Luty w wielkim stylu przechodzi do historii

czwartek, lutego 28, 2019


Nie mogłam uwierzyć! Podeszłam bliżej i niemal nosem dotknęłam gałązek, na których rzeczywiście otwierały się pierwsze pąki. Jedna z najładniejszych marradyjskich magnolii zaczyna kwitnąć! Widziałam też pierwsze drzewko owocowe obsypane różem, kiedy schodziłam z Ellen ze szlaku i dzikie czereśnie w lesie też obudzone ze snu. Nareszcie też moje policzki, dłonie i dekolt połaskotane wiosennym słońcem zaczęły już zmieniać kolor. Jest tak pięknie, że aż trudno uwierzyć, iż to wszystko dał nam luty. W tym roku na pewno nie był maledetto! Dziś już schodzi ze sceny, więc bez obawy o zapeszenie, można go komplementować do woli. Tak, tak ... Takiego lutego w mojej biforkowej historii jeszcze nie było. Poza pierwszymi dwoma dniami, potem mieliśmy już tylko słońce i ani jednej kropli deszczu! Z tym to może akurat nie tak dobrze, bo woda potrzebna i pewnie w którymś momencie aura będzie musiała te braki nadgonić, ale najważniejsze, że zima się skończyła, że dziś lume a marzo i że od jutra marzec!
Pogodę mamy niewiarygodną. Wczoraj najbardziej spodobało mi się określenie jednego ze znajomych na fb: "A może ja zaspałem i obudziłem się w maju?" 
Gdyby nie brak soczystej zieleni, z termometrami sięgającymi ponad dwadzieścia stopni naprawdę można byłoby myśleć, że jest jakieś dwa miesiące później. 

A poza tym...
Tomek zmienił jednak zdanie - nie mam pojęcia, co się do tego przyczyniło - i postanowił iść na szkolny bal. Dziś musimy pomyśleć nad strojem, bo tematem przewodnim są lata pięćdziesiąte. Wszelkie podpowiedzi i inspiracje mile widziane, bo bal już jutro i czasu zostało niewiele.
   
Karnawał w klasie Mikołaja odbędzie się pod znakiem "sławna postać" i tak jak już wspominałam, on sam przemieni się z kolegą w Blues Brothers. 

Ja nie będę się raczej nigdzie bawić, bo po moich cudownych włóczęgach, teraz utonęłam po uszy w pracy i wczoraj całym moim spacerem był wypad do marketu. Sama radość - z siatami świńskim truchtem. Ale wszystko ma swoje dobre strony - przecież właśnie wtedy odkryłam kwitnącą magnolię!   

Czas już na mnie. Obowiązków aż nadto, ale wieczorem w nagrodę odrobina rozrywki w Popolano. Ognie będą się palić, wino się poleje, Rocca zaśpiewa, a w garach zabulgocze pewnie polenta. 
Lutemu już dziś dziękujemy za koncertowy występ! 

LATA PIĘĆDZIESIĄTE to po włosku GLI ANNI CINQUANTA (wym li anni czinkuanta)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Jeśli lata 50-te to jazz i bikiniarze :-)

    Pozdrawiam,
    Anka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, mam nadzieje ze bawicie sie dzis wybornie w Popolano:) Dla Tomka dwie propozycje:
    1) Fryzura- rockowy banan, jeansy koniecznie wysoko podwiniete,tak zeby bylo widac biale skarpety, bialy T-Shirt i kurtka, rodzaj wiatrowki, np. czerwona, a co? Do tego powinien Tomek pocwiczyc jak rozmawiac z papierosem(oczywiscie nie zapalonym) "przyklejonym" do ust, a`la James Dean.
    2) Spodnie z materialu najlepiej czarnego w biale paski, wysoko ciete:). Do nich koniecznie! szelki. Koszula, albo jasnoniebieska, rozowa albo czarna. Szeroki, krotki krawat i wlosy przylizane brylantyna(w dzisiejszych czasach gelem). Oczywiscie tez biale skarpetki. Z butami to wiadomo, musicie jakos dobrac. Nie sposob kupowac lakierki na jeden dzien.
    Pozdrawiam Kasiu
    Malgosia Neuss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu natychmiast przekazałam o J.D - dla mnie cudo, ale Tomek powiedział, że wszyscy planują się za niego przebrać... i rzeczywiście tak było, ostatecznie poszliśmy w szerokie, wysokie spodnie, nie w pasy bo nie mieliśmy, ale było ładnie. Taki elegancki pan z lat 50tych.

      Usuń