Passo del Giogo - niekończący się zachwyt

wtorek, marca 15, 2016



Był pałac - villa Medyceuszy, była tysiącletnia pieve i małe miasteczko, były gaje oliwne i szpalery cyprysów, były lody... Do pełni szczęścia brakowało tylko przestrzeni i wysokości ... 



Od Grezzano droga zaczyna piąć się stromo w górę. Jesteśmy ciekawi dokąd też nas zaprowadzi. Nie napotykamy żadnych oznaczeń, ani informujących o tym, co nas czeka, ani o tym, żeby miała się skończyć. Zwęża się coraz bardziej i bardziej, biegnie przez las i łąki, przez zachwycające dzikie tereny. Przez dłuższy czas nie mija nas ani jeden samochód. Jakbyśmy byli sami na świecie. 



A potem niespodziewanie, z wąskiej wstążeczki z wyszczerbionym asfaltem rozwija się przed nami nowy pas drogi, niczym ten, na którym lądują boeingi. Oczywiście tak jak nagle się zaczyna, tak też chwilę potem raptownie kończy. Pojawiają się natomiast znaki o sporym nachyleniu. 10% ... 14% ... 15%. Jadąc na Passo della Colla czy na Sambucę nie czuje się wysokości, bo droga łamie się nieskończonością zakrętów i pnie powoli, łagodnie. Tu natomiast z każdym mijanym słupkiem czuje się wysokość. 




- Nie możemy być bardzo wysoko, bo nie ma śniegu, a na Colli przecież  jest. Tak czy inaczej wrażenie jest takie, jakbyśmy już nieba dotykali ...
- Jest nieziemsko...
- Ciekawe gdzie dojedziemy...
- Moja papierowa mapa mówi, że jedziemy w kierunku Firenzuoli, ale ta droga nie jest naniesiona. 





Przed nami pierwsza tablica. Zatrzymujemy się spragnieni informacji. Linea Gotica. Historia z czasów drugiej wojny światowej, niemieccy spadochroniarze, Amerykanie, ale o tym innym razem, opowiem tę historię, kiedy pokonam zaczynający się tam szlak na własnych nogach. Teraz jedziemy dalej.



Przystajemy co kilkadziesiąt metrów, bo widok jaki się stąd rozciąga ... tak będę się powtarzać - zapiera dech! Aż się człowiek zapowietrza z wrażenia i nie wie co powiedzieć. U stóp mamy Mugello, w oddali szczyty i pagórki otulające Florencję, jednym z nich jest Monte Scenario, na wyciągnięcie ręki po lewej stronie mamy Rontę, po prawej słynny autodrom Mugello. Mam wrażenie, że jak stanę na palcach, to zobaczę nawet morze...



Docieramy w końcu do najwyższego punku na trasie. 882 metry n.p.m. Jesteśmy na Passo del Giogo... 


Kocham moją Sambucę do szaleństwa, ma dla mnie "wartość sentymentalną", ale przełęcz Giogo - przyznam uczciwie - skradła moje serce od pierwszej chwili. Niekończące się połacie łąk, falujące łagodnie pagórki i wyższe szczyty, wyrastające za nimi, zupełnie jak niema obstawa. Przestrzeń! Tu naprawdę można złapać głęboki oddech. Już rodzi się plan na wycieczkę, na wiele wycieczek, bo odchodzi stąd tyle szlaków, że tylko życzę sobie, by życia na ich przedreptanie mi nie zabrakło. Najchętniej ruszyłabym natychmiast ... Badia di Moscheta, Monte Altuzzo, Casetta di Tiara...


Zjeżdżamy do Firenzuoli, ale do domu mamy ponad 40 km. Będzie jeszcze zdumiewająca rzeka i kolejne kamienne kościoły, a na koniec Mugello powie światu piękne dobranoc. Jeśli jeszcze nie znużyła Was nasza sobotnia włóczęga, czekam na Was już jutro rano przy gorącej kawie z ostatnią porcją relacji, a już wkrótce zabiorę Was na spacer do najbardziej gościnnego miasta Italii.  
  

PASSO to znaczy między innymi PRZEŁĘCZ (wym. passo)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

3 komentarze

  1. Cudownie A te drzewa rosochate, mech na nich jest uroczy. Kawka z Tobą była pyszna.Jeszcze chwilę poogladam zdjęcia i biegnę w dzisiejszy dzień Pozdrawiam ciepło U mnie śnieg za oknem Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Świat i życie są piękne,warto umieć cieszyć się każdą ich chwilą...

    Lucyna S. z zasypanego śniegiem Wodzisławia śl.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jest, poranna kawa w towarzystwie Twojego bloga.Nie zawsze komentuję, ale codziennie rano zaglądam.Czasami z rozpędu trochę wcześniej i zdziwienie jak to Kasia nic nie dodała.Później spojrzenie na zegar i uśmiech na twarzy, trzeba poczekać spokojnie na nowy wpis.Nic tak dobrze nie robi jak spacer po pięknych okolicach.Zwiedzanie z Tobą to sama przyjemność.Pozytywnie zazdroszczę i marzę o ponownej podróży do Toskanii.Zaczarowana kraina.Pozdrawiam Ela

    OdpowiedzUsuń