Milion pięćset

czwartek, marca 09, 2017



Ze zdziwieniem przyglądałam się liczbie widocznej na bocznym marginesie i czytałam na głos: "milion pięćset tysięcy … " Byłam szczerze zaskoczona.
Licznik odwiedzin na blogu rośnie. Przez ostatnie dziesięć miesięcy drzwi Kamiennego Domu otworzyły się połowę tego, co w ostatnich latach, odkąd blog w ogóle istnieje….
- Nieźle i co z tego masz? - usłyszałam zaraz pytanie.
- Satysfakcję. 
Wielką satysfakcję i basta, niech tak zostanie, choć może ktoś inny na moim miejscu zrobiłby z tego większy użytek. Jedyne czego bym chciała, to żeby pewnego dnia to moje pisanie znalazło się na papierze. Poza tym niech będzie tak jak jest. Nigdy nie pisałam tu pod publikę, nigdy też dla poklasku. Zawsze z serca, spontanicznie. Raz lepiej raz gorzej, ale nigdy pod przymusem. To jeszcze nie rocznicowe podsumowanie ale już dziś dziękuję Wam za tyle odwiedzin.
Nie wiedzieć czemu ze wszystkich blogów, które znam, to właśnie mój wywołuje też tyle skrajnych emocji, wiecznie pod obstrzałem "hejtu" i nieustającej krytyki. To oczywiście podcina skrzydła, ale jak widać nie dość skutecznie. Wciąż tu jestem i dalej zanudzam moimi ścieżkami na toskańskiej prowincji, kamiennymi ruderami, codziennymi dialogami, kwiatkami, motylkami, kluskami na talerzu. Ja po prostu muszę pisać. Muszę! 


Kolejny trudny moment, jeszcze raz zrobiło się bardzo pod górę. Tak stromo, że nosem dotykam ściany … Znów boksuję się z rzeczywistością i staram się nie upaść, bo jak upadnę to chyba nie wstanę. Zerkam do starych postów i pocieszam się - bywało przecież jeszcze gorzej i jakoś dałam radę … Dobrze, że o tym kiedyś pisałam, bo dziś już bym pewnie nie pamiętała. Blog pisany dla innych dziś mnie samą podnosi na duchu. 
Idę dalej … Nowy dzień do zapisania, nowe możliwości, nigdy nic nie wiadomo...  

IDĘ DALEJ … VADO AVANTI… (wym.wado awanti)




Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

21 komentarze

  1. Musisz pisać? Musisz!
    Bo poranna kawa bez czytania Ciebie nie smakuje za dobrze ;)
    C-ó

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Kasiu, gratuluję wyniku, teraz tylko patrzeć jak się podwoi, bo w to nie wątpię. Nie wątpię również w to że musi Pani pisać, powiem tylko, że codzienne czytanie na głos Pani bloga mojemu tacie , który ma sparaliżowane nogi, stało się tak oczywiste jak zjedzenie śniadania 😍. Tzn kolejność jest taka - najpierw śniadanie a potem pytanie - to kiedy czytasz ? Pozdrawiam serdecznie i życzę nieustającej pisarskiej weny 🌹Aneta G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzruszyłam się, specjalne uściski dla Taty!

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję przekażę :), AG

      Usuń
  3. Ktoś kiedyś powiedział... być może niezbyt dokładnie powtórzę... że pisanie powoduje, iż życie staje się łatwiejsze, że oczyszcza duszę... że skomplikowany świat staje się mniej skomplikowany... To też proszę pisać Pani Kasiu:) I oczyszczać duszę, i zdobywać energię na każdy nowy dzień:) A życie dzięki temu niech się stanie łatwiejsze i przybliży ten dzień, kiedy spełnią się marzenia o kamiennym domu. Sąsiadka z Pragi

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo dziękuję za dobre słowa

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie komentuje ale czytam codziennie. Też uważam, że poranna kawa bez wiadomości z Marradi nie smakuje tak samo. To co Pani pisze jest mi bliskie, też lubię się zachwycać drobnymi rzeczami, sprawami codziennymi itd. a jak komuś się nie podoba to nie musi czytać. Proszę się nie przejmować i robić swoje.
    Lucyna z Gliwic

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Kasiu, czytam Pani bloga od dawna.Podziwiam Pani hart ducha, odwagę i determinację w realizacji marzeń. wielokrotnie turystycznie odwiedziłam Włochy. Widziałam też wiele innych pięknych miejsc na świecie, ale serce zostawiłam we Włoszech zauroczona stylem życia, architekturą, pięknem na każdym kroku i stylem życia. Rozumiem zauroczenie kamiennymi domami, sama bym w takim zamieszkała. Znam ,, wszystkie" powieści o zapuszczaniu korzeni we Włoszech, często infantylne, ale takie piękne w klimacie. Przy Pani blogu odpoczywam, kibicuje Pani i życzę realizacji marzeń. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. No to ja też się zamelduję :).
    Czytam blog niemal codziennie, karmiąc w ten sposób moje marzenia i wspomnienia o Italii, którą tak bardzo pokochałam po pobytach wakacyjnych.
    Piszesz bardzo plastycznie, co wraz ze zdjęciami pozwala mi poczuć ten klimat.. bardzo Ci (pozytywnie) zazdroszczę włoskiego życia, odwagi i trzymam kciuki za przyszłość Twoją... i moją :)..
    pozdrawiam, Anita

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Pani Kasiu uwielbiam Pani blog tę odwagę życia i spontaniczność. Piękne historie w których jest tyle ciepła i miłości. Proszę pisać dalej tak pięknie. Pozdrawiam bardzo serdecznie i czekam na kolejne historie, które życie samo układa.
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Kasiu,
    Nie trać nadziei, i pisz daleeeej !!!
    Zawsze będę Ci to powtarzać, ludzka zazdrość zawsze istniała i będzie istnieć.
    Tego nie zmienisz !!!
    Gdy się z tym pogodzisz, będziesz czuć lepiej :-)
    Choć sama piszę blog, podziwiam Cię za codzienną sumieność, w opisowiniu Twojego obfitego życia. Piękne historie w których jest dużo ciepła i miłości.
    Może to urodzajne codzienne Twoje życie sprawia innym przykrość, a to nic innnego jak zazdrość, bo ich życie jest puste :-(

    Nie komentuje często, ale nie znaczy,że nie czytam :-)

    Pozdrawiam serdecznie

    Renata

    P.S. Dla mnie jesteś jak pyszne śniadanie bez którego nie mogę się obejść :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nocne koszmary zabieraja spokój ducha ,to sobie myslę ,że przjdzie ranek i znowu zajrze do Kasi . Zobacze co slychać , poczytam opowieści , naoglądam zdjęć /pięknych/ ... I nie dlatego ,że nie mam swojego życia i żyję cudzym. Tylko dlatego ,że to Pani zycie jakkolwiek bywa trudne jest piękne. Bo Pani jest osobą z piękną duszą /i cialem oczywiscie !/ i to piękno i dobro emanuje z każdego kącika bloga. I takie osoby często wzbudzają zazdrość. Bo taka postawa wyplywa z czlowieka w sposób naturalny .A paskudy są niestety niereformowalne.Serdecznie pozdrawiam i trzymam kciuki za pomyślnośc! Marta

    OdpowiedzUsuń
  11. Milion pięćstet... Ja pomyślałam o cenie posiadłosci z pierwszego zdjecia:). Jako stały podczytywacz i niedoszły gość Marradi (bylam w "okolicach" dwukrotnie ale zbyt nieśmiała żeby sie narzucać) proszę pisz, rób zdjęcia, opowiadaj i zarażaj swoim zakątkiem. Choc tyle radości dla mnie w tej szarej rzeczywistości w tym smutnym kraju. Pozdrawiam jak zwykle serdecznie. Aneta z Gdańska:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten blog jest "balsamem dla duszy". Serio! Jest wiarą w marzenia, słońcem na szarym polskim niebie i bazą ciekawych wiadomości o Toskanii z nauką słówek (za które bardzo dziękuję!). Dlatego czekam, pewnie jak wielu czytelników, na każdy nowy post. Pozdrawiam serdecznie z pochmurnego Górnego Śląska :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tez uwielbiam tutaj zagladac i tez czekam na ksiazke. Nieustajaco. Zycze duzo sily i slonca. Kasia praska

    OdpowiedzUsuń
  14. Pani Kasiu, podziwiam panią, i to z kilku powodów. Ma pani niezwykłą lekkość pióra. Zazdroszczę,jak potrafi pani niemal każdego dnia znaleźć coś wartego uwiecznienia. Jeszcze jako nastolatka próbowałam prowadzić pamiętnik, ale trudno mi było robić wpisy częściej niż raz w tygodniu bo nie wiedziałam o czym i jak pisać. Zarzuciłam pisanie i preferuję czytanie :). Podziwiam panią za rewelacyjną więź z synami i mogę tylko żałować błędów, które sama popełniłam. Też mam dwóch synów, parę lat starszych niż pani dzieci, i niestety z jednym z nich nie mam tak dobrego kontaktu jak bym sobie życzyła. Być może to specyfika jego charakteru, ale pewnie i ja, mimo starań, popełniłam sporo błędów. Podziwiam też panią za odwagę, aby pójść za własnymi marzeniami i wywrócić swoje życie niemal do góry nogami. Ja aż takiej odwagi w sobie niestety nie mam. Nie zaglądam na tego bloga codziennie, ale zawsze doczytuję wstecz do ostatnich odwiedzin. Jestem zdeklarowaną italofilką w zakresie turystyki. To kraj do którego mogę zawsze wracać i mam tylko dylemat czy jechać tam, gdzie jeszcze nie byłam, czy tam, gdzie mi się podobało, a nie wszystko zobaczyłam :). W okolicach Marradi jeszcze nie byłam, ale mam nadzieję, że kiedyś i tam dotrę, a wtedy pozwolę sobie prosić panią o spotkanie.
    Na hejty nie ma sensu zwracać uwagi, bo zawistni ludzie zawsze się znajdą (a czasem mam wrażenie, że to nasza cecha narodowa). Na szczęście tych życzliwych zawsze będzie pani miała więcej wokół siebie, a tylko nimi warto się przejmować.
    Niech pani pisze jak najwięcej, bo nie wolno marnować takiego talentu. Książka na pewno ujrzy światło dzienne, to tylko kwestia czasu.
    Serdecznie pozdrawiam, Anka T.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na książkę od dawna i wiem, że kiedyś ją przeczytam. A tymczasem dziękuję Kasiu za możliwość zobaczenia tych pięknych miejsc Twoimi oczami. Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pani Kasiu trafiłam na Pani bloga zupełnie przez przypadek, szukając przepisu na chlebek straccetti i od razu wpadł mi w oko tytuł ,dom z kamienia, mmmmm pomyślałam sobie ,co to za dom? oczywiście zaraz kliknęłam i jestem. Przeleciałam kilka stron i na pewno tutaj będę wracać. Nie będę się powtarzać bo wszystko już zostało wyżej powiedziane . Ja się pod tym podpisuję i dołączam prośbę o to by Pani pisała dalej, codziennie, bo to dla niektórych ludzi jest odskocznia od trudów dnia codziennego.Człowiek znajduje się w innym świecie ,zapomina o swoich kłopotach choć przez chwilę i marzy o takiej ciepłej rodzince jaką ma Pani .Cieplutko pozdrawiam i życzę Państwu dużo zdrowia. Ela z Gdyni

    OdpowiedzUsuń
  17. Wzruszyłam się:) Jeszcze raz dziękuję za tyle ciepłych słów!

    OdpowiedzUsuń
  18. Pani Kasiu Pani sobie nawet nie wyobraza ile sily daje mi Pani pisanie..ile daje mi Pani wiary ze marzenia sie spelniaja.Ja mieszkam na raty;)w Nibbiai i tez w szczecinie od 6 lat jestem z toksanczykiem urodzonym w Pisie.Toskanie kocham nad zycie...ma coreczke 11 lat ktora za nic w swiecie nie chce wyjechac tam na stale.wiec jestem ciagle na walizkach..ile sie juz naplakalam nablagalam,,wierze ze mi sie uda i zamiszkam tam na stale.jest mi ciezko nawet bardzo..ale gdy czytam Pani bloga wszystko wydaje sie latwiejsze...dziekuje ze Pani jest.pozdrawiam serdecznie..bardzo bym chciala Pani poznac...pozdrawiam serdecznie.ANETA.

    OdpowiedzUsuń