Florencja, dyscyplina i próba zmiany nastawienia

sobota, lipca 06, 2019


Kiedy po południu dotarliśmy do San Miniato al Monte, gorąc i zmęczenie zaczęły dawać się mocno we znaki. Pokonanie niekończących się schodów wycisnęło z nas ostatnie poty. W murach kościoła nie znaleźliśmy ochłody, jakiej można byłoby się spodziewać. Jedynie w krypcie pod ołtarzem temperatura była ciut niższa i zejście tam przynajmniej na chwilę przyniosło ulgę. 


Mieliśmy w nogach długie kilometry: Duomo, San Lorenzo i Santo Spirito, Piazza della Signoria i Piazza della Repubblica, Santissima Annunziata, Giardino delle rose i na koniec San Miniato al Monte. Poza tym obowiązkowy przystanek u Oblate, lody na San Niccolò i oczywiście obiad w mojej ulubionej Fiaschetterii.  

Uwielbiam opowiadać o Florencji, uwielbiam snuć się wąskimi uliczkami, które za każdym razem są coraz bardziej moje. Uwielbiam widzieć zachwyt w oczach Gości, uwielbiam słyszeć jęk zachwytu, kiedy po raz pierwszy stają przed fasadą Duomo. 

Mario powiedział mi dawno temu, że kiedy pokazywał mi zakątki toskańskich Apeninów, kiedy zdradzał kolejne sekrety, kiedy patrzył na moje coraz większe oczarowanie, sam jak pasożyt żywił się tym moim zachwytem. Teraz ja odczuwam dokładnie to samo, kiedy z Gośćmi wędruję po Florencji czy też po górach szlakami Dantego... 


W poznawaniu Florencji towarzyszyłam już wielu osobom, ale wczorajszy spacer był wyjątkowy pod wieloma względami. Po pierwsze lipcowi Goście Domu z Kamienia okazali się najbardziej subordynowaną grupą ever - niech żyją Nauczyciele!! Dla mnie była to wielka przyjemność mieć słuchaczy szczerze zainteresowanych i spragnionych nowych opowieści. 

Wczorajszy spacer był też wielkim wyzwaniem, bo A. od dawna mówiła, że ona się z Florencją chyba raczej nie zaprzyjaźni. Ja natomiast zawsze powtarzałam: "pojedź tam ze mną, a zobaczysz!" Czy A. pokochała Florencję? Tego nie wie nikt, pewnie nie wie tego jeszcze nawet ona sama. Ale może udało mi przepędzić złe wrażenia, otworzyć choć odrobinę serce na to niezwykłe miasto, może ustronne miejsca odrobinę urzekły, może jeszcze kiedyś uda nam się wrócić tam razem i dokończyć spacer, bo przecież tyle jeszcze zostało do zobaczenia.


Dziś czeka nas jeden z ulubionych punktów pobytu naszych Gości - kolacja przy świętej Barbarze. Poza tym relaks, bo przecież trzeba zregenerować siły przed jutrzejszą wyprawą.

NAUCZYCIELE to po włosku INSEGNANTI (wym. insenianti)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Otóż o miłości jeszcze mówić nie mogę. Jest jednak jakiś rodzaj zauroczenia po raz pierwszy a to już trzecia chyba wizyta we Florencji. W zyciu nie odkryłabym tak urokliwych miejsc tak pysznego i cenowo korzystnego jedzenia przy wesołej obsłudze i doborowym Towarzystwie. No i Przewodnik najważniejszy (stara dobra Dusza)z ciekawostkami i zachętami do tego żeby wrócić koniecznie na jeszcze. Grazie Kasia od nas Wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzruszylam sie :)))) starà duszo:))) grazie i dla Was ode mnie:)

      Usuń