Poświąteczne dzień dobry

wtorek, grudnia 27, 2016

Jak tylko Contessa z mężem przekroczyli próg, zaraz spontanicznie im się wyrwało - Ale zapach! Kapusta!
Istotnie w garnku pyrkotała wigilijna kapusta z grzybami.
- Przeszkadza wam zapach? - zapytałam przejęta, bo wiadomo, że "aromat" gotującej się kiszonej kapusty do najładniejszych wcale nie należy.
- Żartujesz? Uwielbiamy! Krauti to w Holandii niemal danie narodowe! 
- Ale tu nie ma dobrej. Ta, którą gotujesz na pewno nie jest z Italii - ocenił rzeczowo Lex.
- Oczywiście, że nie.
- W przyszłym roku sam mam zamiar ukisić kapustę!
Po wymianie przepisów i opowieści o bożonarodzeniowych tradycjach zapytałam:
- Chcecie naszego bigosu? Wyszedł doskonały.

Szczęśliwie wszystko wyszło smaczne i nawet Mario, który mówi, że nic nie może się równać ze świątecznymi włoskimi  cappelletti, kapusty, pierogów i sałatki jarzynowej dokładał sobie po trzy razy i stwierdził, że nasze dania smakują wybornie! 

Pierogi zjedzone, kapusta i dzik też na wykończeniu, zostały jeszcze resztki świątecznych słodyczy. Na ścianie wisi łańcuszek dwudziestu czterech pustych już woreczków. Minęła wigilia, minęły święta, a toskańska ciepła zima rozgościła się na dobre. 
O tej zimie to tak naprawdę przypomniałam sobie na dzień przed wigilią. Nagle olśniło mnie, że dekoracja na blogu nie została zmieniona! A zatem, kiedy w wigilię uporałam się z ostatnim gotowaniem, wymieniłam życzeniami z przyjaciółmi, rodziną i czytelnikami, wyściskałam Contessę i wypiłam świąteczne aperitivo, kiedy już odetchnęłam z ulgą, że ze wszystkim zdążyłam, zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy w góry, by zrobić "zimowe" zdjęcia. 

Wigilia - pierwsza gwiazdka

Dziś witam Was poświątecznie w zimowej szacie. Nasze święta były leniwe, bez napinania się, bez gonitwy. Dużo mam do opowiedzenia i pokazania - rozlewiska, mewy rozkrzyczane, szopki pod mostami, granie z widokiem na Alpy szumiące suchymi trawami, zaginione restauracje, kanapki z  czerwonego koszyka i jeszcze więcej, niby nic nowego, ale też nic takie samo… Ale o tym gdzie byliśmy i co widzieliśmy opowiem Wam w kolejnych dniach, a dziś tylko kilka migawek z naszej drugiej marradyjskiej wigilii. 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

8 komentarze

  1. Wszystkie zdjęcia piękne ale uśmiech wywołała skrzynia z cytrusami pod stołem zgodnie z wcześniejszymi dyskusjami. No i kiszona kapusta... ciężka do zdobycia.
    Pozdrawiam Asia op.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać dużo radości z waszych zdjęć! :) Na pewno święta były przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że dzieciom prezenty sprawiły dużo radości! Święta to wyjątkowy, rodzinny czas. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu czy u Was tak zimno w mieszkaniu?Chłopcy w grubych bluzach,szalach a Mario nawet w czapce? Pozdrawiam z Lodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłodno jest, bo dom jaki jest każdy wie, ale bez przesady z tym zimnem. To też dlatego że z dworu wchodzi się do salonu i cały czas ktoś się wkręci, a to się wchodzi a to wychodzi, a więc wszyscy chodzimy tak poubierani. Swoją drogą na dworze w ostatnich dniach było chyba cieplej niż w domu:) A Mario z racji gołej "fryzury" w czapce chodzi non stop od września do maja:)

      Usuń
  5. Jaki dobry dom .I przyjaciele , prawdziwi. Piękni ludzie , piekne Święta.
    Marta

    OdpowiedzUsuń