Mistrzyni teorii

sobota, kwietnia 22, 2017


I jak tu nie kochać piątkowych wieczorów…
Znów położyliśmy się jak śledzie, ciasno obok siebie i oglądaliśmy odmóżdżające głupoty. Od czasu do czasu dobrze robią każdemu, zwłaszcza po intensywnych dniach, kiedy to głowa pracowała na pełnych obrotach i zwoje zaczynały się przegrzewać.
- Co ona powiedziała? 
- Że może wygrać. Że cuda się zdarzają, więc wszystko jest możliwe. 
- A widzisz! I co? I wygrała rzeczywiście!
- Bo cuda się zdarzają…
- To dlatego ty musisz wierzyć, że będziesz miała ten swój dom z kamienia.
- A ty, że zostaniesz aktorem, jeśli naprawdę tego właśnie chcesz.
- Wiem… wiem…

***

- Co się dzieje? - pytam patrząc w głębokie, szaro błękitne oczy.
- Bo ja mam tylko jedną scenę... - mówi Tomek i zaraz te oczy robią się szkliste.
- Przecież byłeś zadowolony ze sztuki. 
- No tak, ale inni pojawiają się częściej a w ogóle im na tym nie zależy.
- Zamiast się smucić, idź do "prof" i zapytaj czy nie można dołączyć jeszcze jakiejś sceny z tobą. 
- Już mówiłem.
- I co?
- Powiedziała: "pomyślimy".
- Powiedziałeś to tak jak teraz mnie? Cichutko, prawie szeptem?
...
 - Tak nic w życiu nie wygrasz! Pamiętaj powiedz jej to jeszcze raz, ale zdecydowanie, wyraźnie, głośno, z przekonaniem, argumentuj i przypomnij jak wielką pasją jest dla ciebie teatr. Jeśli ty sam nie nauczysz się walczyć o swoje, to ciężko ci będzie w życiu. 
Znów jestem mistrzem teorii - myślę sobie i dodaję już na głos - patrz na mnie i ucz się jak nie robić. Nie bądź taki niepewny i zahukany jak ja, to nic dobrego i ciężko się z tym żyje, uwierz mi…
Oj ciężko i to jak… W kwestii pewności siebie raczej nie ma już dla mnie wielkiej nadziei…
Tylko raz jeden, ten raz najważniejszy zawalczyłam o swoje, zdobyłam się na odwagę i dlatego dziś jestem tu. Ale ta odwaga opuszcza mnie w momentach tak prozaicznych, że aż mi żal mnie samej i jestem chyba ostatnią osobą, która innych powinna tej pewności i przebojowości uczyć. 

***

Sobotnich ranków tak jak i piątkowych wieczorów też nie można nie kochać. Temperatura rośnie, ptaki za oknem dają koncert, słońce wdziera się przez uchylone okiennice… To musi być dobry dzień. Mam nawet podstępny plan w głowie, gdzie tu dziś towarzystwo wyciągnąć (niech żyje fejsbuk i informacje o aktualnych atrakcjach!)! Problem w tym, czy Mario da się namówić, porwać mojej sobotniej wizji, bo bez samochodu to nijak nie damy rady. A jeśli się nie da namówić, to zawsze mamy trzy pary nóg, które zaniosą nas w pobliskie góry! 
Dobrego weekendu!

ZDECYDOWANY to po włosku DECISO (wym. decizo)
   

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Może zawalczyła Pani tylko raz, ale za to w jak ważnej dla Pani sprawie, nie kazdy byłby w stanie podjąć taką decyzję. I jak się okazało jakże słuszną. Podziwiam:)
    MS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest chyba tak, że jak się czegoś naprawdę chce, ale tak mocno mocno chce to można...

      Usuń