Szczęście pięciu lirów

środa, września 11, 2019


Te kilka wtorkowych godzin, które spędziliśmy w Faenzie to był naprawdę dobry czas. Spokojnie pozałatwialiśmy to, co było do załatwienia i wczesnym popołudniem ruszyliśmy na stację. Pomyślałam, że może jak dojedziemy do domu nie bardzo późno to jeszcze uda mi się wyskoczyć na jakieś grzybowe podchody. Staliśmy sobie na peronie, kiedy gwałtownie powietrzem "szarpnął" pociąg, który przemknął dwa perony dalej. Człowiek ma zawsze wrażenie, jakby go chciało zassać. 
Tomek tak marzył, żeby gdzieś w tym roku Freccią pojechać... 
Ten głupi pociąg nagle ściągnął na mnie zły humor i smutek. Co ze mnie za matka... Obiecałam, że gdzieś choć na chwilę pojedziemy i co? Ogarnęła mnie jeszcze większa frustracja niż dzień wcześniej. Przez całe lato pracowałam na poczwórnych obrotach i co z tego? Co ja robię nie tak?


Odsapnęłam chwilę w domu - chwilę dosłownie - i zaraz złapałam plecak, założyłam buciory i poszłam najpierw szosą wzdłuż doliny. Oczywiście chciałam sprawdzić kilka grzybowych miejsc, ale przede wszystkim musiałam wychodzić frustrację, musiałam na spokojnie pomyśleć, a najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy, właśnie kiedy jestem w ruchu. 
Przeszłam kilka kilometrów, potem zapuściłam się w las obeszłam całe grzybowe miejsce, a grzybów ani ani. To było z resztą do przewidzenia - kto o 16.00 szuka grzybów w jednym z najbardziej znanych i najłatwiej dostępnych miejsc??? 
Próbowałam znaleźć ścieżkę, którą pokazał mi dawno temu Mario. Ścieżka ta prowadzi do innego grzybowego miejsca tuż obok, ale mało kto o nim wie, bo przejście jest bardzo niewygodne. Niestety wszystko przez ten czas zarosło i nijak nie mogłam odnaleźć drogi. Postanowiłam wrócić do domu i zająć się czymś pożyteczniejszym. 
Zupełnie niespodziewanie po 10 minutach marszu asfaltową drogą spotkałam Mario, który wyjechał mi na przeciw. Miał pracować do wieczora we Florencji, ale jak się okazało, pracy nie było aż tak dużo. 
Zdałam mu szybko relacje, z tego gdzie byłam i jak to ścieżki nie odnalazłam, a Mario jak to Mario zacięty na grzyby jeszcze bardziej niż ja, powiedział:
- Zobaczymy jeszcze raz? 
Zsunęliśmy się stromym zboczem, dokładnie tam, gdzie ja chwilę wcześniej. Kilka minut pobłądziliśmy, by znaleźć wygodne miejsce do przejścia przez rzekę bez ściągania butów. 
- O! A to co? - schylił się Mario - pieniądze?
- Ta! Pieniądze! Coś jeszcze?
- No zobacz! - Mario położył na dłoni maleńką monetę - Ha! To 5 lirów! 5 lirów przynosi szczęście! Trzymaj, tobie też niech przyniesie. 
Wcisnęłam monetę do bezpiecznej kieszonki i ruszyliśmy dalej.
Wspięliśmy się stromą ścieżką pod górę i po mniej więcej kwadransie przedzierania się byliśmy na grzybowym miejscu schowanym przed światem, zupełnie jak Kraina Narnii.


Jeden krok, drugi i ... 
- Aaaa!! Mam! 
A potem był trzeci i czwarty i tak dalej. W zaledwie pół godziny uzbieraliśmy górkę prawdziwków. Żeby się potem z tymi grzybami znów przedostać do samochodu, musiałam z koszulki zrobić podręczną torbę. 
Przeszłam kilka kilometrów i wróciłam do domu z naręczem grzybów. To sprawiło, że wrócił mój dobry humor. Oczywiście nie, żeby się coś konkretnego zmieniło, ale poukładałam sobie niektóre  sprawy w głowie. 


Tego popołudnia 5 lirów przyniosło mi szczęście. Zatrzymam je przy sobie jak amulet. Może zadziała i w innych kwestiach?


Na kolację zjedliśmy tym razem smażone porcini z jajkami. Oczywiście niektóre poszły do suszenia. Ale co się nacieszyłam ich świeżym smakiem, to moje! 
Dziś po uporaniu się każdy ze swoimi obowiązkami planujemy kolejną wyprawę. Muszę chodzić. Chodzić jak najwięcej. Chodzić, żeby głowa znalazła rozwiązania nurtujących zmartwień.

TALIZMAN, coś co przynosi SZCZĘŚCIE to po włosku PORTAFORTUNA

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Okrutny ten post był :(
    Piotrek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponawiam pytanie z wczorajszego dnia na temat konieczności zezwoleń na leśne zbieractwo ;-)
    Na pewno wszystko się ułoży, a jak głowę "wiatr przewieje", to myśli zaraz jaśniejsze!
    Pozdrawiam,
    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak. Przepraszam ze odpowiadam dopiero dzis. Trzeba wykupic pozwolenie w gminie. Kazda ma wlasnie rozporzadzenie. Pozwolenie na rok polroku miesiac tydzien czy dzien. To samo dotyczy turystow. Dla nich stawki sa wyzsze.

      Usuń
    2. Serdecznie dziękuję :)
      Życzę kolejnych obfitych zbiorów, więcej spokoju i czasu na "reset"
      Anka

      Usuń
    3. Dziekuje i milego dnia:)

      Usuń