Och… Panie Brunelleschi!

czwartek, lutego 09, 2017


-  Och! Panie Brunelleschi! Panie Brunelleschi! - wspinałam się na górę wąziutkimi, stromymi schodami i nadziwić się nie mogłam jakiż to geniusz drzemał w głowie słynnego florentyńczyka, żeby takie cuda architektury stworzyć. - Panie Brunelleschi… wyższa być nie mogła?? - pytałam w myślach. - Dobrze, że wygrał rozsądek i wybrałam sensowne buty - błogosławiłam w myślach samą siebie - ale  ta ciepła kurtka... na taką wyprawę?! 
Stromo, bardzo stromo i jeszcze bardziej wąsko, ściągam plecak, bo trudno się wyminąć. Ten sapie, tamten przystaje … Mam ochotę zapytać się schodzących ile jeszcze do szczytu, ale pokornie noga za nogą wspinam się dalej...  


To był nasz główny punkt florenckiej wyprawy - wejście na kopułę Santa Maria del Fiore. Nawet jeśli i tak bilety miałyśmy już kupione i wejście zarezerwowane, to tym razem przyznać muszę, że ludzi była garstka! Żadnych kolejek. W ogóle cały ten nasz florencki dzień był wyjątkowo spokojny, nietłoczny i powolny.
Wnętrze Duomo jest skromne, a jeszcze bardziej skromnym się zdaje, kiedy w pamięci wciąż żywy pozostaje obraz katedry sieneńskiej. Najatrakcyjniej prezentuje się z góry, z pierścienia  który prowadzi dookoła podstawy kopuły. Freski znajdują się tuż nad głową, dopiero z takiej perspektywy można w pełni docenić wielkość katedry.


To dopiero początek wspinaczki. Od tego miejsca schody się zwężają i wąską spiralą pną do góry przyprawiając o zawrót głowy. Potem jeszcze bardziej stromo, aż ręce mimowolnie coraz mocniej zaciskają się na metalowych poręczach… - Och, Panie Brunelleschi… - muskam, poklepuję i głaszczę zimną ścianę, która gnie się ku górze. Wiem - zwariowałam - ale naprawdę mnie to wzrusza… Oto ona - arcydzieło architektury, kopuła jakiej nie ma ani Siena ani Piza ani żadne inne miasto… Rozpiętość 45 m, więcej niż kopuła rzymskiego panteonu… 


Ostatnia partia schodów, stromych jak strażacka drabina. Spoglądam z przestrachem za siebie - Wejść to wejść - ale zejść! 
I nie wiem czy to widok z góry, czy samo miejsce, ale udało mi się nad lękiem wysokości zapanować. Dotarłyśmy szczęśliwie na górę i zaraz rozciągnął się przed nami florencki dywan czerwonych dachów to tu to tam zdobiony wieżą, czy kopułą. I wszystko to słońcem oblane, choć niby miało go nie być. Zatrzymałyśmy się na dłuższą chwilę, aby oczy nacieszyć i oddech przed drogą w dół złapać.


Wejście na kopułę jest zdecydowanie trudniejsze od wejścia na Campanile di Giotto, ale za to Kopuła oferuje widok bez siatki ochronnej i kilka ławeczek, na których przez chwilę można przysiąść. Patrzę i patrzę, chodzę dookoła… Firenze amore mio…


I na koniec nim zabiorę Was na spacer po Florencji - to już jutro - jeszcze jedna moja refleksja. Duomo we Florencji jest jednym z tych kościołów, który znacznie piękniej prezentuje się na zewnątrz niż  jego wnętrze, ale to moje subiektywne odczucie. 
Życzę Wam miłego dnia, a tymczasem sama ruszam do kolejnego wspaniałego miasta. O tym co i gdzie opowiem już w najbliższych dniach.     
KOPUŁA to po włosku CUPOLA (wym.kupola)


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

10 komentarze

  1. Nie cierpię Florencji i moi znajomi też !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że to czy jakieś miejsce lubimy czy nie zalezy od tego jakie mamy warunki do jego oglądania, zwiedzania. Miejsca takie jak Florencja czy Siena zdecydowanie tracą urok w szczycie sezonu, gdzie prawdziwego artyzmu i sztuki nie można kontemplować, nie ma chwili na wyciszenie, bo cały czas tłum napiera i otacza cię zewsząd bezimienna masa ludzi. Pani Kasia zresztą wcześniej napisała jak bardzo zmienił się jej odbiór San Giminiano, gdy dotarła tam zimą. Ja sama mam w pamięci wątpliwej jakości doznania z zatłoczonej, upalnej Florencji gdzie dodatkowo okradziono mojego szwagra. Podobnie rzecz miała się w Sienie, gdzie dojście do pięknego skądinąd placu w upale było torturą samą w sobie i miałam wrażenie, droga ta nie chciała mieć końca. Natomiast San Giminiano i Volterra po atrakcjach tych dwóch porzednich były jak chwile wytchnienia. To tu poczułam klimat tychniezwykłych miejsc i nawet turyści których było nieporównywalnie mniej niż we Florencji nie zepsuli nastroju. Tu chłonęłam przeszłość a wyobrażnia mogła się wreszcie uruchomić. Uwielbiam w takich miejscach zamknąc oczy i wyobrażać sobie jak tu było gdy...
    zdjęcia przecudnie zwłaszcza katedra w Sienie, której środka niestety nie widziałam i już wiem ,że to był duży błąd. Pozdrawiam AnetaG










    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinia trafiona w samo sedno !!!

      Usuń
    2. Dokładnie...ja zwiedzałam Florencję w upale, pewnie dlatego byłam zmęczona, poirytowana. Natomiast do Sieni pojechaliśmy późnym popołudiem i mnie oczarowała. Zapewne, gdybym stolice Toskanii zwiedzała w takich samych warunkach , jak Sienę, tęskniłabym za nią :). A tłum niestety i my sami tworzymy hihihi

      Usuń
  3. To racja. Ja też nie przepadam, nie lubię tłoku i szumu zakłócającego odbior niczym w radiu nadawanym analogowo. To nie pozwala mi skupić się i poczuć tych wszystkich wielkich dzieł. A dodatkowo ludzie chodzący jak w amoku, byleby tylko "pokazać się". To nie dla mnie. Preferuję miejsca ciche, z duszą, ukazujące swoje małe piękno. To nie znaczy, że Florencja czy Siena nie obchodzą mnie. Więc zazdroszczę jako-takiej ciszy i tej garstki ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie cierpię ludzi, którzy nie cierpią Florencji :) I moi znajomi też !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie cierpię ludzi którzy mówią,że nie cierpią ludzi nielubiących Florencji.I moi znajomi tez !!!

      Usuń
  5. Florencje trzeba poznac, pochodzic nie wystarczy 1 dzien, trzeba wejsc w uliczki gdzie nie ma turystow i poczuc prawdziwy klimat tego pieknego miasta. A Ci ktorzy Firenze nie kochaja nie znaja sie na prawdziwym pieknie. Moim zdaniem Firenze jest najpiekniejszym miastem Italii. Pozdrawiam mieszkana Firenze

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam bardzo, ale czym jest ten tajemniczy, znienawidzony przez wszystkich (oprocz gastronomow i gospodarzy miasta) "tlum"?
    Otoz ten tlum to my sami,zwiedzajacy turysci. Kazdy turysta ktory znalazl sie w tlumie,jest jego czescia.
    Rozumie mieszkancow narzekajacych na duza ilosc turystow, ale my zwiedzajacy jesli jest nam za ciasno, mamy mozliwosc odpuszczenia sobie.
    Pozdrawiam Malgsia

    OdpowiedzUsuń
  7. Florencja także z góry jest piękna - stare miasto jest rozległe a czerwone dachy powodują, że jest bardzo jednorodna, nie ma zgrzytów. Uwielbiam to miasto, za każdym razem odkrywam tu coś nowego. Pozdrawiam MS

    OdpowiedzUsuń