Ostatni semestr w "scuola media".

czwartek, lutego 01, 2018


Po długim sapaniu, klikaniu, wyklinaniu na nowoczesność, odzyskiwaniu "nome utente" oraz "pasword", misja zakończyła się sukcesem i Tomek został zapisany do wymarzonego liceum, czego potwierdzeniem był mail na mojej skrzynce wygenerowany automatycznie przez Ministerstwo Edukacji. 
- I co teraz? Czy to znaczy, że już możesz spać spokojnie?
- Tak... oczywiście jeśli zdam. Po wszystkich egzaminach muszę zebrać moje dokumenty, mój "diploma" i zawieść im. - Tłumaczy mi procedury i zaraz dodaje z szubrawą miną - A jeśli nie zdam to oczywiście podrobić go. 
- Wariat jesteś.
- Wiem, wiem! Kryminał! Wiesz, że prof G. dalej jest przekonana, że źle wybrałem? 
- Nie ma się co dziwić! Kiedy się zapytała co chcecie robić w życiu to naopowiadałeś jej o tym całym budowaniu statków kosmicznych, więc widziała cię zdecydowanie na profilu "scienze". Nie wspomniałeś jej jednak, że wizję swojej przyszłości zmieniasz średnio co dwa tygodnie. W każdym razie ja ci mówię, że liceum językowe to świetny wybór.

Patrzyłam na to moje "małe - duże" dziecko i aż mnie w środku ściskało z żalu za minionym. Kiedyś tak bardzo nie mogłam się doczekać, aż dorośnie, kiedy razem będziemy mogli oglądać coś więcej niż Boba Budowniczego, podróżować każdy ze swoim plecakiem, rozmawiać na najróżniejsze tematy, a teraz... Przez krótką chwilę znów zapragnęłam żeby był małym oseskiem, żeby znów łapał mnie za rękę i stawiał pierwsze kroki, żeby rysował koślawe laurki na dzień matki... Z drugiej strony patrzę na niego i pękam z dumy. Nie stracił nic ze swojego uroku. Wzbogacił go natomiast niesamowitą wiedzą, pasjami i ciekawością świata, którymi można obdzielić dziesięciu innych nastolatków. 
Dorósł nie wiem kiedy, a ta dorosłość uderzyła mnie najbardziej w czasie ostatniego wspólnego spaceru w górach. Na najtrudniejszym odcinku idący przede mną Tomek nagle odwrócił się i wyciągnął w moją stronę rękę, by pomóc mi zejść ze stromizny. Ten gest zapamiętam na zawsze. W jednej chwili role się odwróciły... 

Styczeń zszedł już z afisza. Od dziś grają "febbraio" i dziś też zaczyna się we włoskiej szkole drugi semestr, dla Tomka ostatni semestr w scuola media.

UDERZYĆ to po włosku COLPIRE (wym. colpire)

 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Pięknie opisałaś ten moment. U dziewczynek ta chwila to po prostu pierwsza miesiączka to ona uświadamia zachodzące zmiany i transformację z dziecka w małego dorosłego. Sama zmiana nie jest najgorsza ale burza hormonów, młodzieńczy bunt i to jak oni sami przechodzą kryzys tożsamości i jak im w tym czasie ciężko a jednocześnie jak nieznośni są dla otoczenia i siebie samych... Cóż czeka nas ciężki czas. Twoi chłopcy przechodzą już ten aspekt dorastania?

    Kasia może kamienny dom na Sardynii?

    http://www.rp.pl/Spoleczenstwo/180139853-We-Wloszech-mozna-kupic-dom-za-jedno-euro.html

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomek tak, ale u niego przebiega to wyjątkowo bezboleśnie:) Przynajmniej obecnie i oby tak zostało!
      Te oferty z domami to oczywiście tylko tak ładnie wygląda:)) Juz były i na Sycylii i w Ligurii i Abruzzo:) Wiadomo jednak, że w życiu nie ma nic za darmo. Ale chwyt reklamowy świetny.

      Usuń
  2. Językowe powiadasz. No to w przypadku angielskiego ma szanse zostać tam prawdziwą gwiazdą. Do końca życia będę pamiętał ze szkolenia włoskie "au to do" zamiast "how to do" :)
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopcy walczyli z tym na początku. Potem odpuścili:) Dla Włochow nieme H obowiązuje w każdym języku:)

      Usuń
  3. Tak Kasiu, coś w tym jest. Mój syn, kiedy odwiedziłam go któregoś razu i zaprowadził mnie w "jego" angielskie góry, też odwracał się często z pytaniem i pomocną dłonią: mamuś, nadążasz? mamuś przerwa? dajesz radę. A przecież oboje pochodzimy z gór i wiele się w Karkonoszach nachodziliśmy (koszyk w niebieską kratę, albo plecak :)) Już zresztą pisałam kiedyś: rozmowy, rozmowy, wspólne spędzanie czasu, jeszcze raz rozmowy, podzielanie zainteresowań (nawet jeżeli średnio mnie to interesuje)i jeszcze raz rozmowy (haha) - to wszystko procentuje. Pozdrawiam Hanka

    OdpowiedzUsuń