Pierniki i lampki

środa, grudnia 09, 2015


Robienie pierniczków to tradycja, którą zaszczepiłam w naszej rodzinie ja sama, kiedy urodzili się chłopcy. Chciałam zaprosić ich do kuchni, zrobić coś razem, bo sama pamiętam, że będąc małą dziewczynką mogłam jedynie kroić warzywa na salatkę i czułam się wtedy bardzo ważna! Może to co przygotowuje się z maluchami, nie będzie zawsze super estetyczne, ale za to ileż będzie w tym serca i dziecięcej radości. Tak rodzą się wspomnienia, które zabiera się w dorosłe życie. Teraz już nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia bez wspólnego "piernikowania". Również i dla dzieci jest to żelazny punkt grudniowych atrakcji i za nic by z niego nie zrezygnowały. Im starsze, tym większe jest ich zaangażowanie. I jestem pewna, że zapach korzennych przypraw nawet za sto lat będzie im się kojarzył z tymi momentami.    


Pierniczki pojawią się dziś wraz z instrukcją wykonania w Kuchni Kamiennego Domu, choć już kiedyś przepis gdzieś publikowałam. A swoją drogą to jeden z najczęściej powielanych przepisów, tak myślę. W każdym razie polecam Wam właśnie ten, bo: pierniczki można jeść od razu, nie muszą miękknąć nie wiadomo ile, są proste w przygotowaniu, ciasto jest plastyczne i przede wszystkim są dobre, bardzo dobre! Smakują nawet tym, którzy za piernikami nie przepadają. My ich nie dekorujemy, bo nasze pierniki mają być do jedzenia, a nie do podziwania. Nie malujemy żadnym lukrem, pisakami, koralików i perełek też nie przyczepiamy. Proste i ... niestety znikające zbyt szybko! 

Mikołaj: "Popatrz mamusiu! Zrobiłem też szopkę!:))"

Kiedy wycinaliśmy szyszki, gwiazdki i choinki zarkałam na chłopców i nadziwić się nie mogłam, jak wiele uczą się od nas, ileż drobiazgów zapamiętują i sami potem powtarzają. Na przykład muzyka... Od dawna przy jakichkolwiek świątecznych przygotowaniach towarzyszyła mi muzyka, dla wzmocnienia efektu, dla większych wzruszeń. I wczoraj w natłoku spraw zwyczajnie o niej zapomniałam, ale na szczęście nie zapomniał Mikołaj. 
- Mamusiu, ale tak bez muzyki???? Biegnę po komputer. 
- Masz rację! Bez muzyki to nie to samo! 
I dalej słuchając na przemian polskich, włoskich i innych kolęd i piosenek, śpiewaliśmy na głos i pierniczyliśmy sobie do wczesnego popołudnia, aż urosły dwie pełne tace ciasteczek.  


A potem przyjechał Mario. Podkradł kilka pierników, za którymi generalnie nie przepada, ale jakoś tak same pod ręce wchodziły i poszedł zaraz podczepiać przedłużacz, o który poprosiłam, by podłączyć sznur lampek oplatających balustradę. Jeden sznur. 


Przez okno widzieliśmy jak zastawił cały taras kartonami i workami, kable porozciągał, tu plątał, tam coś wiązał, ale postanowiłam się nie wtrącać, czekając cierpliwie na efekt końcowy. Przypomniało mi to słynną scenę z Gwiazdki Griswoldów i kiedy już usiedliśmy na spokojnie, zapytałam, czy nasz przyjaciel film ten widział. 
Obejrzeliśmy kultową scenę i kiedy już zrobiło się ciemno, nadszedł czas by i mój dom, rozświetlił całe Biforco. 
- Weź aparat, ja odpalam. 
- Ale nie będzie jak w filmie?
Biorę aparat, ustawiam się na pozycji i czekam ....
I nic... Jak to w innym filmie było? "Ciemność, widzę ciemność..."
- Masz latarkę? 


Po śmiechach i żartach stała się jasność. Lampki w trzech kolorach widowiskowo oświetliły dom. I tym sposobem włoskiej i polskiej tradycji stało się zadość. Immacolata oficjalnie zaczęła czas świątecznych przygotowań. Pierniki upieczone, iluminacje włączone i pierwsze domowe śpiewanie już za nami. A dziś dzieci z bólem serca wracają do szkoły po czterodniowej labie. Pocieszam ich wspólnym odliczaniem. Jeszcze tylko jedenaście dni szkoły... 

WŁĄCZAĆ to po włosku ACCENDERE (wym. aczczendere)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

8 komentarze

  1. Kasiu, czekam na przepis i dzisiaj zabieram się za pieczenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie "piernikowanie" w sobotę. Też z dziećmi. Wszyscy już nogami przebieramy:)
    Pozdrawiam
    Mariola z nieprzyzwoicie ciepłego i wcale nie grudniowego :( Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed moim synem jeszcze 8 dni, a przed córką 9 dni szkoły. W weekend nie mają czasu by pomagać, tyle lekcji zadają. Czekają więc z niecierpliwością do przyszłej soboty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu-przekazujesz dzieciom bezcenne wartości,one będą je pamiętać całe swoje dorosłe życie !!! Ja parę dni temu robiłam świąteczne wianki na drzwi,grały kolędy,kotki bawiły się świerkowymi gałązkami a mój dorosły już syn popijając kawę patrzył na nas z nieukrywanym zadowoleniem.W piekarniku piekł sie korzenny piernik ,zapach roznosił sie po całym domu...mamo jak cudownie pachnie gożdzikami,zawsze będę pamiętał ich aromat -powiedział.....

    Pozdrawiam z Wodzisławia Sl.

    Lucyna S.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super ujęcia, pokazują cały proces waszego tworzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny blog ... piękny i barrrdzo interesujący :)

    OdpowiedzUsuń
  7. pierniczki super sprawa! A czy to za Wami w kuchni, z książkami, to taki wielki kamienny kominek? Fantastyczny! Pozdrawiam serdecznie!
    Aneta z Gdańska

    OdpowiedzUsuń