Zakończenia i początki

czwartek, czerwca 04, 2015


Dziś krótko, może mało poetycko, ale tyle się dzieje, że zwyczajnie nie mam czasu na literackie opisy, a jednak tym i tamtym chciałabym się podzielić. Potraktujmy to jako raport z początku czerwca. 
Zacznę od tego, że w święto republiki, 2 czerwca rozegrane zostały w Marradi ostatnie w tym sezonie mecze torneo. Jak wiadomo od poprzedniej festy sportowej zostałam nadwornym fotografem Klubu Marradese, zatem cały wtorek spędziłam na murawie biegając w te i we wte, zmieniając obiektywy i dopiekając się tam, gdzie mnie nadmorskie słońce dzień wcześniej nie dopiekło. Dzień przepiękny pełen wzruszeń i radości. Będąc teraz częścią załogi, mogłam zobaczyć od kuchni jak organizacja takiej imprezy wygląda i jeszcze bardziej pełna jestem podziwu zwłaszcza dla niektórych marradyjczyków. Mamy małych piłkarzy biegały z tacami, inne stały przy garach z pastą, podawały kawę, panowie - przy ruszcie, każdy uśmiechnięty i zaangażowany. A przecież poza satysfakcją nikt nic w zamian nie ma, a dzień nie jest zwykły, tylko świąteczny. Ja wiem - nie tylko tu! W wielu miejscach na świecie tak jest i bardzo dobrze. Tak czy inaczej, ja wciąż zachwycam się moim "tutaj". 
Po całym dniu meczowego bycia razem, trener Mikołaja pożegnał się z chłopcami na najbliższe miesiące i podziekował za wspólny czas. Czeka nas z pewnością jeszcze wspólny piknik, kolacja albo pizza, bo tu nic nie kończy się tak zwyczajnie. Początek i koniec  jest zawsze przy stole. 
Efektów swojej pracy jeszcze pokazać nie mogę, ale bardzo jestem ciekawa wrażeń i oceny marradyjczyków.


Dziś jeszcze szkolnie, zwyczajnie, a już jutro wszystkie dzieci jadą z Alpini na Gamognę. Zapowiada się kolejny wspaniały dzień, tym bardziej, że wieczór to pożegnalna kolacja klasy Tomka, znow będzie pizza, wzruszenia i radości. 

Słów kilka o moich początkach. 
Od jakiegoś czasu wciąż się usprawiedliwiam, że czasu mam mało, nawet by na wszystkie Wasze maile poodpowiadać. Częściowo wynika to z tego, że zostałam zaproszona do współpracy przez różne portale i dołączyłam do kilku nowych grup. 
Moje artykuły możecie przeczytać na www.wakacjewtoskanii.pl. W bocznym pasku znajdziecie baner grupy - Polki na Obczyźnie. Wkrótce pojawią się też moje inne publikacje, ale tym pochwalę się na bieżąco. Wiele dzieje się również w samym Marradi, jednak to opowieść na "za chwilę, jeszcze nie dziś". 
To tyle z aktualności. 


Jeszcze na koniec pokażę Wam kwiaty "mostowe", kto był latem we Włoszech, wie o czym mówię. Cieszę się, że ten kto wybierał kolory w Biforco, postanowił nie kłócić się z kwietnymi dekoracjami przy moim domu i również postawił na róż. Różu nigdy dosyć! 
W Marradi mamy prawdziwe lato, żar leje się z nieba, w południe miasteczko się wyludnia, każdy gdzieś się chowa w poszukiwaniu odrobiny cienia. Przyjechali pierwsi turyści. Obserwuję ich ze wzruszeniem, kiedy krążą po miasteczku nieco zagubieni, kiedy oglądają z każdej strony produkty w markecie. Zupełnie jak ja kiedyś. W 2007 roku też byłam tylko marradyjską letniczką...

RÓŻOWY to po włosku ROSA (wym. roza)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

6 komentarze

  1. To miło, że cieszysz się tymi wszystkimi festynami, turniejami i garami z makaronem.
    Kocham Włochy, ale czasami tego świętowania jest aż za dużo. Jak mówi z przekąsem mój mąż (Włoch przecież): basta che se magna ;) Każdy koniec roku, każde Boże Narodzenie... kolacja mam, kolacja drużyny koszykówki/piłki nożnej, kolacja grupy bierzmowanych (i pomnóż przez dwa, jeżeli dzieci jest więcej, niż jedno!), przyznam się bez bicia, że wiele razy skorzystaliśmy z wymówki w postaci młodszej siostry. Z czasem takie życie towarzyskie może być bardzo męczące, a wieczorem ma się po prostu ochotę zjeść kolację w domowym zaciszu i odpocząć po całym dniu pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna:) Ja się cieszę, bo mam ich umiarkowaną ilość, poza tym umówmy się to zazwyczaj koniec roku szkolnego i Boże Narodzenie obfitują w takie atrakcje, więc jeszcze się niemi nie zmęczylam. Faktem też jest to, że u mnie nie ma aż tylu dodatkowych zajęć, ale inni wczoraj pod szkołą mówili jak Twój mąż. Tata jednej z dziewczynek - Mam już dosyć pizzy! - Wczoraj z gimnastyczkami artystycznymi, dziś katechizm a jutro klasowa. ale oczywiście mówił to z uśmiechem:)

      Usuń
    2. :D Wiesz, po przeprowadzce do naszej miejscowości nie przepuszczaliśmy żadnych klasowych urodzin, żeby poznać sąsiadów i rodziców innych dzieci. We wrześniu do przedszkola poszła średnia córka i frekwencja nam spadła ;)
      Ten tydzień to po prostu obłęd, całe szczęście, że rozpoczął się od święta i przedłużonego weekendu. Wczoraj festyn w szkole podstawowej (przełożony z ubiegłego tygodnia ze względu na pogodę), dziś w przedszkolu, jutro pożegnanie z nauczycielkami Gio i wreszcie święty spokój!!!
      PS. Ale w przedszkolu dziś było naprawdę super: temat "Piotruś Pan", rodzice poprzebierani za piratów, zagubione dzieci, Indian, krokodyl z wielkim czerwonym budzikiem gonił kapitana Haka, Piotruś Pan dał dzieciom mapy skarbów, Dzwoneczek rozdawała "magiczny pył" (mąkę kukurydzianą), Indianie uczyli tańca plemiennego, a na koniec była bitwa z piratami na kule z papieru i taśmy klejącej. :)

      Usuń
  2. Kasiu, niestety podany link www.wakacjewtoskani.pl nie działa :( Pozdrawiam. Hanka

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, działa, ale potrzebne jest 2xi na końcu. Hanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O masz! Haniu racja! Już poprawiam! Dziękuję!

      Usuń