Sztuka rozmowy, rozpoznać Polaka i kasztany odrywają się od gałęzi...

wtorek, października 08, 2019


Tomek wcina szybko swoją porcję zupy i zaraz znów znika w pieleszach powalony jak zawsze o tej porze roku, przeziębieniem. Przy stole zostaję sama z Mikołajem, który wydaje się nie widzieć nic poza talerzem zupy.
- Co dziś fajnego robiliście? - pytam, żeby przerwać ciszę.
- Nic.
- No to może, co "niefajnego" dziś robiliście?
Myśli...
- Prof B. odpytywał - odpowiada po chwili.
- Ciebie też?
- Nie.
- To musisz się przygotować, pewnie zapyta cię w przyszłym tygodniu.
- A skąd ja mam wiedzieć?
- Jak nie zdążył zapytać teraz, to duża szansa, że zapyta w następnym tygodniu.
- Boh...
- Słuchaj Perełko, jesteś już na tyle duży, że powinieneś umieć prowadzić przy stole dyskusję.
- Czyli?
- Jak nie masz mi nic do opowiedzenia, to może zapytasz jak mi minął dzień?
- To strasznie dziwne pytanie...
- Jak dziwne??? Co w tym dziwnego? Możesz zapytać, jak lekcje mi poszły, co robiłam, czy coś się wydarzyło...
- Coś się stało???! - Wytrzeszcza nagle oczy i łyżkę z zupą zatrzymuje w pół drogi.
- Nie! Nic się nie stało!
Kurtyna.



***
- Słuchaj Pusia, co ja ci dziś opowiem! - Tomek ciska plecak i zaraz sadowi się przy stole. Tomek to kompletne przeciwieństwo młodszego brata. Człowiek w czasie jednego posiłku dowie się ile zajmie podróż na Marsa, czy pingwiny mają kolana i co się stanie jeśli znów wybuchnie Wezuwiusz.
- Mów!
- Wracam dziś ze szkoły, wchodzimy z C. do pociągu i zaraz mówię do niej: "w tym pociągu są Polacy". Ona wytrzeszcza na mnie pytająco oczy, więc tłumaczę: "pachnie ogórkami!"
- Kiszonymi?
- Tak! Ale wiesz, nie że ledwo ledwo, takie kiszone na maksa czuć!
- I co? I rzeczywiście byli Polacy w pociągu.
- Tak! Nawet z nimi rozmawiałem.
- Sam zagaiłeś rozmowę?
- Nie, C. powiedziała, że jeśli to naprawdę Polacy, to żebym pogadał.
- Dobre! A powiedz, młodzi? Starzy?
- Boh...
- Dobra! Jeśli w moim wieku to młodzi!
- Tak koło trzydziestki.
- W takim razie bardzo młodzi! I co im opowiedziałeś?
- Oni opowiadali najpierw gdzie byli i gdzie jadą. A ja im opowiedziałem, co i jak i od kiedy tu mieszkamy, ecc....
- Nie powiedziałeś, że piszę bloga?
- Wiesz... Nie chciałem się przechwalać!
- Pewnie jechali do Florencji?
- Tak, więc poradziłem im co zobaczyć! - Nagle wyprostował się dumny z siebie.
- O rany... Gdzie ich wysłałeś???
- Do "Specoli" oczywiście i do muzeum Galileusza...
- Litości!



Poniedziałek prawie cały był paskudny deszczowy, a ja jak na złość miałam masę spraw do załatwienia. Uwijałam się jak w ukropie, to lekcje, to Marradi, to Faenza i nawet nie wiem jakim cudem znalazłam czas, by w tym wszystkim kilka stron e-booka ułożyć. Jakbym się lepiej postarała to i coś nowego w kuchni by się znalazło.
Dziś na dobre wraca słońce i ciepło. Całe szczęście, bo z taką pogodą to i myśli jakieś takie koślawe, nijakie. Przydało by mi się znów ruszyć na szlak, ale - a to Mario pracuje, a to Contessa daleko, a chłopcy szkołą pochłonięci. Muszę chyba sama, tylko żeby mnie te wilki wstrętne nie zeżarły! 

Ktoś wstawił wczoraj na FB zdjęcia pierwszych kasztanów na ziemi. To znaczy, że w końcu zaczynają nieśmiało spadać...

DOBREGO WTORKU!

OGÓREK to po włosku CETRIOLO (wym. czetriolo)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Do Specoli powiadasz :)))))))))))
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tymi ogórkami to nie zrozumiałam chyba. Czy Ci ludzie wieźli ze sobą otwarty słoik ogórków? Jakoś nie mogę w to uwierzyć. Dosyć zaskakujące...

    OdpowiedzUsuń