną czekoladę! 

przed Duomo
Zdumiewające Duomo świętego Wawrzyńca
zejście do studni
Studnia etruska głęboka na 37 metrów
Sala dei Notari
Fontana Maggiore
Palazzo dei Priori
 improwizowane sceny z jakiegoś filmu
gryf i lew - strażnicy miasta
fot. Mikołaj
Obłędnie aksamitna słodycz
Asyż w oddali

Po dwugodzinnym spacerze, z żalem zostawiliśmy Perugię i skierowaliśmy się w stronę jasnego miasta majaczącego w oddali, które chłopcom z tej perspektywy przywiodło na myśl Helmowy Jar. Oczywiście z Władcą Pierścieni nie ma ono nic wspólnego, ale rzeczywiście, z dala jest tak piękne, że wydaje się wręcz nierealne. A z bliska… a z bliska to już jutro - obiecuję, że bez spóźnienia. Wykorzystam dzisiejszy deszcz na ładowanie kolejnych zdjęć, byście gotową lekturę znaleźli już do porannej kawy, zamiast do obiadu. 

POZZO (wym. pocco) to po włosku STUDNIA

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Pani Kasiu , bardzo jestem ciekawa czy Włosi zdają sobie sprawę i doceniają cuda jakimi są otoczeni ? Pewnie to dla nich oczywiste , codzienne ale jednak czy widziała Pani , słyszała zachwyt tubylców i dumę z miejsca w jakim żyją? Myślę tu o bliskich . Sąsiadach , mieszkańcach miasteczka. Przecież takie piękno to aż boli ! Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Marto to zależy... ale raczej tak! Oni są w większości przekonani, że żyją w najpiękniejszym kraju na świecie ( z czym akurat ja zgadzam się w pełni:))) Ale na przykład Mario uważa, że marradyjczyków to ja nauczyłam kochać Marradi i okolice i zachwycać się tymi terenami. Może to nieskromne, ale myślę, że sporo w tym racji.

      Usuń
  2. No to się uspokoiłamdziękuję , ! Ja , chociaż tak z daleka , uważam , że Mario ma absolutnie rację ! Prawdę mówiąc słysząc, komplementy na temat urody naszego miasta / starówki/ też zaczęłam bardziej ją doceniać ,chociaz do urody Italii , z różnych powodów to kosmos.. Marta

    OdpowiedzUsuń