O czym szumią kasztany...

czwartek, czerwca 09, 2016


- Pokażę ci jeden z najpiękniejszych gajów kasztanowych. Pigara ze swoim albero sacro to już niemal legenda. 
Zabieramy R. na ostatni spacer, jedziemy do miejsca, gdzie mieszka cisza i spokój. Gdzie drzewa szeptem opowiadają dawne historie. Monumentalne kasztanowce, które są świadkami minionych wieków.


Do gaju prowadzi zacieniony wąwóz. Wzdłuż drogi rosną poziomki. Zrywamy ostatnie owoce i zajadamy garściami. Trawa sięga nam po kolana. Brniemy przez ukwieconą łąkę, a w oddali słychać groźne pomrukiwania. Od strony Palazzuolo nadchodzi burza. 


Pod świętym drzewem leżą przyniesione w podzięce krzyże. Chcę, żeby R poczuła niezwykłą atmosferę miejsca. Moja mama mówiła - "przytulaj się do drzew, one mają moc!" Może ktoś pomyśli, że zwariowałam, ale jestem przekonana, że kasztanowce są zaczarowane, pełne niezwykłej energii. 
- Obejmijmy to drzewo! - zapraszam R. przytulając się jednocześnie do omszałej kory jednego z najgrubszych pni. 
Łapiemy się za ręce, ale gdzie tam!
- Tomek! Chodź do nas, brakuje rąk!
Tomek ściska moje palce, ale do dłoni R. brakuje jeszcze z sześćdziesiąt centymetrów. 



- Tam jest Crespino - opowiadam - a tam Lozzole, pamiętasz, pisałam o tym?
R. kiwa głową i melancholijnym wzrokiem prześlizguje się po graniach. 
- Mamusiu popatrz, jestem Indiano! - woła Tomek i zaczyna uskuteczniać biegi, skoki i okrzyki wśród złocistych traw. 
- Indiano Italiano - komentuje ze śmiechem R. 
Wraca humor. Dobry znak!


Kręcimy się w kółko, snujemy leniwie, zaglądamy w wypalone piorunami pnie, a w oddali niosą się coraz częściej groźne pomruki. Niebo sinieje, słońce gdzieś się chowa…
- Kochanie idziemy! - Wołam do wystającego z traw czubka tomkowej głowy. 
- Zaraaaz!!! 
Czekam. 
- Kochanie! Idzie burza!
Odpowiada mi cisza i tylko widzę jak czupryna miga w oddali, niczym wystraszony koziołek.
Zaczyna kończyć mi się cierpliwość.
- Idziemy! - wołam zdecydowanie.
Podnosi się w końcu i z płaczem wyznaje:
- Zgubiłem mój nowy scyzoryk!!! 
Prezent od R. Legendarny szwajcarski scyzoryk z tysiącem funkcji. Czerwony.



- Gdzie go zgubiłeś?
- Zorientowałem się tu.
- Ale wcześniej biegałeś i skakałeś jak Indianin, kto wie gdzie wypadł!!
Płacze zrozpaczony. 
Znów zapuszczamy się w wysokie trawy. Przeczesujemy metr po metrze, starając się śledzić wydreptane przez Tomka ślady. Kto wie, które są jego, a które wcześniej wygniotły zwierzęta…
- W życiu go nie znajdziemy - myślę sobie.
Aż w końcu...
- Jest!!! Mam!!! - woła główny zainteresowany po dziesięciu minutach i skacze pod niebo!


- Dobrze, że był czerwony! - błogosławię na głos wybór R. 

Patrz! Ślimak albinos!

Przed odjazdem zwiedzamy kamienne domostwo. Tu porzeczki, tam malwy, tam kępy ginestre, stary rozmaryn, dzikie goździki, drzewo figowe i szałwia. 
Żegnamy Pigarę. Wracamy do domu. Przed nami pożegnalna kolacja. R wraca do swoich gór. 


Ten wpis spóźnił się na poranną kawę. Wybaczcie. Chciałam pomachać R, uściskać i życzyć, tego co najlepsze. 
Ostatnie słowa będą prywatne: 
Wiem, że czytasz i ocierasz łzy, tak jak to było wczoraj i przedwczoraj, ale niech to będą dobre łzy. I pamiętaj - nic nie dzieje się bez przyczyny! Uśmiechnij się! Uśmiechaj się codziennie, na przekór wszystkiemu! 
Dziękuję!

ODJAZD to po włosku PARTENZA (wym. partenca)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. R. najlepszego i całuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Pani blog - najlepszy ze wszystkich jakie istnieja! Dziekuje za wszystkie wpisy i za to, ze jest Pani taka niezwykla w najepszym tego slowa znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń