Kto pod kim dołki kopie...

niedziela, stycznia 03, 2016


Czasami cofam się do starszych postów ot tak, na chybił trafił, by przypomnieć sobie, co też danego dnia pisałam, o czym myślałam, co mnie zainspirowało. To trochę jak podróże w czasie. Lubię do tych momentów wracać. Wielokrotnie już wspominałam, że blog stał się rodzinną kroniką, zapisem codziennych zdarzeń tych większych i tych całkiem błachych. Gdyby nie moje zapiski, wiele z tych drobiazgów na pewno zatarłby czas...
Wczoraj na prośbę jednej z blogerek przekopałam się przez cały miniony rok w Kamiennym Domu (pewnie dziś podlinkuję o co chodziło). Zrobiło mi się sentymentalnie, ale też doszłam do kilku wniosków. Po pierwsze powtarzam się nagminnie, jestem monotematyczna i często egzaltowana. Po drugie czas mija, a ja zachwycam się wszystkim jeszcze bardziej niż na początku - to chyba nieuleczalne. Po trzecie i czwarte - mam świetne dzieci, wspaniałych ludzi koło siebie i nie chciałabym żyć w żadnym innym miejscu. Marradi jest z każdym dniem coraz bardziej moje. Nasiąkłam tym miejscem, wrosłam w nie i zapuściłam korzenie. Po piąte - mimo, że tak pełne problemów - to ja mam jednak, za sprawą wyżej wymienionych naprawdę kolorowe życie.



I na koniec coś jeszcze, z serii "kto pod kim dołki kopie..."
Może ulecieć z pamięci rozmowa z sąsiadem o fiołkach, śmieszny dialog w sklepie, powiedzonka Mikołaja, ale kiedy wczoraj zaczęłam czytać mój wiosenny post - "Coś bardzo ważnego", aż zamarłam z wrażenia. Po pierwsze za nic nie mogłam sobie przypomnieć, co też tak ważnego w kwietniu się wydarzyło. A potem już calkiem zbaraniałam, kiedy przeczytałam: "... jakies wydawnictwo zdecydowało się wydać moją książkę..." 
Przetarłam oczy z wrażenia i przez chwilę aż mnie zapowietrzyło... 
- Ale jak? Kto?? Co to za historia? O co to wtedy chodziło??? - wyrwało mi się na głos. Pomyślałam, że już naprawdę nie jest ze mną dobrze, skoro coś takiego mi umknęło.  
Przesunęłam kursor w dół, żeby zobaczyć dalszą część tekstu ...
Pesce d'aprile!! ( czyli prima aprilis)
Moja mina w tym momencie bezcenna. Niemal czułam jak wyrastają mi uszy osła, 
Nabrać się na swój własny tandetny żarcik, to już poważna sprawa. I śmieszno i straszno!



W pasku po prawej stronie wskoczył koleiny rok - 2012, 2013, 2014, 2015, 2016. A wydaje się jakbym zaledwie wczoraj opublikowała pierwszy wpis... Szmat czasu. Dziękuję, że wciąż ze mną jesteście i przy okazji witam ciepło nowych Bywalców Kamiennego Domu.
I na koniec z ciekawości zapytam - czy wy macie ulubiony wpis? Czy był taki, do którego czasem wracacie?
Dobrej niedzieli.

CASCARE to znaczy WPAŚĆ (wym. kaskare)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

20 komentarze

  1. Fakt jest jeden, udał Ci się żarcik jak nie wiem co i ja tez go dobrze pamiętam!!!!
    Meldunek i zazdroski pogodowe są takie, że u Was dziś ma być temperatura 3 stopnie a u nas jest ta daaaam -13.Niestety poddaliśmy się z nartami. Pozdrawiam!!!!
    A o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paskudnie wilgotno, ale dosyć ciepło:)
      A jak ciasto? Popełniłaś?

      Usuń
    2. W Wodzisławiu śl. dzis rano minus 20stopni,ziąb niewyobrażalny.Oby do kasi nie doszedł !

      Usuń
  2. Zabawny tekst! ;) może ten primaaprilisowy żart będzie miał kiedyś odzwierciedlenie w rzeczywistości, kto wie? A z moich ulubionych postów to te z opowieściami o codzienności- "Zwykła bigorkowe życie", o dobroci i uprzejmości Włochów oraz te z którymi osobiście mogę się utożsamić. No i piękne zdjęcia!
    Pozdrawiam, Asia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ oczywiście że popełniłam i dzisiaj w ramach nieoczekiwanego luzu porannego (bo zryw na narty i potem spadek "cisnienia")kawka niespieszna z ciastem,. Zuzia ciasto sobie podgrzała i jeszcze gałkę loda do tego wymyśliła z herbatką z malinami.
    Serdeczności.
    A o.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jaka przyjemna, bo w kominku napalone i ogień trzaska, słonko za oknem obiadek gotowy. Hmmmm.
    A o.

    OdpowiedzUsuń
  5. No zart byl doskonaly ,tak doskonaly ze sama sie nabralas Kasiu haha.Ja czesto wracam do bardzo wczesnych wpisow tzn od poczatku.Milego dnia Pozdrawiam Alicja

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętam! Ucieszyłem się wtedy... a potem byłem wkurzony za ten żarcik ;) No cóż, przyjdzie czas i na to by żarcik przestał być żarcikiem :) Pozdrawiam ciepło ze zmrożonej Warszawy, M. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani Kasiu to nie egzaltacja, to inna od przeciętnej wrażliwość na wszystko co jest dookoła. Widzi Pani piękno w kasztanach, w mgłach, w deszczu, w błotnistych górskich ścieżkach, w kawie podanej przez dzieci - dla innych to zwykła codzienność. Docenia Pani dopuszczenie do wspólnego zbierania trufli, zauważy Pani starszego pana przepuszczającego ludzi w kolejce do kasy w markecie - bo on nie ma się do kogo spieszyć, doceni Pani pozdrowienie i uśmiech starszej pani ze sznurem pereł na szyi, komplement starszego sąsiada. Myślę, że doczekamy się (czytelnicy Pani bloga - bywalcy w Pani domu) książki, gdzie oprócz zachwytu nad piękną przyrodą, będzie tak charakterystyczny dla Pani zachwyt nad spotykanymi po drodze ludźmi. Czego Pani i nam życzę. Spełnienia marzeń w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kasia N. napisała: "Po pierwsze powtarzam się nagminnie, jestem monotematyczna i często egzaltowana. Po drugie czas mija, a ja zachwycam się wszystkim jeszcze bardziej niż na początku - to chyba nieuleczalne. Po trzecie i czwarte - mam świetne dzieci, wspaniałych ludzi koło siebie i nie chciałabym żyć w żadnym innym miejscu. Marradi jest z każdym dniem coraz bardziej moje. Nasiąkłam tym miejscem, wrosłam w nie i zapuściłam korzenie. Po piąte - mimo, że tak pełne problemów - to ja mam jednak, za sprawą wyżej wymienionych naprawdę kolorowe życie."
    Prawidłowe wnioski - ale jednak przyjemnie Cię czytać. Wbrew pozorom nie tylko Ty cofasz się i czytasz swoje starsze wpisy. Czasami mając wrażenie, że skądś ten wątek już znam, również wracam do Twoich postów. Ostatnio przekopałem prawie cały 2014 rok...
    A książka?... nie mów hop... - ostatecznie autorka bloga Il Molino (szkoda, że już 2 lata nie pisze) i wcześniejszego W stronę Toskanii, wydała fajną książkę „W stronę Toskanii mój młyn pod Cortoną”, która w listopadzie 2011 r. nagrodzona została jako debiut roku Nagrodą im. Witolda Hulewicza, ustanowioną przez warszawski oddział Związku Literatów Polskich i oficynę "Pod wiatr". A więc wszystko przed Tobą Kasiu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię czytać wszystkie Twoje posty , jednak najbardziej te w których opisujesz obyczaje Włochów,kupiłabym Twoją książkę !Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam wrazenie,ze przeczytalas Extra Virgin Anne Hawes.Jesli nie ,to pozycja warta przeczytania...moim zdaniem to masz niezly styl i raczej powinnas pisac powiesci,mysle ze czujesz sie w tym jak ryba w wodzie.Zainteresuj sie Zakazaną Ksiegą Guido Mina di Sospiro i Joscelyn Godwin...wciagnie Cie i pozre do reszty,pozycja wyjatkowo dla Ciebie...
    Kmicic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeczytałam żadnej z wymienionych, choć czytać uwielbiam. A po książki o tematyce toskańskiej w stylu: Pod słoncem..., 1000 dni.... nie sięgam z premedytacją. Ja tym żyję każdego dnia.

      Usuń
  11. Witam Kasiu ja man nadzieje Ze bede miec Juz niedlugo two ja ksiazke zyczy ci tego w tym nowym roku 2016 .
    A twoje wpisy to ja uwielbiam czytac po kilka razy te same. Jest to tak pisane jak najlepsze powiesci jak jedna zaczniesz to sie na niej nie konczy tylko przegladam I czytam nastepny wpis czy to starszy czy to nowy. Dziekuje ci za chwile marzen bo wlasnie jak czytam to marze.
    Pozdrawiam Iwona J

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dziękuję Wam za wszystkie słowa, komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Najbardziej lubię wracać do dwóch wpisów sierpniowych, w których opisujesz podjęcie ostatecznej decyzji o pozostaniu na stałe we Włoszech. Czytałam na wdechu. Pozdrawiam. Hanka.
    Własnie nadrabiam zaległości - nie czytałam bloga od świąt - dlatego dziś życzę Wam Kasiu na 2016 rok ciepła, miłości, zdrowia - bez tego ani rusz, codziennej porcji optymizmu, słońca - także tego w duszy, ciągłego zmniejszania odległości do spełnienia marzenia- tego jednego, jedynego kamiennego domu, abyście oboje cieszyli się wspólnymi chwilami, a Tomek i Mikołaj nie wyrastali zbyt szybko i jak najdłużej zachowali swój dziecięcy optymizm i pasje (taaaa, to trudne, wiem), wielu spacerów nieodkrytymi jeszcze ścieżkami. Jednym słowem wszystkiego dobrego życzę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie, nie mam ulubionego wpisu, ale lubię je wszystkie. Może teraz ten będzie ulubionym - samej sobie (jak ostatecznie wyszło) zrobić dobry żart to nie byle co. Na pewno wpis zapamiętam.
    U mnie sporo śniegu, ale wolałabym pogodę podobną do waszej.
    Pozdrawiam z Jeleniej Góry.
    AgataRM

    OdpowiedzUsuń